"Krótko po meczu z Górnikiem dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci mamy Kuby Kamińskiego. Dziś wyszedł na boisko i dał z siebie wszystko, a kolegów z szatni poinformował o tym dopiero po końcowym gwizdku. Kamyk, wyrazy współczucia od całej niebiesko-białej rodziny" - pisał Lech Poznań na początku marca ubiegłego roku.
Działo się to tuż po meczu z Górnikiem Zabrze (4:1), w którym Jakub Kamiński wyszedł w podstawowym składzie i spędził na boisku ponad godzinę. Wytrwał, choć kilkadziesiąt godzin wcześniej zmarła jego matka.
Chciał zagrać dla matki
Nie chciał wolnego, nie informował o rodzinnej tragedii kolegów z szatni, ani trenerów. Poprosił nawet ojca, by ten też nie przekazywał niczego w klubie. Zależało mu, by wyjść na boisko i zagrać dla mamy. Dopiął swego - tak jak wcześniej ona, gdy konsekwentnie wspierała karierę syna.
Krótko po meczu z Górnikiem dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci mamy Kuby Kamińskiego. Dziś wyszedł na boisko i dał z siebie wszystko, a kolegów z szatni poinformował o tym dopiero po końcowym gwizdku.
— Lech Poznań (@LechPoznan) March 3, 2020
Kamyk, wyrazy współczucia od całej niebiesko-białej rodziny. pic.twitter.com/JC0qzgoD5p
Emocje wzięły górę dopiero po ostatnim gwizdku sędziego, co widać było na fotografii, którą Lech opublikował w swoich mediach społecznościowych.
- Przez ostatnie pół roku zrobiłem ogromny postęp - mówił Kamiński jeszcze przed śmiercią matki, pytany o swoje rewelacyjne wejście do pierwszej drużyny (debiutował 20 września 2019 roku w ligowym starciu z Jagiellonią Białystok, zremisowanym przez "Kolejorza" 1:1).
Czas pokazał, że ten postęp był nie tylko sportowy, ale także mentalny. Niewielu na jego miejscu poradziłoby sobie w tak ciężkiej sytuacji.
Wzruszająca dedykacja
Matka Kamińskiego nie doczekała jego debiutu w reprezentacji Polski (nastąpił niedawno, we wrześniu w spotkaniu el. MŚ 2022 z San Marino; 7:1), lecz piłkarz o niej pamięta. Pamięta też o innych bliskich mu osobach. W sobotnim meczu ze Śląskiem Wrocław (4:0) strzelił dwie bramki i dołożył do nich asystę przy trafieniu Mikaela Ishaka.
Jakub Kamiński dla @sport_tvppl : - Dziś na meczu była moja opiekunka, ma 82 lata i opiekowała się mną w dzieciństwie. Moim marzeniem było, żeby zobaczyła mnie w meczu. Jej dedykuję te bramki.
— Maciej Iwański (@IwanskiMaciej) October 2, 2021
Motywacja była wyjątkowo duża, bowiem jak się później okazało, 19-latek zaprosił na hit 10. kolejki kobietę, która opiekowała się nim w dzieciństwie. Opowiedział o tym później w wywiadzie udzielonym TVP Sport.
Dziś Kamiński to już młoda gwiazda Lecha i pierwszy kandydat z obecnego składu do dużego zagranicznego transferu. Po zaledwie dwóch latach od debiutu w pierwszej drużynie, stał się jej pierwszoplanową postacią. W sezonie 2021/2022 notuje w PKO Ekstraklasie kapitalne liczby. W 10 dotychczasowych meczach zawsze wychodził w podstawowej jedenastce i strzelił już 4 gole, dokładając do nich 4 asysty.
19-letniemu skrzydłowemu dorównuje tylko najlepszy snajper Lecha Mikael Ishak - autor 7 bramek i 1 ostatniego podania.
Czytaj także:
"Ale będzie dobrze?" Pytał w karetce 15 razy. Prawda była dramatyczna
To może być rewolucja! Kryptowaluty wkraczają do świata sportu, szlak przeciera Lionel Messi
ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: Kibice Realu pytają czy to Cristiano Ronaldo?