Wszystkie oczy fanów i... defensorów Augsburga były w sobotę skierowane w stronę Roberta Lewandowskiego, który potrzebował jednego gola do pobicia rekordu Gerda Muellera.
I gdy wydawało się, że Polak nie da rady zdobyć 41. bramki w sezonie, dokonał tego w ostatniej akcji meczu. Na bramkę rywali uderzył Leroy Sane, piłkę odbił Rafał Gikiewicz, a Lewandowski do niej dopadł, minął bramkarza i trafił do siatki rywali.
Gikiewicz do tego czasu był zaporą nie do przejścia dla napastnika Bayernu Monachium, który pomimo szczelnej obrony miał swoje szanse. W końcu jednak się udało, a swoją ostatnią okazję Lewandowski wykorzystał bezwzględnie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum w A klasie. Czy można mieć większego pecha?!
- Śmiałem się, że wszyscy narzekali, iż Gikiewicz łapie mu wszystko, a na koniec można powiedzieć, że Robert strzelił po jego asyście - przyznał prezes PZPN Zbigniew Boniek w rozmowie z Interia.pl.
Mueller swoją "czterdziestkę" zaliczył w sezonie 1971/1972. Wtedy wydawało się, że jest to wynik nie do pobicia. I przez niemal 50 lat tak właśnie było, aż do 22 maja 2021 roku - od tego dnia to Robert Lewandowski jest nowym rekordzistą Bundesligi w ilości strzelonych goli w jednym sezonie.
Boniek przyznał też, że wyczyn Lewandowskiego pobić będzie niesamowicie ciężko, a jeżeli będzie to możliwe, to dokonać może tego jedynie zawodnik występujący w... Bayernie. - W innym klubie nie ma takiej możliwości. Aby strzelić ponad 41 bramek w sezonie trzeba wygrywać mecze po 4:0 - stwierdził.
Zobacz także:
Robert Lewandowski z rekordem wszech czasów, czyli nigdy nie rezygnuj z marzeń
Wielkie kluby chcą Arkadiusza Milika. Polak dokonał wyboru