Prawnik z Budapesztu: Węgrzy płacą karę za zadymy spowodowane przez Polaków

PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA / Na zdjęciu: interwencja policji na Wembley
PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA / Na zdjęciu: interwencja policji na Wembley

- Węgierska federacja nie sprzedała biletów polskim kibicom. Dlatego nie rozumiem, dlaczego ponosi odpowiedzialność - mówi Zolan Borbely, były szef departamentu prawnego MLSZ, węgierskiego odpowiednika PZPN.

Przypomnijmy, że węgierska federacja została ukarana grzywną w wysokości 75 tysięcy euro oraz zakazem stadionowym na jeden mecz eliminacji MŚ 2022. Wypada akurat na mecz z Polską. Węgrzy uważają, że nie są właściwym adresatem kary.

- Łącznie na Wembley było 190 fanów z Węgier, więc możemy śmiało powiedzieć, że MLSZ otrzymało tę karę ze względu na Polaków - powiedział w rozmowie z jednym z węgierskich portali prawnik Zolan Borbely.

To były rzecznik prasowy węgierskiej federacji oraz szef wydziału prawnego. Obecnie jest wiceprezesem federacji regionalnej w Budapeszcie. W rozmowie z nami zapewnia, że jego wypowiedź nie miała charakteru antypolskiego.

- Wiem dobrze, że Węgrzy i Polacy mają przyjazne stosunki i nie chodziło tu o atak na Polaków. Chodzi jedynie o to, że Węgrzy nie mogą odpowiadać za zachowanie polskich kibiców - mówi Borbely.

Prawnik zauważa, że węgierscy fani na meczu zachowywali się bez zarzutu. - Na całym sektorze gości było w sumie 190 kibiców z Węgier i nikt nie miał do nich zastrzeżeń. Gorzej z nieproszonymi gośćmi z Polski, którzy zamiast pomóc z dopingiem narobili Węgrom konkretnych kłopotów. W piśmie FIFA nie ma nic na temat rasizmu, ale wiadomo, że zaczęło się od tego, że jeden z polskich kibiców rzucił rasistowskie uwagi do stewarda. Potem fani z Polski mieli starcie ze stewardami. Ale to nie byli nasi kibice. Bilety sprzedała im federacja angielska - dodaje Borbely.

- Według FIFA Węgrzy odpowiadali za cały sektor gości, ale wedle mojej wiedzy nie mieli wpływu na to, kto tam się znajdzie. Równie dobrze mogli być to kibice z Rumunii albo Bułgarii. Z tego co wiem, byli to Polacy, mieszkańcy Londynu - przyznaje prawnik.

Dla zobrazowania pokazuje sytuację na podstawie polskiej PKO Ekstraklasy. - Załóżmy, że jest mecz Lecha Poznań z Legią Warszawa. Lech sprzedaje 200 biletów Legii, ale na sektorze ma jeszcze 300 wolnych miejsc, więc zostawia je do wolnej sprzedaży, np. dla mieszkających w Poznaniu kibiców Zagłębia Sosnowiec. Ale Legia nie ma żadnego wpływu na to jacy kibice pojawią się na meczu. A to kibice Zagłębia powodują zadymę. Kto za to odpowiada? Legia czy Lech? - pyta Węgier.

Borbely zauważa, że FIFA nie uwzględniła żadnych okoliczności łagodzących wobec węgierskiej federacji. - Z Węgier przyjechało ośmiu spottersów, czyli policjantów w cywilu, którzy pilnują zachowania fanów. Węgierscy fani współpracowali bez zarzutu, polscy niekoniecznie. Dlatego dziwię się, że nie zostało to uwzględnione - kończy były rzecznik węgierskiej federacji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego

Źródło artykułu: