Legia Warszawa zanotowała pierwszą porażkę w trwającej edycji Ligi Europy. Zawodnicy Czesława Michniewicza przegrali na wyjeździe z SSC Napoli 0:3, pierwszą bramkę tracąc jednak dopiero w 76. minucie. Do tego momentu świetnie pomiędzy słupkami spisywał się Cezary Miszta.
"Bramka Insigne od dłuższego czasu wisiała w powietrzu i w końcu padła. Specjalnie to nie dziwi, bo gra nie polega jedynie na przeszkadzaniu. Szkoda tylko, że w takim momencie, chwilę po tym, gdy Mahir Emreli trafił w słupek" - napisał Dariusz Dziekanowski na łamach "Przeglądu Sportowego".
Były reprezentant Polski uważa, że Legia wychodząc bez klasycznego napastnika w pierwszym składzie pokazała, iż zamierza skupić się jedynie na tym, aby przetrwać. "Nie prezentowała się jak lider grupy, ale przypominała zespół dostarczający punkty rywalom" - podkreślił.
Dariusz Dziekanowski winą za utratę dwóch bramek obarczył Maika Nawrockiego. Za pierwszym razem powinien być - jego zdaniem - bliżej Lorenzo Insigne. Przy drugim trafieniu za bardzo skupił się na Włochu zamiast na Victorze Osimhenie.
"W sumie było to zasłużone zwycięstwo Napoli. Myślę, że w Neapolu zastanawiają sie teraz, jakim cudem Legia wygrała w dwóch pierwszych spotkaniach. Liga Europy powinna być dla warszawskiej drużyny wyzwaniem, a nie tylko szkołą przetrwania" - zakończył 63-krotny reprezentant Polski.
Czytaj także:
- SSC Napoli osiągnęło cel. Luciano Spalletti wskazał klucz do wygranej z Legią
- Młody bramkarz nie uchronił Legii przed porażką. "Jest mi przykro"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za gol w Polsce! Można oglądać godzinami