"Za chudy, za wolny, każdy go przepchnie". Dziś Mahrez udowadnia, jak wielu się myliło

Getty Images / Michael Regan / Na zdjęciu: Riyad Mahrez
Getty Images / Michael Regan / Na zdjęciu: Riyad Mahrez

Kiedyś w tajemnicy uciekał przed mrozem ze Szkocji. W Quimper przez miesiąc przekonywał, że nie jest za wątły by grać w piłkę. Dziś to jedynie mgliste wspomnienia. Riyad Mahrez udowodnił, że talent znaczy więcej, niż warunki fizyczne.

- Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to finał Ligi Mistrzów. Dla mnie to jednak tylko mecz piłki nożnej - stwierdził Riyad Mahrez w rozmowie z goal.com. Algierczyk w ten sposób skomentował czy odczuwa dodatkową presję związaną z rangą spotkania.

Siła psychiczna i szczera miłość do piłki - to dwie cechy, które bez wątpienia odegrały kluczową rolę w drodze Mahreza na szczyt. Trudno jednak by było inaczej, gdy w wieku 18 lat walczył o szansę w czwartoligowym Quimper. Chwilę wcześniej natomiast uciekał w tajemnicy z deszczowej Szkocji po przedłużających się testach w St. Mirren, które okazały się kompletną klapą.

Dziś, w wieku 30 lat, może wejść na piłkarski Olimp. Niegdyś takowym mógł wydawać się dla niego pierwszy kontrakt podpisany z Quimper, w ramach którego mógł liczyć na 750 euro miesięcznie.

Uliczny chudzielec

Największym problemem młodego Riyada od zawsze były jego warunki fizyczne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia nabrał się na jawne oszustwo

- Mówili, że jestem za chudy, że wszyscy mnie przepchną. Miałem dobrą technikę, jednak nie byłem za silny, ani szybki. Zawsze jednak ciężko pracowałem - wspominał po latach w jednym z wywiadów.

Wytykano mu to także, gdy walczył o angaż we wspomnianym Quimper. Do klubu trafił na testy wraz z grupą 20 innych zawodników. Po miesiącu udało mu się przekonać kierownictwo klubu do zaoferowania mu umowy. Początkowo jednak i tak został wysłany do rezerw, które grały na 7. poziomie rozgrywkowym.

- Był graczem ulicznym. Piłki uczył się na podwórku. To była jednocześnie zaleta i wada. To było dobre, ponieważ był doskonałym dryblerem, umiał grać obiema nogami i dobrze wykonywał stałe fragmenty gry. Wadą było jednak to, że taktycznie był zielony - wspominał w rozmowie z "FourFourTwo" jeden z jego pierwszych trenerów Mickael Pellen.

Sam Mahrez zwraca natomiast uwagę na inną ciekawą zaletę swojego "ulicznego pochodzenia".

- Może nie jesteśmy na tym samym poziomie znużenia, co gracze, którzy zaczynali w klubie pokroju Leicester w wieku 14 lat, trenując codziennie, musząc codziennie gdzieś być o określonej porze. Przybyliśmy spoza tego, więc może było to dla nas łatwiejsze. To pomogło niektórym graczom. Pomogło mi, może także pomogło Vardy'emu i N'Golo Kante - mówił po sięgnięciu po historyczne mistrzostwo Anglii z drużyną "Lisów".

Śmierć punktem zwrotnym

Mahrez dorastał w Sarcelles, niebezpiecznej dzielnicy imigrantów leżącej na obrzeżach Paryża. Na jej ulicach nie brakowało nigdy przemocy czy narkotyków, a mieszkańcy zmagali się z chronicznym bezrobociem. Mimo to sam piłkarz nie narzekał na okolicę, w której przyszło mu dorastać. - To dobre miejsce, gdzie wszyscy znają wszystkich - mówił.

Miłość do piłki zaszczepił w Riyadzie ojciec - Ahmed, który sam grał w niższych ligach w Algierii oraz we Francji. - Zawsze był ze mną, chodził ze mną na każdy mecz, by mnie wspierać - wspominał Riyad.

Niestety, Ahmed zmarł, gdy jego syn miał zaledwie 15 lat. Powodem śmierci Mahreza seniora był atak serca. Ojciec gwiazdora "The Citizens" od długiego czasu zmagał się z problemami kardiologicznymi. Rodzina Mahrezów, choć nie należała do skrajnie ubogich, nie była w stanie zebrać dostatecznych funduszy na jego leczenie.

- Po śmierci taty zacząłem być poważniejszy, wówczas zaczęło się prawdziwe życie - wspominał Riyad. Zawodnik nie pogrążył się jednak w żałobie. Zamiast tego całkowicie oddał się piłce.

Mróz i ucieczka na rowerze

Riyad Mahrez futbolowemu mainstreamowi dał się poznać w Leicester City. To właśnie z "Lisami" w 2016 roku sięgnął po jedno z najbardziej sensacyjnych mistrzostw Anglii w historii. Algierczyk był wraz z Jaime'em Vardym głównym motorem napędowym ofensywy "Lisów".

Mało kto jednak wie, że 30-letni dziś zawodnik mógł trafić na Wyspy już 5 lat wcześniej, jeszcze zanim w 2014 roku Leicester zdecydowało się go wykupić za 500 tysięcy euro z Le Havre.

Wówczas Jake Duncan, który zajmował się głównie działaniami promocyjnymi w muzyce, przy okazji dorabiając jako agent piłkarski, zorganizował młodemu Mahrezowi testy w St. Mirren.

- Mój francuski kontakt organizował mecze na przedmieściach Paryża. Długi czas wysyłałem tam scouta, który stwierdził, że muszę przyjrzeć się temu chłopcu - wspominał Duncan w rozmowie z BBC.

Scout się nie pomylił, a Mahrez imponował w Szkocji, będąc testowanym na tle coraz mocniejszych rywali. W sumie na Wyspach spędził 2,5 miesiąca. Jednak choć piłkarsko dawał radę, nie wspomina tego okresu najlepiej.

- Było zimno, padał śnieg. Było tak zimno, że pewnego dnia udawałem kontuzję, by móc się schować w szatni - mówił.

Na drodze do podpisania kontaktu stanął jednak inny problem. Mahrez testowany był przez akademię klubu. W trakcie swojego pobytu w St. Mirren ukończył jednak 18. rok życia, co oznaczało, że o jego zakontraktowaniu nie decydowały już władze akademii, a pierwszego zespołu. Według nich natomiast Algierczyk był zbyt wątły by odnieść sukces w profesjonalnej piłce.

Przedłużające się testy i niemożność dojścia do porozumienia z władzami klubu sprawiły, że Mahrez postanowił się ewakuować.

- Nie pozwolono mi odejść, więc zrobiłem to w tajemnicy. Mój agent powiedział mi: "Riyad, wysłałem ci bilet, od razu jedziesz autobusem, wysiadasz na dworcu w Glasgow i siadasz do pociągu na lotnisko, a potem lecisz do Paryża". Zostawiłem buty na boisku, pożyczyłem rower od gościa z hotelu, zabrałem torbę i wyszedłem nikomu nie mówiąc, nawet na recepcji - wspominał piłkarz. Po powrocie do kraju podpisał natomiast umowę ze wspomnianym już Le Havre.

Teraz ten sam Mahrez, którego przed laty wszyscy skreślali z powodu wątłej budowy może udowodnić, że samozaparciem i ciężką pracą da się osiągnąć wszystko. Już w sobotni wieczór jego Manchester City podejmie w finale Ligi Mistrzów Chelsea FC. Początek meczu o 21:00

Czytaj także:
Czym Bayern Monachium przekonał Dayota Upamecano? Francuz odrzucił oferty innych klubów
Kolejne problemy Ronalda Koemana. Trafił do szpitala

Komentarze (1)
avatar
fismen
29.05.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
patrząc na polskie kadry młodzieżowe to ani on ani np. Cazorla by się u nas nie przebili...a i Messi miałby trudności