Historyczny sezon Rakowa Częstochowa. "Premie wypłacimy z pieśnią na ustach"

Newspix / Irek Dorozanski / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Wojciech Cygan
Newspix / Irek Dorozanski / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Wojciech Cygan

- Jeszcze nie jesteśmy na poziomie Legii, ale będziemy chcieli załatać tę dziurę - mówi prezes Rakowa Częstochowa Wojciech Cygan. Raków zdobył Puchar Polski, a także wywalczył wicemistrzostwo i jest jednym z największych wygranych tego sezonu.

Jeszcze w sezonie 2018/19 Raków Częstochowa rywalizował na zapleczu PKO Ekstraklasy. Dwa sezony później częstochowianie odnieśli największe sukcesy w historii klubu - zdobyli pierwszy Puchar Polski, a także pierwszy medal w lidze. Trener Marek Papszun w bardzo krótkim czasie zbudował jeden z bardziej stabilnych zespołów w polskiej lidze, który lada moment będzie reprezentował Polskę w europejskich pucharach.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Puchar Polski, wicemistrzostwo kraju, a jeszcze dwa sezony temu graliście w niższej lidze. W krótkim czasie zbudowaliście coś niezwykłego. To musi być fajne uczucie dla prezesa.

Wojciech Cygan, prezes Rakowa Częstochowa: Zdecydowanie tak. Nie dość, że są to bardzo dobrzy piłkarze, to jeszcze fajni i porządni ludzie. Współpraca z kimś takim jest dużą frajdą. W Częstochowie w jednym miejscu spotkali się właściciel, który lubi marzyć i te marzenia realizować, do bólu konsekwentny trener, który swoją charyzmą umie zarazić zawodników do swojego pomysłu na zespół, no i sami piłkarze, którzy dostrzegli w tym wszystkim sens, przez co cały czas się rozwijają. W Rakowie jest wiele osób, które mają ten klub w sercu. Myślę, że ta mieszanka spowodowała, że cel został osiągnięty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia nabrał się na jawne oszustwo

Finał Fortuna Pucharu Polski długo nie układał się po waszej myśli. Z czego to wynikało? Presja, rola zdecydowanego faworyta, brak doświadczenia w tego typu meczach?

Po części pewnie każda z tych rzeczy miała wpływ na taką, a nie inną grę. Trema debiutanta, ponadto konieczność zmierzenia się z rolą zdecydowanego faworyta. Nie możemy też zapominać, że Arka nie jest jakąś przypadkową drużyną, która znalazła się w finale na skutek zbiegu okoliczności. To drużyna, która potrafi postawić trudne warunki. Szczególnie w momencie, gdy decyduje się na wariant mocno defensywny, a tak właśnie zagrali przeciwko nam. Zajęło nam sporo czasu, zanim zaczęliśmy rozmontowywać ich blok obronny.

Ewentualna przegrana po tak kuriozalnym golu pewnie mocno by was bolała.

Na pewno, choć z trybun cała sytuacja wyglądała trochę inaczej. Dopiero później, gdy zobaczyłem powtórkę, zacząłem się zastanawiać, jakim cudem piłka znalazła się w naszej bramce. Cóż, gol padł i była to dla nas dodatkowa motywacja.

Słyszałem, że intensywniej świętowaliście po meczu z Piastem Gliwice, a nie po finale Pucharu Polski.

Piłkarze po meczu z Arką od razu po kolacji wsiedli w autokar i pojechali na zgrupowanie przed kolejnym spotkaniem. Nie byłem w środku, więc nie wiem, jak bardzo wesoły był to autobus, natomiast o ich profesjonalizmie świadczy fakt, że parę dni później wygrali bardzo ważny dla układu tabeli mecz z Piastem. A jeśli chodzi o prezesów, to posiedzieliśmy i poświętowaliśmy trochę po meczu w Lublinie, ale po meczu z Piastem było pod tym względem bardziej intensywnie.

Mimo wszystko pewnie żałujecie, że wszystko to odbywało się bez kibiców. Historyczne sukcesy odnieśliście przy pustych trybunach.

Oczywiście, że tak. Cały czas powtarzam, że piłka nożna nie jest tylko dla piłkarzy i działaczy, ale przede wszystkim dla kibiców. To oni mają czerpać z tego radość, przeżywać emocje, mieć wspomnienia - pozytywne lub negatywne. Ten sezon był bardzo specyficzny i dziwny przez brak kibiców na trybunach. Szkoda, bo wyglądało to tak, jakbyśmy co tydzień grali sparingi. Z jednej strony jest u nas radość, ale z drugiej smutek, bo wszystko odbywało się bez kibiców.

Raków staje się dzięki temu coraz bardziej atrakcyjnym kierunkiem dla potencjalnych nowych piłkarzy.

Przed poprzednimi sezonami spędziliśmy sporo czasu na przedstawianiu wizji zawodnikom, których chcielibyśmy pozyskać. Niektórzy pewnie pukali się w czoło albo przynajmniej zastanawiali się, czy ci faceci w ogóle wiedzą, o czym mówią i czy to ma jakiekolwiek racje bytu. Teraz jesteśmy w innej sytuacji i ci, którzy wtedy byli sceptykami, teraz mówią, że jeśli Raków coś powie, to to zrealizuje. Mam nadzieję, że plany na kolejne lata również uda się zrealizować. Być może nawet z jakąś górką, jak to miało miejsce teraz.

Mocno zmieni się wasz budżet na kolejny sezon? Będziecie w stanie rywalizować o zawodników na równi z klubami pokroju Legii?

Pamiętajmy, że Legia na swoją markę pracowała długie lata. W naszym przypadku jest to zaledwie parę sezonów. Oczywiście, wykonaliśmy bardzo ważny krok, również w kontekście budżetu klubu. Odbije się to wyraźnie na plus, natomiast w dalszym ciągu trochę będzie nam brakować do Legii czy zespołów z dużym zapleczem finansowym. Będziemy starać się zasypać tę dziurę, ale nie jest to kwestia jednego dobrego sezonu.

Dział księgowości mocno odczuł wasze ostatnie sukcesy?

Są wydatki, które robi się z pieśnią na ustach. I to nawet w przypadku, gdy kwoty są duże. Premie były ustalone dużo wcześniej. Oczywiście, przed sezonem pewnie nie wszyscy wierzyli, że warunek zostanie spełniony i będzie trzeba wypłacić premie, natomiast ani ja, ani księgowy nie będziemy mieć żadnych problemów z wysłaniem przelewów.

Zagracie w eliminacjach do europejskich pucharów, a wasz dyrektor sportowy powiedział w wywiadzie z "Przeglądem Sportowym", że celujecie w zwycięstwo w Lidze Konferencji Europy UEFA. Ambitnie.

Jest to pewnie pokłosie sposobu rozumowania, który nie jest wcale bardzo odległy od mojego. Jeśli startuje się w jakichś rozgrywkach, to trzeba zakładać również zwycięstwo. Nie chodzi o to, by mówić, że ktoś u nas w klubie zwariował lub nie wytrzeźwiał po świętowaniu. Postaramy się dojść możliwie jak najdalej. Cieszy mnie, że nasz dyrektor sportowy ma ambitne plany, bo będzie to skutkowało dodatkową determinacją w jego pracy na rynku transferowym.

Na jakich pozycjach Raków wymaga wzmocnień na już? W tym sezonie w oczy rzucał się głównie brak bramkostrzelnego napastnika.

Musimy pamiętać, że w polskiej lidze nie ma napastników, którzy strzelają ponad piętnaście goli, poza Pekhartem i Świerczokiem. Okazuje się, że nie jest łatwą sztuką znalezienie bramkostrzelnego napastnika i wkomponowanie go do zespołu. Po drugie, mam wiele szacunku do Gutkovskisa, bo to m.in. jego ważne bramki przesądziły o tym, że znaleźliśmy się w finale Pucharu Polski. Tak samo w meczu z Piastem to on sprawił, że mogliśmy cieszyć się z wicemistrzostwa. Oczywiście, z tyłu głowy zostają te niewykorzystane sytuacje, ale tak jest w przypadku każdego napastnika. Będziemy szukać wzmocnień na pozycji napastnika, ale nie tylko. Odchodzi od nas Kamil Piątkowski, przedłuża się rehabilitacja Tomasa Petraska, więc musimy też myśleć o nowym środkowym obrońcy, przydałby się nam również wartościowy środkowy pomocnik, a podobne uwagi można mieć do bramkarza, wahadłowych czy do "dziesiątki". Mam wewnętrzne przekonanie i przeświadczenie, że każda formacja Rakowa zostanie latem wzmocniona.

Czyli, pół żartem, pół serio, wychodzi na to, że Raków wcale taki dobry nie jest, skoro musicie się wzmacniać na każdej pozycji.

Spokojnie. Raków jest mocny. Jeśli ktoś twierdzi inaczej i będzie głosił teorie, że nasz sukces jest przypadkowy, to chciałbym się z taką osobą kiedyś zobaczyć i porozmawiać na argumenty. To, że ktoś jest dobry, nie znaczy, że nie może być lepszy. Naturalnym jest, że niektórzy zawodnicy nas opuszczą, a w ich miejsce przyjdą jeszcze lepsi. Może być też tak, że za niektórych dostaniemy atrakcyjne oferty, które przyjmiemy. Musimy mieć szeroką kadrę. Są kontuzje, zagramy na trzech frontach, a jest to coś zupełnie innego niż gra wyłącznie na krajowym podwórku.

Jak daleko jest do transferu Artura Sobiecha? Czy jeszcze zbyt wcześnie na konkrety?

Perspektywa nie jest wcale taka odległa, bo w niedzielę kończymy rozgrywki, następnego dnia zawodnicy udadzą się na urlopy i po miesiącu do nas wrócą. Wtedy chcielibyśmy mieć już gotową kadrę na kolejny sezon. Przyjąłem zasadę, że nie komentuję doniesień medialnych, dopóki nie zostaną złożone podpisy pod kontraktem. Na chwilę obecną żadna umowa nie została jeszcze podpisana.

Może wrócić temat Dante Stipicy? Rok temu byliście bardzo zainteresowani.

Niczym dziwnym nie jest, że drużyny walczące o najwyższe cele obserwują rywali na transferowym, jednocześnie starając się ich osłabić, a samemu wzmocnić. Tak jak wspomniałem, nie będę odnosił się do poszczególnych nazwisk. Jest takie piękne hasło, że transfery lubią ciszę. I liczę, że będziemy działać w ciszy, ale skutecznie, tak jak to miało miejsce podczas ostatnich okienek transferowych.

Po tak dobrym sezonie z pewnością dostaniecie sporo ofert za zawodników. Jesteście elastyczni do rozmów, czy raczej zamierzacie stawiać zaporowe ceny?

Ciężko mówić o blokowaniu rozwoju zawodnika, który ma przed sobą perspektywę gry w europejskich pucharach. Jeśli jednak pojawi się oferta, która będzie satysfakcjonowała zarówno zawodnika, jak i klub, a przy tym będziemy mieć przekonanie, że jesteśmy w stanie znaleźć zastępstwo, to pewnie usiądziemy do rozmów z zainteresowanym klubem. Nie oznacza to oczywiście, że finalnie wyrazimy zgodę na transfer. Raków ma swoje cele, a zawodnicy podpisywali umowy w sposób świadomy, wiedzieli na jakie warunki się godzą. Teraz cele są jeszcze bardziej ambitne, dochodzi możliwość pokazania się w Europie, więc mam nadzieję, że spowoduje to u zawodników chęć pozostania w Częstochowie na dłużej.

Ostatnio Bayern Monachium pozyskał Juliana Nagelsmanna za 15 milionów euro. Po trenera Marka Papszuna nikt się nie zgłaszał po tak wybitnym sezonie?

Bayern się nie odzywał. To na pewno. A mówiąc już zupełnie poważne, kiedyś właściciel Rakowa mówił o kwotach ewentualnego wykupu trenera Papszuna. I o ile już tamte kwoty były mało realne dla innych drużyn, to wydaje mi się, że obecnie te kwoty jeszcze wzrosły.

Nie mogę nie zapytać o sam stadion w Częstochowie. Bawiły pana te wszystkie memy z tramwajami?

Polacy mają łatwość do tego, by z pewnych rzeczy szydzić, śmiać się. Poczekajmy na efekt końcowy. Ludzie, którzy tworzyli te memy po pierwszym meczu, po drugim już tego nie robili, bo zobaczyli, że w tym miejscu powstała trybuna. Ktoś powie, że co to za trybunka. W porządku... miasto wraz z wykonawcą robi stadion na miarę możliwości. Głęboko wierzymy, że w perspektywie czasu jako klub damy argumenty ku temu, by w Częstochowie powstał duży obiekt piłkarski, a nasz obecny stadion mógłby służyć na potrzeby szkolenia dzieci i młodzieży.

Ze stadionu Piasta też początkowo szydzili. Że mały. Że wygląda jak supermarket.

A potem Piast się z tego śmiał, bo zdobył mistrzostwo Polski. Z nas też się śmiali, że graliśmy na stadionie, na którym praktycznie jechał tramwaj, a był to bardzo ważny mecz w perspektywie zdobycia wicemistrzostwa.

Rozumiem, że jeszcze nie jest pewne, że w pucharach zagracie w Częstochowie?

Nie jest to pewne. Prace trwają. Mam nadzieję, że najbliższe tygodnie będą pod tym względem intensywne. Głęboko wierzę, że w lipcu stadion będzie gotowy do tego, by grać na nim mecze ligowe, jak i pucharowe.

CZYTAJ TAKŻE: 
Wzruszające słowa ojca Łukasza Piszczka. "Łezka pociekła"
Koniec wątpliwości ws. Roberta Lewandowskiego. Jasne stanowisko Hansiego Flicka

Źródło artykułu: