- Podążaliśmy raczej za naszym przekonaniem, aniżeli za racjonalnymi przesłankami. Racjonalizm mówił, że to niemożliwe - to jeden ze słynniejszych cytatów Daniela Eka. 38-letni miliarder w ten sposób wspominał początki tworzenia Spotify.
Teraz Szwed nabrał przekonania do nowego wyzwania. Jego marzeniem stało się przejęcie Arsenalu. I znów racjonalne przesłanki mówią, że będzie to misja co najmniej bardzo trudna.
"Pozostajemy w 100 procentach zaangażowani w Arsenal i nie sprzedajemy żadnych udziałów w klubie. Nie otrzymaliśmy żadnej oferty i żadnej nie przyjmiemy" - zapowiedzieli już obecni właściciele klubu - Stan i Josh Kroenke. Ek pokazał już jednak, że potrafi realizować założone przez siebie cele.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"
Fortuna nastolatka
- Zawsze robiłem rzeczy niemożliwe - stwierdził Ek w rozmowie z Sarah Lacy.
Szwed od małego miał smykałkę do interesów. Jeszcze przed ukończeniem 18. roku życia zarabiał 50 tysięcy dolarów miesięcznie. Zaczęło się niewinnie. Jako 13-latek stworzył znajomemu stronę internetową za 100 dolarów. Od następnego klienta skasował już dwukrotność tej sumy. Po niecałym roku za swoje usługi pobierał już po 5000 dolarów.
Wkrótce młody przedsiębiorca rozszerzył działalność. Przekupił co zdolniejszych uczniów w swojej szkole grami wideo, ucząc ich pisać kod na szkolnych komputerach. W wieku 18 lat miał już pod sobą zespół 25 programistów. Wszystko się posypało, gdy otrzymał pismo od szwedzkiego urzędu skarbowego. To go jednak nie podłamało.
Ek zresztą nie zwykł się poddawać. Gdy został odrzucony na rozmowie kwalifikacyjnej przez Google'a, stwierdził, że skoro tak, to sam stworzy konkurencyjną wyszukiwarkę. - Pomyślałem, że to nie może być takie trudne - wspominał. - Okazało się jednak, że to naprawdę bardzo wymagające - dodał. Ostatecznie stworzył jednak innego giganta - warte dziś ponad 65 miliardów dolarów Spotify.
Przymierze z legendami
Mając na uwadze charakter Szweda, można przyjąć za pewnik, że nie odpuści łatwo walki o przejęcie klubu. Niezależenie od stanowiska, jakie aktualnie zajmuje Stan Kroenke.
Ek w tej walce nie będzie jednak sam. Próbę zakupu klubu wspierają jego największe legendy - Thierry Henry, Patrick Vieira oraz Dennis Bergkamp. Cała trójka mogłaby wrócić do Arsenalu, gdyby ten wszedł w posiadanie Eka.
Co więcej, nie tylko byli piłkarze chętnie widzieliby w Londynie zmianę właściciela. Pod stadionem klubu ostatnio odbyły się protesty, w których udział wzięło kilkuset fanów. Żądają oni odejścia Kroenke. Amerykanin już wcześniej nie cieszył się najlepszą opinią wśród kibiców, a czarę goryczy przelała nieudana próba utworzenia Superligi. "Arsenal do śmierci, Kroenke out", "Nasz klub, nasz dom. Sprzedaj Stan" czy "Chcemy odzyskać nasz Arsenal" - to tylko niektóre z transparentów przygotowanych przez protestujących.
Kibiców poparli ostatnio m.in. Martin Keown czy Ian Wright mający na swoim koncie w sumie ponad 500 meczów w barwach "Kanonierów".
— Ian Wright (@IanWright0) April 20, 2021
- Fani Arsenalu przemówili, nie są zadowoleni i jestem z nimi - skomentował natomiast Henry.
Rodzina Kroenke znajduje się zatem aktualnie w oblężonej twierdzy, naciskanej z każdej strony. A znając charakter Eka, szybko nie dopuści, by presja zelżała.
Operacja na lata
Jak nietrudno się domyślić, przejęcie klubu piłkarskiego to nie transakcja pokroju zakupów w supermarkecie. Szwedzki dziennikarz ekonomiczny, Jens B Nordstrom, w rozmowie z "talkSPORT" ostrzegał, że taka procedura może zająć Ekowi nawet dwa lata.
- Na papierze ma wystarczający majątek, aby kupić klub, ale trzeba pamiętać, że duża jego część jest związana z akcjami Spotify. Nie może ich sprzedać, nie ryzykując utraty kontroli nad firmą - zwrócił uwagę Nordstrom. Jego zdaniem Ek może potrzebować wspólników.
Jednocześnie nie ma on wątpliwości, że Ek, ze swoim charakterem, jest w stanie dopiąć swego.
- Zwykle Daniel Ek w końcu osiąga swoje cele. Może to jednak zająć kilka lat - skomentował Nordstrom. - Mój instynkt podpowiada mi, by raczej w to nie wierzyć. Jednak Ek dokonał wielu niemożliwych rzeczy przez całe swoje życie - dodał.
Tak było chociażby przy tworzeniu Spotify. Ek początkowo chciał zdobyć globalne prawa do utworów muzycznych, co szybko zostało odrzucone. Zaczął zatem walczyć o europejskie licencje. Liczył, że uda mu się je zdobyć w trzy miesiące. Ostatecznie zajęło mu to dwa lata.
- Dyrektorzy wytwórni mówili: "Tak, to brzmi interesująco, prześlij nam jakieś statystyki", co tak naprawdę oznaczało "nie ma mowy" - wspominał Ek.
Koniec końców postawił jednak na swoim. Przekonał wytwórnie, wysyłając im pierwszy projekt Spotify, wypełniony pirackimi piosenkami.
Teraz rozpoczyna kolejną misję. Tym razem jednak znacznie bardziej doświadczony. I z dużą grupą osób trzymających za niego kciuki.
Czytaj także:
- "Konkretna oferta na stole". Wokół Lewandowskiego robi się coraz ciekawiej!
- Wiem, kiedy Legia będzie świętowała mistrzostwo z kibicami