Samotnie oglądał z trybun klęskę ukochanej drużyny. Po latach doprowadził ją do największego sukcesu

Instagram / @tirech / Na zdjęciu: Tiago Rech
Instagram / @tirech / Na zdjęciu: Tiago Rech

Choć to hasło wyświechtane jak mało które, to historia Tiago Recha jest faktycznie niczym z filmu. W 2012 roku był osamotnionym kibicem oglądającym klęskę swej ukochanej drużyny w pucharze. Po latach podniósł ten puchar jako prezydent klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

Rok 2012. Santa Cruz przegrywa 1:4 z Gremio, co przyczynia się do spadku klubu do drugiej ligi stanowej. Mecz z trybun obserwuje samotnie młody, niepozorny chłopak - Tiago Rech.

Wówczas nikt jeszcze nie przypuszczał, że ten początkujący dziennikarz w przyszłości doprowadzi klub do największego sukcesu w historii.

Zmiana wizytówki

- Odkąd byłem małym dzieckiem, zawsze oglądałem z ojcem mecze Santa Cruz. Ale dopiero gdy byłem nastolatkiem, zdałem sobie sprawę, że Santa Cruz to moje życie - mówił w rozmowie z Charliem Rowanem.

Santa Cruz do Sul to 100-tysięczne miasto położone w centrum stanu Rio Grande do Sul. Nigdy nie słynęło ono jednak z futbolu. Znakiem rozpoznawczym miasta jest katedra Sao Joao Batista, która jest jedną z największych katedr w całej Brazylii.

Rech sprawił jednak, że przynajmniej na moment, to właśnie lokalny klub piłkarski stał się wizytówką miasta.

Przypływ tlenu

- Nie byłem w stanie trzeźwo myśleć, nie docierało do mnie, że zagramy w Pucharze Brazylii. Przeżyliśmy straszne lata, ale Santa Cruz na to nie zasługuje. Na ulicy było mnóstwo ludzi w naszych koszulkach, świętując nasz powrót, to było niesamowite - opowiadał Rech w wywiadzie udzielonym "Globo".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!

W ten sposób Brazylijczyk relacjonował emocje po sięgnięciu po największy sukces w dziejach klubu - Puchar Gaucha, czyli rozgrywki stanowe dla klubów z trzech najwyższych poziomów rozgrywkowych w stanie Rio Grande. Najlepsze kluby z reguły wystawiają do nich graczy akademii, jednak dla Santa Cruz, grającego wówczas w trzeciej lidze stanowej, to był i tak ogromny sukces.

Triumf w tych rozgrywkach, a także awans do drugiej ligi, był dla Santa Cruz przypływem tlenu. Klub, od lat pogrążony w długach, dzięki rządom Recha, wreszcie zaczął wychodzić na prostą.

- Chcę połączyć moją historię przejścia od samotnego kibica do prezydenta z wniesieniem do klubu większych zasobów i zbudowania w krótkim czasie budżetu w wysokości 1 miliona reali (około 700 tysięcy złotych, przyp. red.) - mówił Rech.

Trudne początki

Jak jednak w ogóle doszło do tego, że kibic zakochany w klubie stał się jego prezydentem?

Zaczęło się w 2013 roku, gdy Rech objął funkcję rzecznika Santa Cruz.

- Pracowałem wówczas jako dziennikarz. Pod koniec 2013 roku chciałem powrócić jednak do Santa Cruz. Zadzwonili do mnie z klubu, czy nie chciałbym zostać rzecznikiem - wspominał Rech.

- Byłem pierwszym, który poświęcił się wyłącznie klubowi, podróżując z nim na każdy mecz - mówił dalej Rech. Praca w roli rzecznika pozwoliła mu spotkać się z zarządem klubu, gdzie mógł wyrazić swoje opinie. - Po jakimś czasie zasugerowałem, że drużyna powinna grać przez cały rok, a nie budować skład tylko na trzy miesiące rozgrywek w Pucharze Gaucha.

Początki Recha w Santa Cruz były czarnym okresem w historii klubu. Słabe wyniki i gra tylko przez kilka miesięcy w roku doprowadziły klub do ruiny. Szukając nowego otwarcia, zdecydowano się powierzyć funkcję prezydenta Rechowi, który miał wizję, jak wynieść klub z dna.

- Moja rodzina początkowo nie chciała, żebym się na to decydował. Pracowałem w dużej gazecie, naprawdę świetnej firmie i z wielką przyszłością jako dziennikarz i rzecznik prasowy. Ale tak bardzo tego chciałem, że udało mi się ich przekonać - wspomina Brazylijczyk.

Początkowo jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Jego pierwsza kadencja trwała zaledwie rok. Rech zainwestował sporo własnych pieniędzy w zespół, ale mimo to klub wciąż podupadał. Ostatecznie, w 2015 roku, dziennikarz powrócił do Porto Alegre, do swojego dawnego życia.

Marzenia się spełniają

Santa Cruz definitywnie rozpadło się w 2018 roku. Zespół został zdegradowany do 3. ligi stanowej i jego los zawisł na włosku. Wtedy ponownie do akcji wkroczył Rech. W przeciwieństwie do innych osób zarządzających klubem, miał z nim silną więź emocjonalną.

- Było naprawdę ciężko, straciłem dużo pieniędzy, straciłem dużo nadziei. Skończyło się na tym, że pomyślałem, że zarządzanie piłką nożną nie jest dla mnie. Byłem bardzo blisko porzucenia futbolu. Ale musiałem wrócić. Miałem większe doświadczenie i wybrałem odpowiednich ludzi do współpracy. Warto było nie rezygnować - wspominał cytowany przez "copa90".

Dzięki trzem latom poświęconym pracy w Porto Alegre Rech odbudował swoje finanse i znów mógł się poświęcić pomocy klubowi. Tym razem jednak nie rzucił wszystkiego dla Santa Cruz. Pozostał w pracy w Porto Alegre, a klubem zarządzał zdalnie, w dużej mierze korzystając z pomocy swoich zastępców. Co weekend jednak odwiedzał rodzinne strony, by z bliska zobaczyć sytuację w klubie.

Opłaciło się. W grudniu 2020 osiągnął największy sukces w historii klubu - wygrał wspomniany Puchar Gaucha, dzięki czemu jego klub zakwalifikował się do Pucharu Brazylii.

- Kiedy miałem 15 lat, zacząłem marzyć o zostaniu członkiem zarządu, a nawet prezesem klubu. Zawsze marzyłem o zdobyciu tytułu - mówił Rech. Jak pokazuje jego historia, czasem marzenia się spełniają.

Czytaj także: 
Arkadiusz Milik kupił... stadion!
Rafael Nadal przekazał "wsparcie w rywalizacji o Złotą Piłkę". Komu?

Źródło artykułu: