W minionym sezonie Silas Wamangituka strzelił 11 goli w rozgrywkach Bundesligi. Był jednym z liderów VfB Stuttgart, a skauci lepszych klubów wzięli go pod obserwację. Pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga piłkarz był jednym z objawień rozgrywek. Jednak po zakończeniu sezonu wyszło na jaw, że zawodnik grał pod fałszywą tożsamością.
Jego klub poinformował, że prawdziwe dane gracza to Silas Katompa Mvumpa. Urodził się 6 października 1998 roku w Kinszasie, a nie jak wcześniej deklarowano rok później. Piłkarz i jego klub tłumaczą, że to wina jego byłego agenta.
- Jeśli chodzi o zmianę nazwiska, to Silas jest tego ofiarą. Będziemy go odpowiednio chronić. Mam wielki szacunek dla niego, że w młodym wieku był prawie sam i nie znając konsekwencji odważył się podjąć kroki w celu wyjaśnienia swojej sytuacji. Będziemy mu pomagać w każdy możliwy sposób - powiedział dyrektor sportowy VfB, Sven Mislintat.
ZOBACZ WIDEO: Jaka będzie przyszłość Grzegorza Krychowiaka? "Ma określoną renomę w Europie i może grać w lepszym klubie"
- W ostatnich latach żyłem w ciągłym strachu i bardzo martwiłem się o moją rodzinę w Kongo. Ujawnienie tej historii było dla mnie trudnym krokiem - dodał Katompa Mvumpa, który ostatnio pauzował z powodu kontuzji.
"Silan padł ofiarą machinacji swojego byłego agenta. Wamangituka nie jest jego prawdziwym nazwiskiem. VfB jest w kontakcie z niemiecką federacją. Po ocenie faktów zakładamy, że ma on ważną licencję i nadal może grać" - głosi komunikat klubu ze Stuttgartu.
"Bild" dodaje, że już w 2019 roku "L'Equipe" ujawniło, że Wamangituka nosi w rzeczywistości inne nazwisko. Wówczas przeniósł się z francuskiego Paris FC do VfB Stuttgart, a jego nowy klub temu zaprzeczał, tłumacząc, że posiada paszport i dokumenty zawodnika potwierdzające jego dane.
Czytaj także:
Niemcy zdeklasowali Łotyszy. Obiecujący ostatni sprawdzian przed Euro 2020
Czesław Michniewicz nie owija w bawełnę. Mówi o problemach Legii Warszawa