Bramkarz i środkowi obrońcy kluczem do sukcesu

Dolcan sensacyjnie zwyciężył w sobotnim meczu z Widzewem rozegranym na obiekcie podwarszawskiej drużyny. Mimo tego, że działacze z Ząbek odstąpili jedną z trybun kibiców Dolcanu sympatykom Widzewa oraz mimo ogromnej przewagi, jaką miał Widzew w niektórych fragmentach meczu to defensywa gospodarzy sobotniego spotkania oraz bramkarz Dolcanu byli nie do pokonania.

Pogoda panująca w Ząbkach w sobotnie popołudnie nie zachęcała mieszkańców Ząbek do pójścia na kameralny stadion Dolcanu. Jednak nazwa Widzew Łódź przyciąga nawet kibiców drużyn z miejscowości, gdzie większość to sympatycy Legii Warszawa. Stadion w Ząbkach wypełnił się po brzegi. 800. kibiców Widzewa oraz 1300. sympatyków Dolcanu stworzyło prawdziwie wspaniałą atmosferę piłkarskiego święta, o jaką trudno w podwarszawskiej miejscowości. Rzecznik klubu na konferencji pomeczowej przyznał, że we wczorajszym meczu został pobity rekord frekwencji na stadionie w Ząbkach.

Chociaż Widzew był murowanym faworytem, a Dolcan miał ostatnio problemy ze skutecznością, to piłkarze i działacze Dolcanu liczyli na dekoncentrację graczy Widzewa spowodowaną zamieszaniem wokół wtorkowego uchylenia degradacji łódzkiego klubu. Okazało się to prawdą, gdyż mimo wielu sytuacji, jakie mieli ofensywni zawodnicy Widzewa piłka nie znalazła drogi do bramki. Paweł Janas trener gości zrezygnowany po meczu mówił: Graliśmy bokami, mieliśmy dośrodkowywać w pole karne a to, co z tego wychodziło to już tylko zależało od piłkarzy. Morze to kwestia presji jaka ciążyła na zawodnikach w ostatnich minutach spotkania przy takim wyniku.. Najaktywniejszym piłkarzem Widzewa był Marcin Robak, który oddal kilkanaście strzałów na bramkę rywala i kierował całą grą ofensywną Widzewa, jednak miał on często problemy z przyjęciem piłki, co nie zdarza się często zawodnikowi takiej klasy.

W 25. minucie stadion wpadł w euforię, kiedy to Maciej Tataj wykorzystał pierwszą sytuację bramkową Dolcanu i zdobył gola. Ciekawie zrobiło się także w 40. gdyż nad Ząbkami zawisła czarna chmura i przyniosła wielką burzę. Kibicom na stadionie mogło się wydawać, że zostało wyłączone oświetlenie boiska, którego jak wszyscy wiedzą oczywiście na obiekcie Dolcana nie ma.

Końcówka spotkania w wykonaniu gości to nawałnica ataków na bramkę Rafała Misztala, który był zdecydowanie najlepszym graczem spotkania. Po meczu przychylnie o jego grze wypowiadał się Marcin Sasal: Rafał Misztal zagrał dzisiaj bardzo dobry mecz i razem z dwoma środkowymi obrońcami byli kluczowymi zawodnikami w naszej drużynie.

Paweł Janas z kolei nie mógł zrozumieć postawy swoich zawodników, którzy w ostatnich 10. minutach spotkania nie pozwalali piłkarzom Dolcanu wyjść dalej z piłką niż na 40. metr przed bramką Misztala. Ich ataki nie przynosiły jednak skutku a niektóre zagrania pomocników Widzewa świadczyły o braku pomysłu na grę.

Ja nie kazałem wbijać piłek w pole karne cały czas w samej końcówce spotkania. W założeniach przedmeczowych mieliśmy grać bokami ale to miały być dośrodkowania na napastników a nie chaotyczne wrzutki z każdego miejsca na boisku. W końcówce wszyscy się rzucili na bramkę, przesunąłem Bieniuka do przodu i wszystkich innych graczy ofensywnych w pole karne Dolcanu, ale nic nam dzisiaj nie szło. - mówił były selekcjoner reprezentacji Polski.

Źródło artykułu: