Chłopak z trybun zadebiutował w Legii Warszawa. "Łezki poleciały"

Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Kacper Tobiasz
Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Kacper Tobiasz

To był szczególny dzień dla Kacpra Tobiasza. - To zawsze było moje marzenie. Taki najbliższy cel to był właśnie debiut w pierwszej drużynie - powiedział młody bramkarz.

[tag=2478]

Czesław Michniewicz[/tag] dał odpocząć doświadczonemu Arturowi Borucowi, nie mógł też wystawić Cezarego Miszty. Na kontuzji kolegi skorzystał Kacper Tobiasz. 18-latek zachował czyste konto w debiucie z Wisłą Płock (1:0).

Golkiper wciąż jest czynnym kibicem Legii Warszawa. Tobiasz dopiero w dniu meczu dowiedział się, że zagra od początku. Fani skandowali jego nazwisko, gdy pojawił się na murawie.

- Do momentu wyjścia na boisko nie czułem w ogóle stresu. Nie przyjąłem do siebie myśli, że dzisiaj wychodzę w pierwszym składzie i gram. Gdy wyszedłem na boisko i usłyszałem kibiców skandujących moje imię, to od razu coś tak we mnie ruszyło. Lekki stres się pojawił, ale uważam, że sobie z nim poradziłem. Uważam też, że debiut jak najbardziej na plus - skomentował na pomeczowej konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjął piłkę na własnej połowie, a potem... Coś nieprawdopodobnego!

W minionym sezonie Tobiasz grał w trzecioligowych rezerwach "Wojskowych". Bramkarz wystąpił w 20 spotkaniach i sześć razy nie dał się pokonać.

- Wydaje mi się, że większy stres jest na konferencji niż na boisku. Reakcji było wiele. Na początku nie potrafiłem w to uwierzyć. Przez chwilę nie dowierzałem, że to się dzieje. To zawsze było moje marzenie. Taki najbliższy cel to był właśnie debiut w pierwszej drużynie. Jak już przyswoiłem tę myśl, to nie będę ukrywał, łezki poleciały, bo jednak związany jestem z tym miejscem i znaczy to dla mnie naprawdę wiele - dodał.

Michniewicz chwalił postawę swojego podopiecznego. - Żartowaliśmy, że zrobimy kinderbal przy Łazienkowskiej dzisiaj o 20 i tak też było, bo grało wielu młodych zawodników. Począwszy od Kacpra, to najważniejsza rzecz dla bramkarza, że debiutujesz w ekstraklasie, będąc jeszcze czynnym kibicem na Żylecie i nie wpuszczasz bramki. Myślę, że to piękny wieczór dla niego i nagroda za postawę. Trochę okoliczności mu sprzyjały, bo nieszczęście jednego zawodnika jest szczęściem drugiego. Wykorzystał to - oznajmił trener.

- Nie przypominam sobie, by popełnił jakieś większe błędy, może raz źle wybił piłkę. Później już wybijał w prosty sposób, nie bał się otwierać gry, dobrze radził sobie na przedpolu. Grał jak na rutynie, której jeszcze nie ma skąd wziąć. Grał jak w rezerwach, tam potrafił świetnie bronić. Koledzy z Żylety go nie sparaliżowali tym dopingiem. Od początku skandowali jego nazwisko, ale wszystko było ok. Prosiłem go tylko na odprawie, żeby wyłączył telefon, bo jak się skład przedostanie gdzieś do mediów, to za chwilę będzie dostawał sms za sms-em i nie będzie mógł skoncentrować się na na meczu - zdradził Michniewicz.

Czytaj także:
Legia Warszawa zrealizowała plan minimum rezerwowym składem
Zaskakujące wybory Czesława Michniewicza. "Żartowaliśmy, że zrobimy kinderbal"

Źródło artykułu: