"Prawdziwa historia ostatnich wydarzeń". Marek Koźmiński ujawnia kulisy pierwszego starcia z Cezarym Kuleszą

Getty Images / Lars Baron - FIFA / Na zdjęciu: Marek Koźmiński
Getty Images / Lars Baron - FIFA / Na zdjęciu: Marek Koźmiński

Marek Koźmiński i Cezary Kulesza walczą o posadę prezesa PZPN. Pierwsze starcie wygrał były prezes Jagiellonii Białystok, ale Koźmiński się nie poddaje. Na Twitterze odniósł się do zachowania kontrkandydata.

W sierpniu dobiegnie końca kadencja Zbigniewa Bońka w roli prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Wiadomo już, że o to stanowisko walczyć będą Cezary Kulesza i Marek Koźmiński. Obaj prowadzą już kampanię wyborczą w piłkarskim środowisku i walczą o każdy głos.

Tak też było podczas wyboru nowego wiceprezesa do spraw piłki amatorskiej. Głosowanie odbyło się we wtorek i zakończyło wygraną obozu Cezarego Kuleszy, bo to właśnie proponowany przez niego kandydat - Adam Kaźmierczak (prezes Łódzkiego Związku Piłki Nożnej) - dostał rekomendację na to stanowisko.

Starał się o nie również Radosław Michalski, który był kandydatem wspieranym przez Koźmińskiego. Jednak ostatecznie nie brał udziału w wyborach. Wszystko przez decyzję o jawnym głosowaniu, co jest niezgodne ze statutem PZPN.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z mistrzostw". Wszystko jasne! Anglia w finale Euro 2020! [CAŁY ODCINEK]

Koźmiński na ten temat zabrał głos na Twitterze. "Prawdziwa historia ostatnich wydarzeń" - napisał i wytłumaczył, dlaczego Michalski opuścił salę obrad. Wbił także szpilkę swojemu kontrkandydatowi.

"Dlaczego stronnicy Kuleszy tak mocno naciskali, aby widzieć jak głosuje kolega z innego województwa? Czy obawiali się, że niektórzy niezdecydowani oddadzą głos na Radka Michalskiego, gdy nie będzie presji z ich strony? W głosowaniu tajnym głosy mogły rozłożyć się inaczej. Czy niektórzy baronowie obawiali się wyrazić prawdziwe poglądy i dlaczego? A jeśli obawa istniała teraz, to czy ktoś myśli, że takie działania, które ją wywołały, nie będą miały miejsca w przyszłości" - napisał Koźmiński.

Zresztą samo spotkanie miało wyglądać inaczej. "Obaj mieliśmy zaprezentować swoje programy, ale do prezentacji nie doszło, bowiem mój kontrkandydat do siedziby PZPN nie dotarł. Ja natomiast nie zostałem wpuszczony na obrady, mimo że byłem na nie zaproszony i przygotowany" - dodał.

Czytaj także:
"Nadchodzi moment prawdy". Znowu kuszą Cristiano Ronaldo
Tak ma wyglądać nowy Bayern Monachium. W centrum Robert Lewandowski

Źródło artykułu: