Czas na Arkadiusza Milika? "10 goli to jest minimum"

Getty Images /  Jonathan Bartolozzi/Olympique de Marseille / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik
Getty Images / Jonathan Bartolozzi/Olympique de Marseille / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik

Arkadiusz Milik jest coraz bliżej wyjściowej "jedenastki" Olympique Marsylia. - Jest duże parcie na to. Każdy widzi, że to naprawdę dużej klasy napastnik - mówi nam Michał Bojanowski, ekspert stacji Canal+ Sport.

130 - tyle dni trwała pauza Arkadiusza Milika. Napastnik był niezdolny do gry z powodu kontuzji kolana, której nabawił się w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu.

Przez problemy zdrowotne nie pojechał z reprezentacją Polski na tegoroczne mistrzostwa Europy.

"W Marsylii generalnie jest problem z napastnikami"

Piłkarz Olympique Marsylia wrócił 30 września, jego drużyna bezbramkowo zremisowała z Galatasaray Stambuł. Trzy dni później podopieczni Jorge Sampaolego przegrali 0:2 z Lille OSC.

W obu przypadkach kadrowicz wchodził na boisko z ławki. - Były to kilkudziesięciominutowe występy, w których tak naprawdę niewiele pokazał, ale to nie jest jego wina. To jest wina dyspozycji Marsylii, która tuż przed przerwą reprezentacyjną popadła w marazm. Nie są już tak efektowni, jak to było na początku sezonu, gubią punkty. To się połączyło z tym, że największa gwiazda Marsylii, czyli Dimitri Payet, jest kontuzjowana. Ciężko jest znaleźć zawodnika o podobnej jakości, który byłby w stanie dogrywać piłki Milikowi. To jest ten problem, bo on szuka gry. Wiemy, że Sampaoli na niego bardzo liczy. Trener podkreślał, że Milik daje zupełnie nowe możliwości w ofensywie, bo nie ma takiego drugiego napastnika. W Marsylii generalnie jest problem z napastnikami - skomentował Michał Bojanowski w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za gol w Polsce! Można oglądać godzinami

- Brakuje jeszcze zgrania. Trzeba podkreślić to, że Marsylia została całkowicie przebudowana latem i jest wielu nowych zawodników, którzy jeszcze nie grali z Milikiem, nie mają wypracowanych automatyzmów. W zeszłym roku szczególnie Payet bardzo dobrze współpracował z Milkiem. Teraz jak na razie nie mieli okazji, aby dłużej ze sobą pograć. Nie winiłbym Milika, to były anonimowe występy, ale po prostu cała Marsylia zdecydowanie gorzej gra - zaznaczył ekspert Canal+ Sport.

"10 goli to jest takie minimum"

Pod nieobecność Polaka do składu "OM" wskoczył Bamba Dieng, który ma na koncie trzy bramki oraz jedną asystę w Ligue 1. - Marsylia nie gra na dwóch typowych środkowych napastników, Milik będzie tym jedynym. Gdy go nie było, to fałszywą dziewiątką był Payet lub Harit, a Dieng często grał na skrzydle i to jest też jego optymalna pozycja. Ofensywa Marsylii jest bardzo mobilna i ruchoma. To, co dostajemy zazwyczaj na rozpisce taktycznej, niewiele ma wspólnego z prawdą, w trakcie meczów bardzo dużo się zmienia. To nie są zawodnicy, którzy trzymają się pozycji. Harit czy Payet mimo, że grają na skrzydle, to schodzą do środka i na odwrót - powiedział.

- Wejście Dienga było wymuszone sytuacją kadrową. Senegalczyk pokazał się z świetnej strony, szczególnie w meczu z Monaco, natomiast myślę, że takiej trójce ofensywnej częściej będziemy widzieć na przykład Milika, Payeta i Undera. Dieng może mieć większe problemy ze znalezieniem miejsca w składzie po powrocie Arka. Jest duże parcie na to, aby Milik wrócił do jedenastki. Każdy widzi, że to naprawdę dużej klasy napastnik. Potwierdził to w zeszłym sezonie - 10 goli w tak krótkim okresie to naprawdę bardzo duża skuteczność. Uważam, że jeśli tylko będzie możliwość, by wystawić go w kilku najbliższych meczach, to Sampaoli na pewno z tego skorzysta, bo obok Payeta to jest zdecydowanie największa gwiazda drużyny - ocenił dziennikarz.

Oczekiwania wobec 27-latka są bardzo duże. - Myślę że 10 goli to jest takie minimum, którego wszyscy oczekują. Pamiętamy, że w lutym po meczu z Lens, w którym strzelił gola, wypadł na kolejnych kilka meczów. Miał naprawdę mało okazji i popisał się bardzo dużą skutecznością. Przed nim dużo spotkań w lidze, kilka w Pucharze Francji czy Lidze Europy, więc strzelenie 10 goli i tak byłoby uznawane za lekki niedosyt. Oczekiwania są takie, żeby bliżej było 15-20 trafień - dodał.

Olympique wpadł w dołek i obecnie znajduje się na piątym miejscu w ligowej tabeli. - Po tym zjawiskowym początku, gdzie naprawdę ogromną przyjemność sprawiało oglądanie Marsylii, wydawało się, że nawet ta pierwsza trójka jest możliwa. Było to też spowodowane bardzo słabą dyspozycją Lille i Lyonu, czyli też takich bardzo dużych marek we Francji. Marsylia teraz mocno podupadła na formie. Walka o pierwszą piątkę powinna być naturalna, ale jest kilku naprawdę mocnych kandydatów, aby to utrudnić. Nie wykluczam tego, że może się skończyć nawet na braku awansu do Ligi Europy - podsumował Michał Bojanowski.

W ramach 10. kolejki klub ze Stade Velodrome podejmie FC Lorient. Początek meczu w niedzielę o godz. 20:45.

Czytaj także:
Krzysztof Piątek wybawieniem Herthy Berlin? Polak wchodzi w sam środek zawieruchy
Jest legendą, a nazywają go zdrajcą. Zbigniew Boniek wrogiem ultrasów

Komentarze (3)
avatar
Grucha_Brd
17.10.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Idę o zakład, że Milik strzeli max 6 goli. Drewno to drewno. 
avatar
Drewniany robert
17.10.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
mylik, napastnik dużej klasy... Chyba w szkole!