"To jest klucz". Trener Jagiellonii wskazał największy mankament drużyny
- Druga połowa była dużo lepsza w naszym wykonaniu niż pierwsza. Było dużo strzałów na bramkę i przy lepszej precyzji mogliśmy pokusić się o gola - powiedział trener Ireneusz Mamrot po meczu Jagiellonii Białystok z Radomiakiem (1:1).
- Zaczęliśmy od dobrego operowania piłką, lecz później za mało się przy niej utrzymywaliśmy. Po jednym czy dwóch podaniach następowała strata, a w ten sposób trudno przygotować sobie sytuacje do oddania strzału albo zagrania w boczny sektor boiska. Z biegiem czasu wkradła się za duża nerwowość, złymi zagraniami napędzaliśmy przeciwnika. Strzeliliśmy bramkę po ładnej akcji, ale chwilę później był ten rzut karny - oceniał 50-latek podczas konferencji prasowej.
Warto zauważyć, że "jedenastka" podyktowana przez sędziego Jarosława Przybyła mocno wzburzyła kibiców i piłkarzy Jagiellonii. Mamrot nie chciał jednak jej jednoznacznie komentować. - Nie wiem, nie widziałem tego jeszcze na wideo. Z ławki rezerwowych wyglądało, że ręka była blisko ciała i to na pewno nie była groźna sytuacja - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!Jagiellonia w meczu z Radomiakiem wypadła bardzo przeciętnie i poza pojedynczymi zrywami trudno było znaleźć w jej grze jakieś pozytywy. - Druga połowa była dużo lepsza w naszym wykonaniu niż pierwsza. Było dużo strzałów na bramkę i przy lepszej precyzji mogliśmy pokusić się o bramkę - zaskoczył jednak Mamrot.
- Do poprawy są stałe fragmenty oraz same dośrodkowania. To jest klucz, a wiele piłek dziś nie przeszło nawet pierwszego zawodnika albo były za krótko zagrywane. To niewątpliwie jest nasz mankament. Są bowiem takie mecze, w których można przechylić tym szalę zwycięstwa na swoją stronę - dodał na zakończenie szkoleniowiec białostoczan.
Trener Radomiaka miał pretensje do sędziego po meczu z Jagiellonią