Michniewicz jest królem gry defensywnej

PAP / Leszek Szymański  / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

Gdyby w polityce zatrudniano najlepszych ekspertów, Czesław Michniewicz zostałby Ministrem Obrony Narodowej. Fantastyczna organizacja gry w defensywie dała Legii drugie zwycięstwo w Lidze Europy. Jeszcze bardziej sensacyjne niż pierwsze.

[tag=2478]

Czesław Michniewicz[/tag] znowu udowodnił, że jest absolutnym mistrzem gry defensywnej. Jego Legia Warszawa wygrała z Leicester City 1:0 całkowicie zasłużenie. Co więcej, mogła wygrać wyżej. Postawa Legii w tej edycji Ligi Europy to wielka sensacja.

Spartak Moskwa (pokonany na wyjeździe także 1:0), Leicester - optymiści pewnie liczyli na dorobek między jednym a trzema punktami. Każdy punkt po dwóch kolejkach byłby dobry. A tymczasem jest ich sześć i Legia prowadzi w tabeli trudnej grupy (jest w niej jeszcze Napoli).

W meczu z Anglikami Legia zagrała świetną pierwszą połowę, a w drugiej przetrwała. I mogła wygrać wyżej, ale Mahir Emreli nie podał, gdy powinien, zaś Lirim Kastrati i Tomas Pekhart nie wykorzystali swoich stuprocentowych szans.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny gol w wykonaniu kobiety! Bramkarka nie mogła nic zrobić

Trzeba pamiętać, że Legia grała bez Artura Boruca oraz bez Luquinhasa, a więc Michniewicz stracił ważne atuty z przodu i z tyłu.

Legia przetrwała, ale też nie było tak, że broniła się rozpaczliwie. Raczej broniła się mądrze. Trener rywali Brendan Rodgers, a więc mistrz Michniewicza, nie docenił szkoleniowca, dla którego był wzorem. Wystawił mocno rezerwowy skład, choć oczywiście nawet w takim zestawieniu niewielu dawało Legii szanse.

Michniewicz wykorzystał to i do przerwy wcale rywale nie mieli żadnej przygniatającej przewagi. W posiadaniu piłki zawodnicy z Premier League mieli zaledwie 52 procent. W strzałach lepsza była Legia. Drużyna z Warszawy toczyła wyrównany bój. Świetnie radził sobie w końcu Bartosz Slisz, który doskonale grał w destrukcji, ale też dobrze wyprowadzał piłkę, czego efektem była bramka.

Znowu znakomicie grał blok defensywny. Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska i Maik Nawrocki to prawdziwa zapora. Pozyskanie Nawrockiego to jeden z najlepszych ruchów transferowych w ostatnim czasie. Zresztą, tak jak krytykowaliśmy wiele razy dyrektora sportowego klubu z Warszawy Radosława Kucharskiego, to trzeba przyznać, że nowi zawodnicy w europejskich pucharach sprawdzają się.

Bardzo mocnym punktem jest Ukrainiec Ihor Charatin, coraz ważniejszą postacią jest Portugalczyk Josue, który wygląda jakby wciąż miał jeszcze spore możliwości. W ataku kolejną bramkę strzelił Emreli. W 10 meczach w Europie ma w tym sezonie już 6 bramek. To jest naprawdę coś. Świetnie wyglądał jako zmiennik Kastrati. Szkoda, że jego strzał w cudowny sposób wybronił Kasper Schmeichel, ponieważ akcja skrzydłowego była warta powtórek telewizyjnych.

Oczywiście statystyki pomeczowe wyglądają niekorzystnie dla Legii (10:17 w strzałach, 38:62 w procentach posiadania piłki), ale to pozory. Oczywiście, Legia się broniła w drugiej połowie, ale to efekt wyniku.

Legia pokazała, że grając mądrze, broniąc się i szukając szansy w szybkim ataku, może dziś osiągnąć dobry wynik nawet w meczach z potentatami. Dzięki temu do tej pory w europejskich pucharach zarobiła już ponad 27 milionów złotych, co jest jasnym sygnałem dla właściciela, który wcześniej prowadził klub raczej w sposób oszczędny. Jeśli chcesz zarobić, musisz zainwestować.

Źródło artykułu: