Podlasie czeka na Matty'ego Casha. Ciocia ma dla piłkarza zadanie
Krewny Matty’ego Casha w czasie likwidacji getta w Brańsku zginął od niemieckiej kuli. Jedyna rodzina piłkarza w Polsce nadal mieszka na Podlasiu.
Spadł wprost pod nogi uzbrojonego strażnika. Niemiecki funkcjonariusz nie zadawał pytań. Ciszę nocną przerwały tylko na moment wystrzały z broni. Kalisiewicz zginął na miejscu. Śmierć głowy rodziny nie była wystarczającą karą - Niemcy zabronili pochówku.
Korzenie Matty’ego Casha, powołanego do reprezentacji Polski na mecze z Andorą i Węgrami w eliminacjach mistrzostw świata 2022, prowadzą właśnie do Brańska. To z Podlasia pochodzą bliscy krewni piłkarza Aston Villi. Godzinę drogi od Białegostoku wychowała się babcia Casha, Janina Kalisiewicz, matka Barbary Tomaszewskiej, dziś Barbary Cash.
Janina mieszkała przy ulicy Mickiewicza w Brańsku, w drewniaku z dachem pokrytym słomą. W tamtych czasach dom ze strzechy był stałym elementem krajobrazu małych miasteczek. Ogrodzona płotem z desek drewniana chatka żyje już tylko na zdjęciu. Została rozebrana i w jej miejsce, przy rynku, powstał murowany, ocieplony dom jakich wiele w okolicy. Na tyłach działki pozostały jednak budynki gospodarcze z dawnych lat. Całość należy teraz do wujka piłkarza, Bernarda Artysiewicza, mieszkającego na stałe w Belgii, pod Brukselą.To aż niemożliwe trzymać ponad 20 hektarów w takim porządku, jakby chodziło o wysprzątanie pokoju w kawalerce. Na kostce brukowej nie ma nawet piasku, trawa równiutko przycięta, plac zabaw przygotowany jak na przyjęcie urodzinowe dla dzieci. Jedynie luźno zaparkowany traktor wyłamuje się z tej harmonii. To dom pośrodku lasu, na którego działkę zakradają się zwierzęta: dziki, sarny czy łosie. Głównie w poszukiwaniu jedzenia, co też znajdują - jedzą na przykład kolby po kukurydzy. Łosie podchodzą nawet pod samą posesję. Rozejrzą się, wyrwą coś zębami z pola i wracają do siebie.
Kolorowe lody?
W środku sporego domu czeka Sylwia. Zadbana kobieta po czterdziestce, której zegar biologiczny jakby dawno się zatrzymał. Blond włosy do ramion, ubrana elegancko i schludnie - w czarne spodnie i czarny sweter ozdobiony dużymi złotymi guzikami. Uśmiechnięta, pomocna i skromna kobieta, obok ciasta i kawy rozkłada na stole archiwalne zdjęcia rodziny. Pokazuje Janinę Kalisiewicz, rodzoną siostrę swojej mamy. Wyciąga zdjęcia cioci z mężem Ryszardem Tomaszewskim - z dnia zaręczyn, z wigilii, z wycieczki po Londynie.
- Ciocia Janina odwiedziła nas tylko raz, 35 lat temu. Byłam wtedy w podstawówce - opowiada Sylwia Kosińska. - Pamiętam, że do Brańska przyjechała bardzo elegancka kobieta. W żakiecie i białej bluzeczce z kołnierzykiem. Mnie i siostrze Edycie przywiozła czekoladę nadziewaną toffi. U nas nigdzie takiej nie było - wspomina siostrzenica babci Janiny.
- Dostałyśmy sporo ubrań, ale szczególnie zapamiętałam dwie sztruksowe spódnice. Jedna była turkusowa, druga granatowa. Już same kolory robiły wtedy wrażenie. Spódnice miały szeroki skórzany pas w talii. W szkole robiłyśmy furorę, nawet nauczycielki pytały, skąd mamy takie ubrania - opowiada Kosińska. - Ciocia uczyła nas pojedynczych zwrotów: jak powiedzieć po angielsku proszę i dziękuję. Powtarzałyśmy to później z Edytą - uśmiecha się kobieta.- Nie mogłam sobie wyobrazić, gdy mama opowiadała, że w Anglii są lody we wszystkich kolorach. "Jak to?" - dopytywałam. "Przecież u nas jest tylko biała i różowa gałka" - szukałam w pamięci. Zastanawiało mnie też, co mama ma na myśli mówiąc, że w środku sklepów stoją różne modele samochodów - wspomina Kosińska.
Długa podróż dziadka
W Anglii Janina Kalisiewicz poznała Ryszarda Tomaszewskiego. Przyszły dziadek Matty'ego Casha, z dwoma siostrami i mamą, zostali deportowani w okresie międzywojennym ze Stanisławowa (dziś miasto na Ukrainie) na Syberię. Spędzili tam dwa lata i na mocy porozumienia Sikorski-Majski zostali po tym czasie uwolnieni. Przez Iran oraz Indie dotarli do Tanganiki w Afryce. Razem z kilkoma tysiącami rodaków zamieszkali polskie osiedle osadnicze przez następne sześć lat (1942-48).
Następnie rodzina ruszyła w kolejną podróż. Dostała się statkiem z Kenii do Liverpoolu. Na Wyspach Ryszard został specjalistą od spawania. W 1964 roku spotkał tam Janinę. Para pobrała się w Anglii po krótkim czasie, a trzy lata później, w 1967 r., na świat przyszła ich córka: Barbara - mama Matty'ego Casha.Głośno jest raz w roku
Rodzina Casha od pokoleń zajmowała się rolnictwem. Prowadzili w Polsce gospodarstwo: mieli ziemię, krowy i konie. - Jesteśmy zwykłą podlaską rodziną - powtarza Sylwia.
Obecnie Kosińscy żyją głównie z produkcji mleka - dostarczany przez nich surowiec jest wykorzystywany w produktach mlecznych na przykład Mlekovity. Na pewno można ich zakwalifikować do "bambrów", czyli w lokalnym żargonie - topowych rolników w okolicy. Jednym z głównych źródeł utrzymania jest etat w tartaku (przeważnie dla mężczyzn), prowadzenie gospodarstwa, ale przede wszystkim praca przy produkcji zniczy - od robienia tub po malowanie. Co ciekawe, to jedno z najbardziej popularnych miejsc w kraju dostarczających znicze na rynek.Brańsk czeka
W małych miejscowościach wieści szybko się rozchodzą, dlatego nawet w niewielkiej sali schadzek starszych obywateli miasta znany jest temat Matty'ego Casha. - Pamiętam dziadka Wacka, od Sylwii - zaczyna jedna z seniorek. - Mieszkaliśmy koło siebie. Zawsze lubił podejść, pożartować. U nas wolał siedzieć niż przy swoich uprawach. Bardzo pomocny i wesoły człowiek - opowiada.Historyk Zbigniew Romaniuk, chluba Brańska, wspomina krewnych piłkarza pozytywnie. Mówi, że to byli zawsze porządni ludzie. Od pokoleń byli typową rolniczą rodziną: początkowo przeciętną, ale uczciwą i nie wikłającą się w problemy. Kamil Pietraszko, lokalny dziennikarz, jest przekonany, że miasto będzie poruszone wizytą zawodnika Premier League. - Myślę, że mogłoby to być wydarzenie na miarę dni Brańska. Sądzę, że zgromadziłoby w centrum wielu ludzi - opowiada Pietraszko z portalu "Bielsk.eu".
Burmistrz już zapowiada huczne powitanie z honorami. - Czekamy na rodzinę Cashów. Wystosowałem publiczne zaproszenie do naszego miasta - mówi Eugeniusz Koczewski. - Ze strony rodziny, Mateusza i rodziców, padła wstępna deklaracja, że chętnie by przyjechali i spotkali się ze swoją rodziną. Rozmawiałem z Sylwią i potwierdziła, że się do nas wybiorą. Co do terminu: jeszcze nie jest ustalony - komentuje burmistrz.- Nie mieliśmy w historii reprezentanta Polski w piłce nożnej, który byłby powiązany z naszym miastem. Dla nas do powód do dumy - komentuje Koczewski. - Serdecznie zapraszamy Mateusza z rodzicami. Podlasie słynie z gościnności, mamy czym częstować. Na pewno sprezentujemy regionalne potrawy, napitki. Radziłbym zaznaczyć w kalendarzu więcej niż jeden dzień na pobyt w Brańsku, świętowanie będzie huczne - puszcza oko burmistrz.
Test: wydoić krowę
Jedno jest pewne: nowy reprezentant kraju przyjedzie w rodzinne strony przygotowany. - Mateusz po domu chodzi i się z mamą hymnu uczą, ciotka Ania z Luton mówiła - śmieje się Sylwia. - Mam nadzieję, że nas odwiedzą. Oni wiedzą, że są zaproszeni - komentuje. Rodzina z Brańska od kilku lat mocniej śledzi losy piłkarza. - Od zawsze wiedzieliśmy, że jest Matty i że gra w piłkę w Anglii. Kilka lat temu zmienił klub i dużo mówiliśmy o tym w rodzinie. Byliśmy dumni, że mu się tak dobrze powodzi, gdy przechodził do Aston Villi - opowiada.W piątek Matty Cash może zadebiutować w reprezentacji Polski. Mecz Andora - Polska w eliminacjach MŚ 2022 rozpocznie się o godzinie 20.45.
Atak na byłego reprezentanta Polski. Na mieście transparenty
Cash ujawnił kulisy trafienia do reprezentacji Polski. Jego słowa nie spodobają się Bońkowi