Bayern staje się samograjem. Monachium chłonie filozofię Nagelsmanna jak gąbka

Getty Images / Roland Krivec/DeFodi Images / Na zdjęciu: Piłkarze Bayernu Monachium
Getty Images / Roland Krivec/DeFodi Images / Na zdjęciu: Piłkarze Bayernu Monachium

Bayern staje się drużyną samodzielną, samograjem. Jednak nie działoby się to bez Juliana Nagelsmanna, który w przeszło dwa miesiące zaszczepił swoją filozofię, a wciąż jest w stanie uczynić z Bawarczyków jeszcze lepszą drużynę.

Jeszcze w sierpniu pisaliśmy o obawach co do gry Bayernu Monachium (tekst dostępny TUTAJ), że przy swoich wygranych drużyna się męczy i z taką grą daleko nie zajedzie. Od tego czasu Bawarczycy zanotowali ogromny progres. Widać sporo dobrych automatyzmów. Wyraźne wygrane Bayernu w ostatnich meczach (z Benfiką Lizbona w Lidze Mistrzów i z TSG 1899 Hoffenheim w Bundeslidze, oba 4:0) bez Juliana Nagelsmanna na ławce pokazały jakość jego pracy w ostatnich tygodniach. Trener zaszczepił swoją wizję w dość szybkim czasie. On nadal będzie rozwijał zespół, ale już można powoli mówić, że mamy do czynienia z samograjem w Monachium.

Ewolucja

Gdy Pep Guardiola stworzył w Barcelonie pięknie grającego potwora, mówiło się, że na Camp Nou tak naprawdę nie potrzeba trenera. Tempo akcji, seria podań, chemia między zawodnikami, jakość - wszystko to wyglądało na proste rzeczy, jakby przychodziły one w sposób bardzo naturalny. O Bayernie Guardioli mówiło się podobnie, o drużynie zbudowanej przez Hansiego Flicka w Monachium tak samo.

Wyczyny z przeszłości procentują dzisiaj i ułatwiają pracę Nagelsmannowi. Bayern ewoluował do jego kadencji w zdrowy sposób. Miał i ma wciąż silny trzon, rozwijają się gałęzie, dzięki czemu taktyka jest bardzo elastyczna. Wystarczy złapać odpowiednią lianę, gdzie będzie najwięcej diamentów do zdobycia, jak u Hugo z Polsatu. Magia dzieje się wtedy sama.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za gol w Polsce! Można oglądać godzinami

Papierowe ustawienie 4-3-2-1 w mgnieniu oka zmienia się na 3-5-2, 3-4-3, albo jeszcze inną formację. Nagelsmann poprawił widzenie przestrzenne zawodników. Sprawił, że piłkarze czują się na murawie naprawdę jak w domu i nie mają żadnych ograniczeń. Nie są przypisani do konkretnych stref. Następuje wymiana pozycji, kiedy trzeba.

Diabeł tkwi w szczegółach

Z jednej strony taktyczne detale wydają się być wystarczająco dopracowane. Z drugiej zdarzające się niedociągnięcia są indywidualną kwestią poszczególnych zawodników. Chodzi o krycie, ustawianie się, intensywność i moment pressingu, wybory przy grze z piłką, wyczucie tempa akcji.

Za wzór poprawy może służyć Dayot Upamecano. Na początku sezonu grał dość elektrycznie, a ostatnio jest jak ściana nie do ruszenia. "Kicker" wskazuje za to, że Nagelsmann powinien skupić się na lepszej formie i pracy skrzydłowych, szczególnie Kingsleya Comana.

Trener zdaje sobie sprawę, że to wybitny zawodnik, który czasem chce za bardzo pomóc drużynie. Efekt wtedy wychodzi odwrotny. Comanowi zdarza się też nierozsądnie zarządzać swoimi siłami, przez co szybciej się męczy. Nie wyczuwał też odpowiednio mocy zagrania.

"Nad tym chcemy pracować. Na treningach jest niesamowicie dobry i ma perfekcyjny finisz obiema nogami. W meczach zawsze używał za dużo siły, mimo znakomitej techniki" - cytuje "Kicker" Nagelsmanna.

Granie bez trenera możliwe?

Bayern ostatnio pokazał, że jest w stanie grać bez pierwszego trenera na ławce. Dla piłkarzy plany Nagelsmanna są bardzo łatwe do przyswojenia, wyuczenia, by odpowiednie ruchy i zagrania stały się swego rodzaju nawykiem. Wszelkie wskazówki wydają się zbędne. Samograj przez duże "S", choć fani chcieliby, żeby wszystkie litery były w tym słowie duże. Stworzenie tak samodzielnej drużyny to spora zasługa trenera. Ten, mimo zakażenia koronawirusem, pracuje nawet w swojej kuchni i wciąż zastanawia się, co poprawić.

- To trochę brak szacunku, gdy mówi się, że zespół nie potrzebuje trenera - komentował trener mistrza Niemiec na łamach sport.de.

Można zadawać sobie pytanie, czy obecny Bayern jest lepszy od tego z kadencji Flicka. Robert Lewandowski ostatnio tonował takie rozważania, bo nie zawsze mecz musi iść po myśli Bawarczyków.

- Na pewno cieszy to, że teraz dużo chłopaków strzela bramki. Sytuacji jest dużo. Mamy szybkość i łatwość w podejmowaniu decyzji, jeśli chodzi o strzały na bramkę. Przyjdą takie mecze, że tych sytuacji będzie mniej i tą odpowiedzialność wtedy będzie trzeba pewnie wziąć na swoje barki. Może być trochę ciężej i wtedy też będziemy musieli być gotowi - mówił po wygranej z Hoffenheim w rozmowie z platformą Viaplay.

Nie da się nie docenić tego, co robi Bayern, a szczególnie Nagelsmann. Mając odpowiednie narzędzia do pracy, można stworzyć dzieło sztuki. Choć ten obraz wymaga jeszcze dopracowania szczegółów, to dostaliśmy już koncept, który można podziwiać.

Czytaj też:
Anglicy chcą Buksę
Krychowiak oskarża Niemców o kłamstwo

Źródło artykułu: