Tymoteusz Puchacz i Przemysław Płacheta to piłkarze, których obecność w kadrze może budzić największe kontrowersje. Ten pierwszy nie ma na koncie ani jednego występu w Bundeslidze w barwach Unionu Berlin, grał tylko w Lidze Konferencji Europy. Były gracz Śląska Wrocław zdążył z kolei dopiero zadebiutować w Premier League i to był krótki, kilkuminutowy epizod w starciu z Leeds United (1:2).
Paulo Sousa pokazuje więc, że nie jest do końca konsekwentny jeśli chodzi o zabieranie na zgrupowania wyłącznie zawodników, którzy grają regularnie w klubach.
Kamil Grosicki pokrzywdzony?
- Nie można robić takich porównań - podkreśla były selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Engel, który uważa, że gdy decydowały się losy wyjazdu "Grosika" na mistrzostwa Europy, czynniki wpływające na werdykt portugalskiego trenera mogły być zupełnie inne.
ZOBACZ WIDEO: Wróciły najlepsze czasy Barcelony. To zasługa piłkarek
- Selekcjoner powołuje ludzi, którzy są mu potrzebni do zrealizowana zadania. Przed Paulo Sousą jest sześć punktów do zdobycia w meczach z Andorą oraz Węgrami i wybrał do tego zadania piłkarzy, którzy w jego odczuciu pomogą zrealizować cel. My nie znamy jego planu, decyzje personalne będziemy mogli ocenić najwcześniej po zgrupowaniu - dodał.
Było ich więcej
Engel doskonale zna takie sytuacje, bo niegdyś nie zabrał na mundial w Korei Południowej i Japonii Tomasza Iwana. Mimo to uważa, że każdy przypadek jest inny i nie powinno być reguły, według której ławka w klubie skutkuje brakiem miejsca w zespole narodowym.
- U mnie taka sytuacja nie dotyczyła tylko Tomasza Iwana. Piłkarze mają różne problemy w klubach. Czasem są one długotrwałe, a czasem przejściowe. Trzeba brać pod uwagę wszystkie czynniki, a w przypadku Płachety i Puchacza mówimy o drużynach w silnych ligach, gdzie ci piłkarze są cały czas w pełnym treningu i gotowi, by wejść na boisko. Dlatego uważam, że nawet przy małej liczbie minut na co dzień, są w stanie realnie pomóc reprezentacji - stwierdził.
Zdaniem Engela jest tylko jeden wyjątek. - Brak gry to kłopot przede wszystkim dla bramkarzy. Na tej pozycji trzeba mieć czucie, być w rytmie i gdy go brakuje, faktycznie sytuacja robi się ciężka. W polu aż tak źle to nie wygląda. Uważam, że nie ma ryzyka, że zawodnik, który w klubie gra mało, jest z góry skazany na kiepską formę w kadrze, zwłaszcza że wcale przecież nie musi od razu wyjść w podstawowym składzie. Równie dobrze można go posłać do gry w roli zmiennika.
Bunt tych, dla których zabraknie miejsca?
Jak jednak na takie sytuacje reagują ci, dla których Paulo Sousa miejsca ostatecznie nie znajdzie? - Ewentualne kwasy w szatni to wyolbrzymiony problem. Decyzja należy do trenera. Jedyne na co powinien uważać, to słowa, które wypowiada publicznie. Czasem selekcjoner robi błąd, gdy np. ogłosi, że warunkiem gry w reprezentacji są występy w klubie, a potem łamie postanowienie i powołuje piłkarzy, którym brakuje minut. Jednak w ustach Paulo Sousy takich deklaracji nie słyszałem - zaznaczył Engel.
Były opiekun kadry podkreśla, że Portugalczyk zna ją już w wystarczającym stopniu, by mu zaufać w kwestii doboru nazwisk. - Ta drużyna nie jest nowa, Sousa nie zaczyna od zera. Ma wyrobioną opinię, ukształtowane pozycje dla poszczególnych piłkarzy i doskonale wie, na kogo może liczyć bardziej, a na kogo mniej. Powołuje zawodników, którym ufa. Bardzo podobnie jest przecież w klubach. Czasem ktoś wracający do gry po kontuzji stawiany jest przed tym, który od dłuższego czasu znajduje się w pełnym treningu. Decyduje ocena jego przydatności - zakończył.
Weryfikację wyborów Paulo Sousy zobaczymy już niebawem. Na zakończenie eliminacji MŚ 2022, 12 listopada Biało-Czerwoni zagrają na wyjeździe z Andorą, a trzy dni później u siebie z Węgrami. Początek obu meczów o godz. 20.45.
Czytaj także:
48 minut na boisku w ciągu niespełna roku. Koszmar ligowca
Matty Cash to fenomen. Ekspert wyjaśnia dlaczego