To był idealny mecz dla Czesława Michniewicza. Trener Legii czułby się raczej nieswojo, gdyby jego zespół grał pięknie i ofensywnie. Szkoleniowiec ma chyba większą satysfakcję, gdy wytrąci lepszego rywala z równowagi. Legia tak właśnie zagrała w Moskwie: mądrze przeszkadzała rosyjskiej drużynie, kontrolowała zagrożenie pod swoją bramką, a w końcówce meczu "przycisnęła" i skończyło się to powodzeniem. Spartaka pogrążył Lirim Kastrati, a Michniewicz wycisnął z tego meczu wszystko.
Legia spotkaniem z wicemistrzem Rosji potwierdziła, że będzie liczyła się w walce o awans do dalszej fazy Ligi Europy. Zaraz po losowaniu wydawało się to niemożliwe, ale teraz już jest. Co prawda trzecie miejsce w grupie gwarantuje grę w Lidze Konferencji na wiosnę, ale to wcale nie musi być plan maksimum zespołu Michniewicza.
Spartak był drużyną w zasięgu Legii, może trochę lepszą, ale w tym sezonie mistrz Polski pokazał już, że potrafi osiągać wyniki ponad stan. Tak było w poprzednich spotkaniach kwalifikacyjnych do pucharów - z Dinamem Zagrzeb na wyjeździe i w dwumeczu ze Slavią Praga.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramka-marzenie! Można oglądać do znudzenia
Dalej też nie musi być strasznie. Ze Spartakiem u siebie Legia ma jeszcze większe szanse na wygraną. Poza zasięgiem wydaje się Leicester City i to z wielu względów: siły rażenia i faktu, że Anglicy nie zamierzają odpuszczać tych europejskich rozgrywek. Ale już inaczej ma się to w przypadku SSC Napoli. Dla Włochów występy w Lidze Europy to potwarz. Priorytetem dla Napoli była Liga Mistrzów, dlatego klub Piotra Zielińskiego walczy o nią w tym sezonie.
Legia wróciła na europejskie salony po pięciu latach przerwy. Po wielu rozczarowaniach i kompromitacjach. W pewnym momencie mistrz Polski stał się synonimem obciachu w Europie. Gdy Robert Lewandowski zdobywał Ligę Mistrzów w poprzednim sezonie, Legia trzy dni później była już za burtą kwalifikacji do nowej edycji. Po pięciu latach posuchy Legia znowu daje radość polskim kibicom. Wraca w wielkim stylu i tak jak dziesięć lat temu - jej droga zaczyna się w Moskwie.
Ojciec Grzegorza Krychowiaka: To przeszło wszelkie granice!
Dariusz Mioduski: Nie jest różowo, ale finanse to nie jest mój największy problem