- Zgadza się. Mam pewne obawy przez to, że szczepionka nie została zbadana w dłuższym okresie czasu. Mam świadomość, że muszę być odpowiedzialny, przestrzegam zasad. Co 2-3 dni jestem testowany - powiedział Joshua Kimmich. Gwiazdor Bayernu Monachium z pewnością nie spodziewał się, że te słowa wywołają burzę w Niemczech.
U naszych zachodnich sąsiadów pojawiły się sugestie, że piłkarze klubów Bundesligi powinni przejść obowiązkowe szczepienia, by nie narażać nikogo na zakażenie koronawirusem.
Taki obowiązek odrzuciło już jednak kilka klubów niemieckiej ekstraklasy. - Naszym zadaniem nie jest egzekwowanie obowiązkowych szczepień. Jeśli tak ma być, to muszą być ku temu regulacje prawne - powiedział "Bildowi" Alexander Wehrle, dyrektor zarządzający 1.FC Koeln.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!
To tylko jeden z licznych głosów osób, które nie są przekonanie do tego, by wprowadzić obowiązkowe szczepienia. Zauważono, że odsetek piłkarzy, którzy przyjęli chroniący preparat jest wysoki, a niezaszczepieni są nieliczni gracze.
Na przykład w Hercie Berlin szczepionkę przyjęło 94 proc. zawodników. - Tylko czterech graczy nie zostało zaszczepionych. Próbujemy ich przekonać - powiedział dyrektor sportowy Herthy, Fredi Bobić.
Z kolei władze Bundesligi przekazały, że wskaźnik zaszczepionych w I i II Bundeslidze wśród zawodników i sztabów szkoleniowych wynosi ponad 90 procent. "Bild" podał, że obowiązkowe szczepienia wykluczyły władze 1.FSV Mainz, Arminii Bielefeld, VfB Stuttgart, FC Augsburg, Borussii M'gladbach, RB Lipsk i Bayeru Leverkusen.
Czytaj także:
Spór o wielkie pieniądze, czyli jak piłka nożna zarabia też na Konkursie Chopinowskim
Michniewicz - kolejny "otruty" złotem. Klątwa dopadła wielu przed nim