Gdy w 2018 roku Chelsea FC biła transferowy rekord jeżeli chodzi o cenę bramkarza, sprowadzając za 80 milionów euro Kepę Arrizabalagę w Londynie byli pewni, że zapewniają sobie spokój między słupkami na długie lata.
Powiedzieć jednak, że Hiszpan rozczarowywał, to nic nie powiedzieć. Kepa regularnie kompromitował się w kolejnych meczach, a kibice ze Stamford Bridge mogli jedynie wspominać czasy, gdy dostępu do ich bramki strzegł fachowiec pokroju Petra Cecha.
Wybawienie nadeszło latem zeszłego roku, co ciekawe, dokładnie z tego samego kierunku, co w przypadku legendarnego Czecha. W 2004 roku to właśnie w Stade Rennais londyńscy skauci wypatrzyli zdolnego 22-latka z Pilzna. 16 lat później z tego samego klubu ściągnięto Edouarda Mendy'ego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie miało prawa się udać! Niesamowity trik gwiazdy
- Kiedy mówimy o tej historii, wówczas zdaję sobie sprawę z drogi jaką przebyłem w mojej karierze. To niesamowite. Ludzie mówią, że ciężka praca popłaca i to prawda - mówił bramkarz po dołączeniu do Chelsea. I nie ma w tym cienia przesady. Jego droga do bramki londyńczyków i finału Ligi Mistrzów była wyjątkowa.
Pośredniak
Mendy nie ma za sobą łzawej historii o wyrywaniu się z biedy, walce o byt w młodości, w której piłka była jedyną nadzieją na lepsze jutro. Pochodził z przeciętnej, średnio zamożnej rodziny.
Swoją karierę zaczynał w lokalnym CS Municipaux Le Havre, z którym sięgnął nawet po Puchar Normandii. To stamtąd trafił do Cherbourga, pierwszego profesjonalnego zespołu w swojej karierze, który grał wówczas w trzeciej lidze.
- Trafił do nas w wieku 19 lat i został tu na trzy sezony - wspominał w rozmowie z goal.com Gerard Gohel, prezydent Cherbourga. - Wszyscy doceniali jego charakter, pozytywne nastawienie do kolegów z drużyny i ludzi z klubu, jego dobroć - dodawał.
Po trzech latach drogi Mendy'ego z Chergbourgiem się jednak rozeszły. Klub spadł do czwartej ligi a Senegalczyk stwierdził, że jest w stanie grać na wyższym poziomie. Nie przedłużył umowy i postanowił poszukać nowego klubu.
- Powiedział nam, że chce grać na lepszym poziomie. Nie dostał jednak szansy - wspominał Gohel.
Mendy próbował znaleźć angaż we Francji, a także w Anglii. Jeździł na testy do klubów grających w League One (trzeci poziom rozgrywkowy w Anglii), jednak ostatecznie nigdzie nie doceniono jego umiejętności.
W wieku 23 lat był bezrobotny. Spędził cały rok bez klubu. Sytuacja zmusiła go do tego, że udał się do biura pośrednictwa pracy.
- Miałem zostać ojcem rodziny, w głowie pojawiły się pytania. Dużą rolę odegrali tu moi bliscy. Gdybym był w gorszym otoczeniu, z pewnością przestałbym grać w piłkę - przyznał Mendy. - Kiedy ktoś pozostaje bez pracy przez rok, nawet przy najlepszej woli na świecie, pojawia się zwątpienie - nie ukrywał.
Ostatecznie szansę dostał w drugiej drużynie Olympique Marsylia.
Wzór dla innych
Gdy w 2015 roku Edouard Mendy szukał jakiejkolwiek pracy, by zarobić na byt swojej rodziny, nie mógł nawet przypuszczać, gdzie znajdzie się sześć lat później. Gdyby wówczas ktoś powiedział mu, że zagra w finale Ligi Mistrzów, zapewne uznałby go za wariata.
Ted Lavie, który grał z Mendym w Charbourgu zapewnia jednak, że dzisiejszy sukces jego dawnego kolegi wcale go nie dziwi. - Zawsze miał świetne cechy fizyczne, ale także psychiczne. Wszędzie, gdzie grał, udowadniał swoją wartość - mówił w rozmowie z ESPN.
Kariera Mendy'ego nabrała rozpędu, gdy po roku spędzonym w rezerwach Marsylii przeniósł się do Stade Reims. Po sezonie w roli zmiennika, kolejny rozpoczął jako pierwszy bramkarz udowadniając, że warto mu zaufać. Miał ogromny wkład w awans swoje drużyny do Ligue 1 puszczając zaledwie 22 bramki w 34 meczach. Rok później natomiast był jedną z najważniejszych postaci zapewniających utrzymanie w elicie.
Formy nie zatracił także po transferze do Stade Rennais. Choć spędził tam zaledwie rok, dał się poznać ze świetnej strony.
- To fantastyczny talent - mówił szkoleniowiec Rennes Julien Stephan po jednym z meczów. - Mendy to ktoś, komu można zaufać, kto zawsze da z siebie wszystko. Poza swoim talentem na boisku, jest także świetnym liderem i doskonałym przykładem dla innych - dodawał.
Ściana
Teraz Mendy buduje swoją historię w Chelsea. Wejście miał wręcz kosmiczne. W pierwszych 12 meczach aż 10 razy zachował czyste konto. Po czasach Kepy dla fanów Chelsea była to rzecz rodem z innej futbolowej planety. W obecnym sezonie Premier League tylko Ederson z Manchesteru City mógł pochwalić się większą liczbą czystych kont (18 do 16). A trzeba tu przypomnieć, że w przeciwieństwie do "The Citizens", którzy w cuglach wygrali ligę, "The Blues" do końca walczyli o miejsce w top 4.
Teraz obaj panowie zmierzą się w bezpośrednim starciu. W sobotni wieczór Mendy rozegra najważniejszy mecz w swojej karierze, finał Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi City. Początek spotkania zaplanowany jest na 21:00.
Czytaj także:
- Czym Bayern Monachium przekonał Dayota Upamecano? Francuz odrzucił oferty innych klubów
- Kolejne problemy Ronalda Koemana. Trafił do szpitala