Marzec 2021. To był jeden z kluczowych momentów w poprzednim sezonie dla Roberta Lewandowskiego. Podczas meczu reprezentacji Polski z Andorą, "Lewy" musiał zejść z boiska już w 63. minucie. Gdy je opuszczał, na jego twarzy widać było grymas bólu, a sztab medyczny kadry przyłożył mu lód na prawe kolano.
Kilkanaście godzin później wszystko było już jasne. Badania kliniczne i obrazowe wykazały uszkodzenie więzadła pobocznego prawego kolana. Na skutek kontuzji, najlepszy gracz świata opuścił mecz z Anglikami na Wembley, cztery spotkania Bayernu Monachium w Bundeslidze oraz dwumecz Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain.
Dlaczego był to kluczowy moment? Polska po porażce na Wembley (1:2) być może straciła szanse na awans na mistrzostwa świata z pierwszego miejsca, a oprócz tego Bayern odpadł w rywalizacji z PSG w LM. To oznacza, że o najlepszych indywidualnych nagrodach za poprzedni sezon, Robert może raczej zapomnieć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie można się nie wzruszyć. Reakcja ojca znanego piłkarza mówi wszystko
- Nie, nie żałuję tego na pewno. To, co się zdarzyło, to zbieg jakiegoś pecha. Tak naprawdę taka kontuzja mogłaby się przydarzyć nawet w domu idąc po schodach - przyznał "Lewy" na łamach Canal +.
Grać czy nie?
Minęło pół roku i mamy przed sobą prawdziwe deja vu. Przed ważnym meczem z Anglią, Polacy zagrają mało prestiżowy pojedynek, tym razem z San Marino. Nawet bez Roberta Lewandowskiego w składzie, Biało-Czerwoni bez żadnych problemów powinni ograć niżej notowanego rywala.
- Uważam, że decydujące będą jego odczucia. Jeśli czuje się w dobrej formie i co najważniejsze, jest w pełni zdrowy, to nie widzę przeciwwskazań do jego gry - mówi dla WP SportoweFakty Tomasz Frankowski, były reprezentant Polski.
Frankowski zagrał w kadrze Polski 22 spotkania, w których strzelił 10 bramek. Porównał Lewandowskiego do samego Cristiano Ronaldo, który mimo 36 lat na karku, imponuje przygotowaniem fizycznym.
- Robert wydaje się maszyną w stylu Cristiano Ronaldo. Jako jedyny dorównuje Portugalczykowi w obecnych czasach. Niedawno Ronaldo zdobył 111. bramkę i pobił rekord wszechczasów w ilości strzelonych goli w kadrze. Robert na pewno chce dobić przynajmniej do liczby 80 - tłumaczy.
Selekcjoner Paulo Sousa na pewno będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Wątpliwe jednak, aby suwerennie podjął decyzję ws. Lewandowskiego.
Frankowski: Oni ze sobą dużo rozmawiają i nikt nie podejmie decyzji bez wiedzy Roberta. Jestem przekonany, że wspólnie znajdą najlepsze rozwiązanie.
W głowie Anglia
W niedzielę reprezentacja zagra z San Marino, jednak w głowach kadrowiczów Paulo Sousy jest już środowy pojedynek z Anglią na PGE Narodowym. To szczęśliwe miejsce dla Polaków. Biało-Czerwoni rozegrali na stołecznym obiekcie 28 spotkań: 18 wygrali, 8 zremisowali i tylko 2 przegrali. Ostatniej porażki na Stadionie Narodowym doznali 7,5 roku temu - 5 marca 2014 roku w meczu towarzyskim ze Szkocją (0:1).
Problem w tym, że na Anglię trzeba wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, aby myśleć o zdobyciu trzech punktów. W ostatnim meczu z Albanią na kadrę spadła fala krytyki. I to mimo zwycięstwa 4:1.
- Nie mam pojęcia, co można poprawić w ciągu kilku dni. Myślę, że w sferze mentalnej są największe rezerwy. Oprócz tego można dopracować defensywę, gdyż widzieliśmy, że Albańczycy stworzyli nam sporo problemów. Strzelili gola, powinni mieć także rzut karny. To za dużo, jeśli chcemy konkurować z Anglikami, którzy przejechali się po Węgrach - dodaje Frankowski.
Początek meczu San Marino - Polska w niedzielę o godz. 20:45.
Zobacz także:
Brzęczek nie umiał obchodzić się z najlepszym piłkarzem świata. Sousa potrafi
FIFA reaguje po skandalu na Węgrzech