Marek Wawrzynowski: Marek Papszun to idealny trener dla Legii, o ile Dariusz Mioduski da mu działać (Opinia)

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: trener Marek Papszun
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: trener Marek Papszun

Marek Papszun jest najpoważniejszym i najsensowniejszym kandydatem na stanowisko trenera Legii Warszawa. Dariusz Mioduski znalazł się pod ścianą. Musi skończyć z kolejnymi podejrzanymi eksperymentami i postawić wszystko na jedną kartę.

Jak informowaliśmy w niedzielę, Legia Warszawa i Marek Papszun uzgodnili indywidualne warunki kontraktu. Na transfer trenera musiałby się jednak zgodzić jego obecny pracodawca, Michał Świerczewski, właściciel Rakowa Częstochowa. I to jest problem.

Siedem kolejnych porażek Legii Warszawa w lidze oznacza, że zespół wyrównał swój niechlubny rekord sprzed 86 lat. Wówczas drużyna spadła z ligi i do najwyższej klasy rozgrywkowej wróciła dopiero po II wojnie światowej.

Wtedy Legia była ledwie jednym z ligowców, raczej tułała się w drugiej połówce tabeli, więc dla nikogo nie było to sensacją. Dziś jest mistrzem Polski, który ma znacznie większy budżet i możliwości od innych, nowoczesny stadion, profesjonalnie ułożony klub.

Wtedy Legia miała problem z trenerem. W 1935 roku w ogóle takiego nie było, zaś w roku 1936 funkcję pełnił Karol Hanke, który przyszedł z Pogoni Lwów i miał niewielkie doświadczenie w pracy. Zresztą nawet nie planował kariery szkoleniowej.

Minęło 86 lat i Legia wciąż ma poważny problem z trenerem, choć tym razem oczywiście problem innego kalibru. Legia od lat szuka szkoleniowca, który będzie szukał gry ofensywnej, efektownej, skutecznej oraz będzie w stanie zapewnić drużynie wynik na miarę potencjału. Od lat Dariusz Mioduski eksperymentuje z kandydatami, których stać jedynie na krótkotrwałe zrywy. Brak w tym wszystkim jednej spójnej wizji i konsekwencji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pocisk! Bramkarz stał jak zamurowany

Raków Częstochowa jest odwrotnością Legii. Zamiast stadionu - "kurnik", niewielu kibiców, piłka nożna w Częstochowie jest jedynie dodatkiem do żużla. Ale klub jest zarządzany i prowadzony wzorowo, robi wyniki ponad stan, jest wicemistrzem Polski, zdobywcą krajowego pucharu, a w tym sezonie znowu walczy o tytuł.

Legia chce wprowadzać do drużyny i sprzedawać młodych zawodników, Marek Papszun wydaje się tu idealną opcją. Oczywiście Raków nie jest jeszcze klubem, który jest znany z wychowywania i sprzedawania młodych zawodników. Na razie jedyny taki transfer to Kamil Piątkowski do Red Bulla Salzburg za 6 mln euro. Ale też warto spojrzeć, że to zawodnik, który przychodził do Częstochowy jako "odrzut" z Zagłębia Lubin.

To co umie Papszun, to dostrzec potencjał i go wykorzystać. Sprawił, że Marcin Cebula z przeciętnego ligowca z ogromnym potencjałem stał się jednym z lepszych skrzydłowych w lidze, od jakiegoś czasu do dużej formy dochodzi Mateusz Wdowiak, Tomas Petrasek przyszedł ze spadkowicza do 3. ligi czeskiej, a dziś ma już za sobą 2 mecze w reprezentacji Czech, spory postęp zrobił Fran Tudor, Ivi Lopez wyrasta na gwiazdę ligi. Zresztą ci dwaj zawodnicy, ale też bramkarz Vladan Kovacević, pokazują, że w Rakowie mają świetne wyczucie jeśli chodzi o rynek transferowy. Na początku było tu nieco błędów, z czasem właściciel uznał, że ogranicza przypadek do minimum.

Papszun pracuje w sposób nieszablonowy, co może być problemem w Legii, gdzie rządzą schematy.

W niedawnym wywiadzie dla nas mówił: - To ("podrasowywanie zawodników" - red.) się wpisuje w strategię klubu. Pod tym kątem budujemy sztab. Dziś to około 20 osób. Nasza strategia mocno opiera się na rozwoju indywidualnym. Jest u nas dużo zajęć indywidualnych związanych z rozwojem mentalnym, motorycznym i przede wszystkim techniczno-taktycznym. Tego naprawdę jest dużo. Marcin (Cebula - red.) miał zawsze łatkę wiecznego talentu. Pamiętałeś jego kilka akcji, ale takich petard, że za głowę się łapałeś, że tak w ogóle można. Jednak piłka nożna to powtarzalność w dobrych działaniach. Każdy wiedział, że on umie zrobić coś ekstra, jednak skauting, również u nas, odrzucił go. Bo nie ma powtarzalności, bo nie uczestniczy w innych fazach, źle broni i tak dalej. Ale ja patrzę na to inaczej. Jak zdefiniować talent. I potem musisz go rozwinąć.

Papszun ma więc cechy, których brakuje w Legii. Pytanie brzmi, czy Legia jest gotowa na takiego trenera? Papszun ma cały szereg zasad, lubi decydować. Zawodnicy w jego koncepcji mają dowolność, ale tylko w zakresie takim, jakim zadecyduje trener.

Gdy zawodnicy przychodzą do Rakowa, szybko muszą przyswoić pewne zasady postępowania i poruszania się po boisku.

- Dla wielu chłopaków, którzy przychodzą, jest to trudne. Dostają tyle informacji, że czasem głowa może od nich pęknąć. Zawsze robili, co chcieli, a teraz dostają opcje - mówi Papszun. Zaznacza jednocześnie, że nie chodzi o sterowanie, jak w patologicznych klubach w piłce dziecięcej.

- Zawodnicy dostają rozwiązania i priorytety. To jak test z siedmioma możliwymi odpowiedziami, i musi dokonać wyboru. Bo to klucz, żeby zawodnik podejmował świadome decyzje. Dzielę boisko na trzy tercje. Obrony, środkową i ataku. Im bliżej bramki przeciwnika, tym więcej masz swobody w działaniu. W trzeciej tercji coraz bardziej decydują zawodnicy, to oni muszą robić różnicę, grać jeden na jeden, przyspieszać grę - zaznacza trener.

W środowisku warszawskim już przewiduje się możliwe konflikty. Z różnych powodów. Po pierwsze, właśnie ze względu na powyższe. Wielu zawodników o statusie gwiazd może mieć problemy. Gwiazdy, jak wiadomo, lubią swobodę. Poza tym Papszun pracuje po kilkanaście godzin na dobę i wiele osób nie jest w stanie wytrzymać tego tempa. Nie toleruje ludzi, którzy boją się ciężkiej pracy. Mioduski decydując się na niego, musiałby odwrócić głowę i dać mu działać.

Po drugie, dużym problemem Legii jest brak jednego ośrodka decyzyjnego. W Rakowie oczywiście jest prezes klubu, ale generalnie wizja tego jak ma działać drużyna i klub opiera się na duecie Michał Świerczewski - Marek Papszun.
Wynika to choćby z tego, że Świerczewski znakomicie zna się na piłce, dokładnie wie, kogo szukał. Marek Papszun nie był wyborem przypadkowym. Od początku Świerczewski szukał trenera grającego w bardzo konkretny sposób. Początkowo zresztą właściciel oglądał przed transferem każdego piłkarza osobiście i dopiero z czasem przestał.

Co jest ważne, dzięki tej spójnej wizji, w Rakowie szukano zawodników do konkretnej koncepcji. Raków chciał być polskim odpowiednikiem Red Bulla Salzburg. W Legii brak jednolitej koncepcji. Nie do końca wiadomo, z jakiego klucza są dobierani trenerzy. W ostatnich latach nie było dwóch, którzy grali podobnie. W miarę zbliżony był styl Ricardo Sa Pinto i Aleksandara Vukovicia, ale też tylko przez dwa miesiące. Potem "Vuko" poszedł w stronę ligowej klasyki, a więc na skrzydło i wrzutka.

Inna sprawa to wizja klubu, wizja dyrektora sportowego i wizja trenera. W Legii obecnie ściągano zawodników do gry z kontry oraz trenera, który lubi nowoczesny, dominujący futbol. To są inne światy. Z powodu zmieniających się koncepcji w Legii panuje chaos i to się przekłada na wyniki.

Papszunowi stworzono więc komfortowe warunki, ponieważ dzielił tę samą wizję z właścicielem. Czy tak samo będzie w Legii? Tu może być trudno, ponieważ w Legii jest kilka ośrodków decyzyjnych. Właściciel wie swoje, jego zastępcy swoje, dyrektor sportowy ma jakiś pomysł, każdy chce dyktować warunki i mieć coś do powiedzenia. W Rakowie Papszun miał wojnę jedynie z szefem akademii, Markiem Śledziem. W Warszawie więcej jest takich, którzy noszą berło w plecaku.

W końcu są jeszcze kibice, którzy nie dają czasu na budowanie drużyny, bo Legia musi wygrywać tu i teraz.

Podnoszą się od razu głosy, że Papszun popełniłby fatalny błąd, gdyby poszedł do Warszawy. Z porządku do bałaganu. Ale też trener pochodzący z Warszawy, sympatyk Legii, doskonale wie, że to klub, który ma zupełnie inne możliwości. Do Częstochowy wielu piłkarzy po prostu nie chciało przychodzić. Poza tym w Warszawie dostałby - biorąc pod uwagę sytuację drużyny - co najmniej 1,5 roku spokoju.

ZOBACZ Marek Papszun: Jesteśmy 10 lat do tyłu
ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: