Tomasz Bobel - z boiska do sklepu

Podczas kariery dzielił szatnie z przyszłymi gwiazdami niemieckiej piłki, dziś jest pracownikiem sklepu kibica Bayeru Leverkusen. Na koniec kariery legendarny trener powiedział Tomaszowi Bobelowi zaskakujące słowa.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Tomasz Bobel (z lewej) Getty Images / Christof Koepsel/Bongarts / Na zdjęciu: Tomasz Bobel (z lewej)
Bobel wyjechał do Niemiec 23 lata temu. - Do Kolonii jechałem samochodem, na polskich drogach można było sobie zęby wybić od nadmiaru dziur - śmieje się były bramkarz. - Nie było autostrad, na granicach się stało. Ale dziś Polska wygląda pięknie - porównuje. Ze Śląska Wrocław Tomasz Bobel ruszył do Fortuny Koeln (1998-00). Później trafił do MSV Duisburg (2000-03) i Erzgebirge Aue (2004-08). Był solidnym bramkarzem, który miał w Niemczech dobrą renomę. W 2. Bundeslidze zagrał ponad 160 spotkań, a gdy miał 35 lat, zgłosił się po niego Bayer Leverkusen.

Normalne życie

A po karierze, gdy Bobel był trenerem bramkarzy w jednym z klubów z niższych lig w Niemczech, Bayer zaproponował mu pracę. - Otwierali nową sieć sklepów i zapytali, czy chciałbym spróbować. W klubie wiedzieli, że kształciłem się w tym kierunku. Skończyłem szkołę handlową i uznałem, że praca w sklepie kibica będzie niezłym przetarciem - opowiada nam były piłkarz.

I tak Bobel zostawił boisko i zajął się przyziemnymi obowiązkami. - Zamawiam towar, sprzedaje klubowe gadżety: koszulki, pamiątki, także bilety meczowe. Czasem pracuję też na stadionie przy okazji ważniejszych spotkań drużyny - wymienia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rośnie nowa gwiazda futbolu. Przepiękny gol!
Bobel musiał przyzwyczaić się do innego funkcjonowania. W sklepie fana jest zatrudniony od czterech lat. - To całkiem inne życie, pracuje od 10 do 18. Jest tak... normalnie - puszcza oko. I porównuje: - Nie jest to gorsze życie, po prostu inne. Wcześniej, grając w piłkę, miałem na przykład więcej czasu wolnego. W sklepie czasem trudno wysiedzieć tyle godzin, bo nogi noszą, ale w jakimś stopniu jestem przy piłce i mi to pasuje. Mam dobrego pracodawcę i fajnie, że mogłem zostać w Leverkusen - komentuje.
Tomasz Bobel w sklepie kibica Bayeru Leverkusen Tomasz Bobel w sklepie kibica Bayeru Leverkusen
Wizualnie Bobel niewiele się zmienił. Ma sylwetkę "piłkarską" i fryzurę jak za czasów kariery. - Rozpoznają mnie głównie starsi kibice. Niekiedy rzucają mi piłkę, łapię z zamkniętymi oczami. Co to dla emerytowanego bramkarza. Refleks się po prostu ma - śmieje się.

Heynckes zaskoczył

Kariera Bobela to przede wszystkim występy w drugiej lidze niemieckiej. W Bundeslidze bramkarz nie zdołał zadebiutować. - Czasem jeszcze myślę sobie o tych czasach: co mogłem zrobić lepiej. Wszystkiego nie da się poprowadzić idealnie. W Duisburgu straciłem trochę zdrowia, moje problemy z urazami trwały w sumie 2 lata, co zatrzymało moją karierę. Ale później dobrze pokazałem się w Aue i po krótkiej przygodzie w Azerbejdżanie, w Neftci Baku, podpisałem kontrakt w Leverkusen - wspomina.

W 2009 r. Bobel trafił na przyszłe gwiazdy niemieckiej piłki. Był rezerwowym Bayeru, w którym zaczynali błyszczeć m.in. Toni Kroos czy Michael Ballack. Leverkusen trenował wówczas legendarny Jupp Heynckes. - Gdy odchodził, powiedział mi: "Bobo, super, że mogliśmy razem pracować. Gdybyśmy spotkali się wcześniej, miałbyś 200 meczów, ale w Bundeslidze". Zaskoczył mnie, to było naprawdę miłe - wspomina Bobel. - Są gorsze i lepsze kariery. Ja ze swojej jestem zadowolony, choć wiem, że można było wycisnąć trochę więcej. Szkoda, że nie było mi dane dotknąć Bundesligi - ocenia.

Teraz golf

Bobel zakończył karierę w 2014 roku, na koniec był jeszcze graczem drugiej drużyny Bayeru. Teraz niechętnie chodzi na stadiony. - Za dużo tego chyba było wcześniej, dlatego wolę kanapę w domu, dobre ciacho i piwko - uśmiecha się.
Tomasz Bobel z prawej. W środku Michael Ballack - 98-krotny reprezentant Niemiec Tomasz Bobel z prawej. W środku Michael Ballack - 98-krotny reprezentant Niemiec
- Z piłki brakuje mi najbardziej zgrupowań, bardzo lubiłem na nie jeździć. Fajna była też rywalizacja, dlatego musiałem znaleźć sobie "zastępstwo". Zacząłem grać w golfa - opowiada o nowej pasji. - To naprawdę superuczucie, gdy trafi się czysto w piłeczkę, a ta poleci sto metrów. Porównałbym je do emocji po obronionym rzucie karnym. Z tym że na boisku mogłem wydrzeć "maskę', a na polu golfowym trzeba być opanowanym. Szkoda, bo zawsze lubiłem ryknąć. Tylko ta cisza mnie delikatnie uwiera w golfie - porównuje.

A może znowu Śląsk?

Były piłkarz nie wyklucza powrotu do kraju. Kilka lat temu odwiedził były klub, Śląsk Wrocław i przyznał, że "to jego druga rodzina". Bobel to wychowanek Śląska, w jego barwach zagrał 52 razy w ekstraklasie. Zawodnikiem drużyny był w latach 1993-98. - Na razie trudno mi opuścić Niemcy, spędziłem tu całe dorosłe życie. Ale myślałem nad powrotem, bo mam dziewczynę z Polski - opowiada. - Może za dwa, trzy lata? Nie wykluczam. A gdyby jeszcze była możliwość powrotu do Śląska Wrocław? Dlaczego nie! - kończy Tomasz Bobel.

Zarobki Grosickiego w Pogoni? Może zakręcić się w głowie

Jak Cezary Kulesza zbudował swoją potęgę? "Podlasie wciągnął nosem"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×