[tag=6673]
Miralem Pjanić[/tag] do FC Barcelona dołączył latem zeszłego roku z Juventusu. W przeciwnym kierunku powędrował natomiast wówczas Arthur. Ostatecznie jednak żadna ze stron nie mogła uznać tego ruchu za udany. Swojego żalu, w rozmowie z hiszpańską "Marcą", nie ukrywał sam Pjanić.
- Zawsze podobała mi się gra Barcelony. Kiedy w niej byłem, widziałem z bliska wszystkich graczy, z którymi marzyłem o wspólnej grze. Nie spodziewałem się jednak tak skomplikowanej sytuacji - wyjawił zawodnik.
Sytuacją, o której mówi Pjanić, była jego relacja z Ronaldem Koemanem, a w zasadzie jej brak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie można się nie wzruszyć. Reakcja ojca znanego piłkarza mówi wszystko
- Po dziewięciu latach we Włoszech byłem gotowy na ten krok, to był właściwy moment. Trafiłem jednak na trenera, który, nie wiem... Wolałbym, aby mówiono mi coś bezpośrednio, tak jednak nie było. To był bardzo dziwny sposób komunikacji, po raz pierwszy czegoś takiego doświadczyłem. On nie chciał odpowiedzialności ani konfrontacji. Myślę, że sobie z tym nie radził - wyjaśnił Pjanić.
Jak podkreślił 31-latek, Koeman nawet nigdy specjalnie nie zabiegał o to, by z nim porozmawiać o jego sytuacji.
- Wyjątkiem był może jeden dzień na początku tego sezonu, gdy przyszedł i zapytał o moją sytuację. Powiedziałem mu, że chcę grać na najwyższym poziomie. Przyszedłem z Serie A z czterema mistrzowskimi tytułami, setką meczów w Lidze Mistrzów i jej finałem. Mam doświadczenie i wiem, co potrafię. Może nie podobało mu się to, że powiedziałem, że chcę grać bardziej otwarcie - dodał Pjanić.
Ostatecznie Pjanić w minionym okienku transferowym odszedł na roczne wypożyczenie do Besiktasu. Co ciekawe, turecki klub będzie mu wypłacał zaledwie 1/3 dotychczasowej pensji. Reszty zawodnik się po prostu zrzekł.
Czytaj także:
- Obiecujący transfer Radomiaka. Młodzieżowy reprezentant Portugalii pozyskany z FC Porto
- Kylian Mbappe odrzucił kosmiczne pieniądze!