Los chińskiego giganta wisi na włosku

Guangzhou Evergrande było projektem tworzonym z rozmachem, jakiego nie powstydziliby się najwięksi giganci europejskiego futbolu. Teraz jednak, w obliczu bankructwa właściciela, jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Logo Evergrande Getty Images / Long Wei / Costfoto/Barcroft Media / Na zdjęciu: Logo Evergrande
To może być jedno z największych bankructw ostatnich kilku, jeśli nie kilkunastu, lat. Z ogromnymi problemami finansowymi zmaga się chiński gigant Evergrande. Jedną z "ofiar" potencjalnego upadku dewelopera może być Guangzhou Evergrande - klub, którego ambicje wykraczały daleko poza same Chiny.

Echa aż za oceanem

China Evergrande (wcześniej znane jako Hengda) to deweloper, który sprzedawał nieruchomości osobom o średnich i wyższych dochodach, działając w ponad 280 miastach.

Gigant aktualnie zmaga się z ogromnymi problemami finansowymi. Dług Evergrande przekracza 300 mld dolarów. Nie pomaga ani masowa przedsprzedaż nieruchomości, ani liczne rabaty, mające przyciągnąć nowych klientów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się stało?! Po trzech sekundach prowadzili 1:0

Kłopoty dewelopera mają ogromne reperkusje na całym świecie. Pogłoski o możliwym upadku Evergrande wywołały m.in. znaczące spadki na amerykańskiej giełdzie. Część analityków dopatruje się nawet analogii do sytuacji z lat 2008-2009, gdy bankructwo banku Lehman Brothers doprowadziło do globalnego kryzysu.

Z kolei zdaniem ekonomistów Banku Pekao, problemy sektora deweloperskiego w Chinach mogą przynieść załamanie na rynku budowlanym i przecenę szeregu surowców powiązanych z budownictwem (stal, aluminium, miedź). Przecena cen nieruchomości to natomiast potencjalne zagrożenie dla sektora bankowego.

Kibice zastanawiają się za to, co dalej z projektem sportowym firmowanym przez Evergrande.

Wychować mistrzów świata

Guangzhou Evergrande to bezsprzeczny dominator na chińskim podwórku piłkarskim. "Południowochińskie Tygrysy", bo taki przydomek nosi klub, w ostatnich 10 latach, tylko dwukrotnie nie sięgnął po mistrzostwo kraju. Oczywiście w obu przypadkach zostawał wicemistrzem. Warto tu dodać, że Evergrande przejęło klub w 2010 roku. Wówczas klub drugoligowy.

Jednak Guangzhou to nie tylko maszynka do zdobywania kolejnych pucharów. To projekt znacznie wykraczający poza ramy standardowego klubu.

Już w 2012 roku w Qinguyan, nowi właściciele drużyny otworzyli największą na świecie akademię piłkarską. Cała inwestycja kosztowała 156 milionów dolarów. Gdy jednak tworzy się tak gigantyczny projekt w 10(!) miesięcy, trzeba się liczyć ze sporym wydatkiem. Wówczas jednak nikt nie przejmował się gigantycznymi kosztami.

Kompleks ma wszystko czego potrzeba. Akademiki dla młodych adeptów futbolu, mieszkania dla trenerów, a co najważniejsze - ponad 50 boisk! Na jego terenie znaleźć można nawet supermarkety. Od początku postawiono także na jakość szkolenia, ściągając 24 hiszpańskich trenerów.

Xi Jinping, sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin, a prywatnie wielki fan piłki nożnej, miał nawet nadzieję, że tak ogromna baza szkoleniowa w niedługim czasie doprowadzi do tego, że reprezentacji Państwa Środka sięgnie po mistrzostwo świata.

Przebić Camp Nou

Evergrande zdecydowanie nie żałowało pieniędzy na swój projekt sportowy. Oprócz wspomnianej akademii, inną imponującą inwestycją miał być ogromny stadion mogący pomieścić 100 tysięcy kibiców, co uczyniłoby go trzecim największym obiektem świata. Zresztą wystarczy spojrzeć na wizualizacje, by zrozumieć rozmach towarzyszący władzom klubu.

Budowa, która rozpoczęła się w kwietniu zeszłego roku, a która ma pochłonąć blisko 1,5 miliarda euro, miała zakończyć się w grudniu 2022 roku. Dziś jednak nie wiadomo, czy "Kwiat Lotosu" kiedykolwiek powstanie. Zresztą nawet gdyby powstał, być może nie byłoby komu na nim grać.

Pomoże państwo?

Dziś przyszłość Evergrande wisi na włosku. Co zatem zrozumiałe, byt klubu stał się sprawą drugorzędną. Wiele wskazuje na to, że w Chinach pogodzono się już z tym faktem.

Chińskie media donoszą, że Guangzhou może zostać przejęte przez rząd. W internecie krąży list, który miał zostać napisany przez szefa związku piłkarskiego działającego w prowincji Guangdong. List, skierowany do najwyższego urzędnika miejskiego ds. sportu, nawołuje do rozpoczęcia prac nad "planem przejęcia" klubu. Informacje te miała potwierdzić także osoba dobrze zaznajomiona z sytuacją klubu.

Wygląda zatem na to, że najbliższe tygodnie będą chwilą prawdy dla przyszłości azjatyckiego giganta.

Czytaj także:
Niesamowite sceny podczas meczu Liverpoolu! To nagranie z trybun chwyta za serce
Tomas Podstawski ma nowego pracodawcę. Niespodziewany wybór

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×