W czwartkowy wieczór (18:45) Legia Warszawa będzie chciała zrewanżować się SSC Napoli za porażkę z pierwszego spotkania (0:3). Mimo że mistrz Polski wrócił z Półwyspu Apenińskiego bez punktów, ciągle lideruje grupie C Ligi Europy.
O nadchodzącym spotkaniu, a także świetnych występach Napoli w Serie A i szansie, jaka otwiera się przed Partenopei, rozmawiamy z Ruudem Krolem, dwukrotnym wicemistrzem świata (1974, 1978), który rozegrał dla drużyny spod Wezuwiusza 107 spotkań.
Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Jakiego meczu spodziewa się pan w czwartek w Warszawie?
Ruud Krol, były piłkarz Napoli i reprezentant Holandii: Nieco innego niż ten, który został rozegrany we Włoszech. Napoli spisało się bardzo dobrze, a Legia skupiała się na głębokiej defensywie. To był mecz do jednej bramki. Gospodarze całkowicie zdominowali przeciwnika. Mieli pewne kłopoty ze złamaniem Legii, ale gdy otworzyli wynik, poszło już dużo łatwiej. Przed własną publicznością mistrz Polski zagra nieco odważniej. Napoli czeka trudny wieczór.
ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor Bayernu dał prawdziwy popis! Lewandowski i koledzy dumni
Mimo porażki w Neapolu Legia nadal otwiera tabelę. Kto awansuje do następnej fazy?
Ta grupa Ligi Europy jest dziwna i nieprzewidywalna. Leicester zremisowało z Napoli 2:2, choć piłkarze Luciano Spallettiego mogli strzelić w tym meczu sześć goli! Według mnie Włosi sobie poradzą. Nie odważę się jednak wytypować drugiej drużyny, która znajdzie się w fazie pucharowej.
Zdecydowanym priorytetem jest teraz dla Napoli Serie A, bo przed drużyną otwiera się wielka szansa na tytuł.
Tak, ale nie sądzę, by na tym etapie sezonu całkowicie odpuścili Ligę Europy. Są w stanie grać na wysokim poziomie co kilka dni, a w Europie można zarobić dodatkowe pieniądze. Na krajowym podwórku faktycznie są w bardzo dobrej sytuacji. Napoli i Milan uciekły, ale moim zdaniem w wyścigu o scudetto uczestniczą trzy konie. Nie skreślam Interu, który w kilku spotkaniach miał pecha. Bardzo ważne dla Nerazurrich będą najbliższe derby Mediolanu, po nich strata do prowadzącej dwójki może wynosić już dziesięć punktów. Jeśli jednak popatrzymy na jakość gry, Napoli, Milan i Inter zdecydowanie przewyższają resztę stawki. W tej fazie sezonu nie można jeszcze powiedzieć, kto jest faworytem do mistrzostwa.
Nie licząc remisu z Romą, Napoli wygrywa mecz za meczem.
Już w poprzednim sezonie pokazywali bardzo dobry futbol. Pomaga, że w drużynie nie było żadnej rewolucji, zawodnicy doskonale się znają. Przed sezonem dołączył z Fulham Andre Zambo Anguissa, który świetnie się wkomponował i jest ważnym ogniwem. Potrafi bronić, ale też zrobić coś pod bramką rywala. Daje dodatkową równowagę.
A co trzeba pana zdaniem poprawić? Dostrzega pan jakieś mankamenty?
Nie ma na ławce rezerwowych piłkarza, który dawałby podobną jakość co Victor Osimhen. Jeśli wypadnie przez kontuzję na dłużej, dla Napoli będzie to spory problem. Chodzi nie tylko o gole zdobywane przez Victora, ale też jego udział w grze ofensywnej i rolę w konstruowaniu akcji. To zawodnik, który zawsze chce piłkę, pokazuje się kolegom. Dzięki niemu piłkarze Spallettiego świetnie radzą sobie w fazie przejściowej między obroną i atakiem.
W meczu z Salernitaną trzy punkty zapewnił drużynie Piotr Zieliński. Jak pan ocenia tego zawodnika?
Niedawno wracał po kontuzji, więc potrzebuje czasu, by w pełni odbudować się fizycznie. Z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Zieliński ma ogromny talent. Jest dla Napoli bardzo cenny, bo lubi wbiegać w pole karne rywala, stwarzając dodatkowe zagrożenie. Efekty widzieliśmy w starciu z Salernitaną. Gol będzie dla niego dodatkowym zastrzykiem pewności siebie, której tak potrzebuje. No i był bardzo ważny dla zespołu, bo choć Salernitana zajmuje przedostatnie miejsce, sprawiła Napoli sporo problemów. Dla Spallettiego istotne jest, że drużyna potrafi wygrywać takie spotkania. Zdobyć decydującego gola, gdy jest trudno. Pamiętam chociażby starcie z Juventusem, kiedy Napoli przegrywało, a mimo to potrafiło wykorzystać błędy Starej Damy i odwrócić losy.
Skoro wspomniał pan o Juventusie - mocno zaskakuje pana katastrofalny start sezonu w wykonaniu tej drużyny?
Tak. Według mnie są już bez szans na powrót do gry. Szesnaście punktów straty prowadzącej dwójki to zbyt wiele. W dodatku nie gonią przecież jednego rywala, muszą dopaść Napoli, Milan, Inter, Romę… Cuda w futbolu się zdarzają, ale bardzo rzadko. W zeszłym sezonie, gdy na ławce trenerskiej zasiadał Andrea Pirlo, Juventus był silniejszy niż z Massimiliano Allegrim. Mieli wtedy Cristiano Ronaldo, a teraz brakuje snajpera gwarantującego worek goli. W futbolu jedna z najważniejszych zasad brzmi: jeśli nie wykorzystujesz swoich szans, przegrywasz.
Ale Juventus ma znacznie więcej problemów.
Oczywiście. Prawda jest taka, że brakuje im jakości. Źle się ogląda tę drużynę, w przeciwieństwie do Milanu, Napoli czy Interu, które zawsze starają się zdominować rywala. Stara Dama nie ma wystarczająco dobrych zawodników, by to robić. Rozmawialiśmy o Zielińskim, który jest bardzo kreatywny i groźny dla przeciwnika. O jakim pomocniku Juventusu moglibyśmy powiedzieć podobne zdanie? Sam Federico Chiesa to zdecydowanie za mało, on potrzebuje wsparcia.
Skoro pojawił się temat Zielińskiego, na koniec zapytam też o Wojciecha Szczęsnego. Po koszmarnym początku sezonu chyba wrócił na odpowiednie tory?
Tak, radzi sobie coraz lepiej, ale kilka jego występów było naprawdę katastrofalnych. W zeszłym sezonie rozegrał wiele bardzo dobrych spotkań, więc nie spodziewałem się, że popełni takie błędy. Juventus potrzebuje wzmocnień na wielu pozycjach, a nie ma gigantycznego budżetu na transfery. Myślę jednak, że latem powinni wydać pieniądze na nowego bramkarza. Przy całym szacunku, taka drużyna potrzebuje lepszego golkipera od Szczęsnego. Takiego, który częściej pomaga zespołowi.
Zobacz także:
Liga Mistrzów: Absurdalny "samobój" nie zatrzymał Juventusu
Niemcy zgodni po show Lewandowskiego w LM
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)