W minionym sezonie Club Brugge zajęło trzecie miejsce w lidze belgijskiej, ale do Anderlechtu Bruksela i Standardu Liege miało aż osiemnaście punktów straty. Belgowie to teoretycznie najsłabszy zespół, na jaki lechici mogli trafić podczas losowania IV rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej, ale nie można spodziewać się łatwej przeprawy. Wręcz przeciwnie, Kolejorza czeka ciężki dwumecz.
Do kogo można porównać Club Brugge? Zdaniem Jacka Zielińskiego na pewno nie do Grasshoppers Zurych. - Wynik 6:0 ciężko będzie powtórzyć - rozwiewa marzenia trener Lecha. Belgowie są silniejsi nie tylko od Szwajcarów, ale również od polskich drużyn. - Raczej nie można ich porównać do klubów z naszej ligi. Jest to zespół o innym potencjale - przede wszystkim motorycznym. Uważam, że polskie drużyny mają spore braki. Oglądając kilka meczów tego zespołu widać, że są świetnie przygotowani motorycznie. W lidze belgijskiej cały czas się biega, zawodnicy nie stają od pierwszego do ostatniego gwizdka, co robi wrażenie - dodaje Zieliński.
W zeszłym roku Lech o awans do fazy grupowej walczył z Austrią Wiedeń. Wtedy zwyciężył w dwumeczu po dramatycznych okolicznościach. I to właśnie do austriackiego klubu najczęściej porównywani są Belgowie. - Są jakieś cechy podobne. Obie drużyny prezentują podobny poziom, ale nieco inny styl gry - uważa Marcin Kikut, a podobnego zdania jest Sławomir Peszko: - Można powiedzieć, że siły tych drużyn są podobne, ale wszystko okaże się w trakcie meczu. Wiele zależeć będzie od nas - dodaje pomocnik Kolejorza.
Jacek Zieliński, pytany przez dziennikarzy, cofał się również wspomnieniami do pracy w Groclinie Grodzisk Wlkp., gdzie w Pucharze UEFA rywalizował między innymi z Crveną Zvezdą. To jednak nie ten sam poziom, co najbliższy przeciwnik Lecha - Club Brugge to wyższy poziom niż Crvena Zvezda - kończy Zieliński.