Ciąg dalszy afery w PZPN. Nowe informacje zaskakują

Afera z podłożeniem podsłuchu w siedzibie PZPN ma dalszy ciąg. W trakcie wykonywania różnych czynności w tej sprawie natrafiono, jak słyszymy, na nieprawidłowości, które mogą mieć określone konsekwencje. Prezes PZPN zdecydował się na konkretny krok.

Piotr Koźmiński
Piotr Koźmiński
siedziba PZPN PAP / Na zdjęciu: siedziba PZPN
Jak ujawniły w sobotę WP SportoweFakty, w biurze prezesa PZPN odkryto w ubiegły piątek urządzenie podsłuchowe. Sprawa jest badana przez odpowiednie służby, ale, jak się okazuje, mamy już do czynienia z efektem domina.

Z ustaleń WP SportoweFakty wynika, że Cezary Kulesza, prezes związku, właśnie postanowił zlecić gruntowny audyt związany z funkcjonowaniem biura związku w Warszawie. O co chodzi?

Jak nieoficjalnie można usłyszeć, powodem do zamówienia audytu miały być nieprawidłowości, jakie ustalono przy okazji badania sprawy związanej z podsłuchem. Głównie mają być związane z kwestiami organizacyjnymi i bezpieczeństwem.

"Przepustki i maile wciąż działały"

Przykłady? Pierwszy z brzegu to przepustki. Jak się dowiedzieliśmy, zbyt wiele osób wciąż mogło wchodzić do siedziby związku, bo mimo tego, że od pewnego czasu już nie pracowały w centrali, to "wejściówki" w niektórych przypadkach nie zostały zdezaktywowane.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego byś się nie spodziewał po trenerze Roberta Lewandowskiego

Druga sprawa to służbowe maile. Podobny przypadek: część osób, które odeszły z PZPN, niektóre niekoniecznie w przyjaznej atmosferze, wciąż miała mieć aktywne adresy mailowe, sugerujące, że dalej są pracownikami związku.

Sprzęt nie był formatowany?

Trzecia kwestia. Jak nieoficjalnie słyszymy, odchodzący pracownicy mogli po bardzo atrakcyjnej cenie wykupić sprzęt należący do związku. To samo w sobie nie jest żadną niespotykaną praktyką, w wielu firmach jest podobnie. Bardziej ma tu chodzić o to, że sprzęt przed odsprzedażą miał nie być formatowany, a więc pozostawałyby na nim dane związane z PZPN.

Kto miał dostęp do kluczy?

I ostatnia sprawa, choć akurat ona może mieć najważniejsze znaczenie, czyli dostęp do biura prezesa PZPN. Jednym z pierwszych pytań przedstawicieli policji badających sprawę podsłuchu było to, gdzie są klucze do gabinetu i kto ma do nich dostęp. Najpierw wydawało się, że to bardzo wąskie grono, raptem kilka osób.

Potem jednak wyszło, że są klucze zapasowe, co nie jest niczym nagannym, ale sęk w tym, że nie wiadomo, kto do tych kluczy zapasowych miał dostęp. A to już, przynamniej w teorii, może znacznie rozszerzyć krąg potencjalnych podejrzanych.

PZPN oczekuje rekomendacji

W związku z tym prezes PZPN Cezary Kulesza zadecydował o przeprowadzeniu audytu. Ma on wykazać ostatecznie, czy coś było nie tak, kto jest ewentualnie za to odpowiedzialny, PZPN ma też dostać rekomendacje, jak usprawnić i uszczelnić działania związku, zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa.

O kwestię audytu zapytaliśmy oficjalnie w PZPN. - Na razie nie chcemy komentować tej sprawy - uciął jednak Piotr Szefer, dyrektor biura zarządu PZPN.

Do czasu wyjaśnienia sprawy, komentarza nie będzie

Również w kwestii postępów odnośnie do wykrycia sprawców założenia podsłuchu, Szefer jest stanowczy. - Do czasu zakończenia postępowania wyjaśniającego, prowadzonego przez właściwe organy państwowe, nie wypowiadamy się w tej kwestii - przekazał nam dyrektor biura.

I jeszcze uzupełniając: po odkryciu podsłuchu w biurze prezesa Kuleszy, natychmiast zlecono przeszukanie innych kluczowych pomieszczeń związku. Okazało się jednak, że tam nic już nie znaleziono.
Podsłuch w gabinecie Cezarego Kuleszy (foto: PZPN) Podsłuch w gabinecie Cezarego Kuleszy (foto: PZPN)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×