Złota Piłka i jej niewiarygodne tajemnice. Nieoczekiwany zwycięzca z 1964 r.: "Myślałem, że źle policzyli"

Platini nie chciał jej przyjąć, Matthaeusowi Złotą Piłkę ukradli, dwa lata temu Messi przegrywał jeszcze na godzinę przed końcem głosowania, a honorowa statuetka przyznana Maradonie, już po największych sukcesach, spłonęła w pożarze.

Remigiusz Półtorak
Remigiusz Półtorak
Lothar Matthaeus Getty Images / Stuart Franklin / Na zdjęciu: Lothar Matthaeus
Były takie czasy, że statuetkę - z dala od reflektorów i blichtru, który dziś towarzyszy nagrodzie - wręczano w domowym zaciszu. Węgier Florian Albert dostał ją w 1967 roku właśnie… w kuchni. To najbardziej banalna "gala" w historii.

- Chcieli mi ją wręczyć na Nepstadionie przed meczem ze Związkiem Radzieckim, ale nie mogłem w nim wystąpić, więc ceremonię odwołano. Kiedy wysłannik "FF" przyjechał ze Złotą Piłką do hotelu, gdzie się przygotowaliśmy, selekcjoner nie wyraził zgody i odesłał mnie do domu. Dlaczego? Do dzisiaj nie wiem. Faktem jest, że relacje z Sowietami były wtedy skomplikowane. Pojechaliśmy więc do mnie i pamiętam, że wręczono mi statuetkę w kuchni - mówił Węgier w wywiadzie dla francuskiego magazynu.

Bardziej romantycznie o nagrodzie dowiedział się dwa lata wcześniej Eusebio. - Pojechaliśmy z żoną na wycieczkę samochodem. Nagle usłyszałem w radiu, że wygrałem. Zatrzymałem się i zaczęliśmy się całować, żeby to uczcić - wspominał legendarny Portugalczyk.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: znany trener nie rzuca słów na wiatr. Co za gest!

"Le cabaret" Lewandowskiego i drugie dno

Tak naprawdę plebiscyt "France Football" zawsze wzbudzał jednak dużo więcej rozczarowań i kontrowersji. W ostatnich latach najgłośniejszym echem odbiły się słowa Roberta Lewandowskiego o "kabarecie", gdy zniesmaczony niskim miejscem, powiedział wprost, co o tym myśli. Zabrzmi to paradoksalnie, ale w 2016 roku Polak nie musiał nawet dostać tych trzech punktów, które przesądziły o 16. lokacie. Wszystko przez regulamin i szczególną sytuację tylko w tamtej edycji. Wyjaśnijmy w największym skrócie.

Plebiscyt, który od początku (1956) był przeznaczony tylko dla graczy z Europy, najpierw rozszerzył formułę (1995) na piłkarzy występujących w europejskich klubach (dlatego mógł wygrać Liberyjczyk Weah), a w 2007 roku na cały świat. To z kolei był ukłon w stronę Beckhama, który zaczął grać w amerykańskiej lidze MLS.

Jednocześnie w tym samym roku niemal podwoiła się liczba głosujących (dotychczasowi plus korespondenci z krajów, które choć raz wystąpiły na mundialu), a od 2010 roku "France Football" połączył siły z FIFA. Wspólny plebiscyt oznaczał, że głosowali nie tylko dziennikarze (już wtedy niemal z każdej federacji na świecie), ale też selekcjonerzy i kapitanowie reprezentacji. Każdy miał do wyboru trzy nazwiska. Gdy od edycji 2016 skończyła się współpraca, jako jurorzy zostali tylko dziennikarze z całego świata, ale zasada zaledwie trzech kandydatur została. Tylko na jeden rok, bo potem już wrócono do pięciu nazwisk. Przy Ronaldo, Messim i Griezmannie, który został uznany za najlepszego gracza Euro, walka o miejsce na liście była z góry karkołomna. Mówiąc brutalnie, trzy punkty w tym gąszczu, w tym jeden od polskiego jurora, to i tak niemało.

Lewandowski nie był jednak jedynym piłkarzem Bayernu, który jasno dał do zrozumienia, co sądzi o głosowaniu "France Football". Gdy Thomas Mueller nie został nominowany do "30", uznał, że to wystarczający powód, aby na wszelkie prośby o wywiad odpowiadać twardym "nein". Klub go w tym wspierał.

Na zdjęciu: Michel Platini Na zdjęciu: Michel Platini

Platini odebrał Złotą Piłkę po 14 latach

Jeszcze bardziej zimną wojnę z francuskim magazynem prowadził przez całe lata Platini. Pierwszy zawodnik, który wygrał Złotą Piłkę trzy razy z rzędu (1983-85) - choć wcześniej marzył o tym Rummenigge (1980,1981) - odebrał trzecią statuetkę… po czternastu latach.

Burzliwe i zagmatwane relacje Platiniego z "FF" miały w sobie coś ze znanej piosenki Gainsbourga "Je t’aime, moi non plus".

Było tak: pierwsza edycja przebiegła bezboleśnie, tradycyjny wywiad i wręczenie nagrody przed meczem na Stadio Communale w Turynie. Za drugim razem już tak łatwo nie poszło. Co ciekawe, w 1984 roku, po znakomitym Euro i 9 golach w pięciu meczach, Platini wygrał plebiscyt z największą przewagą w historii (128 punktów na 130 możliwych, tylko z Portugalii i Szwajcarii nie dostał pełnej puli). Rozgłosu jednak nie chciał i wymusił na redakcji, że jeśli koniecznie chce mu wręczyć statuetkę, to w Musée Grevin na tle jego woskowej figury, pod koniec kwietnia 1985. - Wziął, nawet nie podziękował i zniknął. Wszystko działo się niemal potajemnie - wspominał potem Jacques Ferran, jeden z pomysłodawców (z Gabrielem Hanotem) plebiscytu. Zimna wojna znalazła apogeum w następnej edycji, bo Platini w ogóle nie chciał nagrody, choć znowu rozjechał konkurencję (127 na 130 pkt.). Przyjął ją dopiero… 14 lat później, w redakcji "France Football".

Dlaczego taki "kabaret"? Wszystko wskazuje na to, że tak długo zabliźniały się rany po roku 1977. Ferran po latach twierdził, że Platini nie mógł mu wybaczyć zaledwie trzeciego miejsca w tamtej edycji. - Był przekonany, że przegrał, bo "FF" nie umieścił go na szczycie w swoim typowaniu. Tymczasem nawet gdybyśmy go dali przed Keeganem i Simonsenem, i tak wygrałby ten ostatni - mówił szef "FF".

Francuski kapitan nigdy też nie ukrywał, że jest bardzo zawiedziony brakiem zwycięstwa.

Dla porządku dodajmy, że swoją pierwszą Złotą Piłkę Platini podarował prezydentowi Juventusu Agnellemu. Inny trzykrotny zdobywca trofeum, van Basten, też przekazał jedną ze statuetek swojemu bossowi w Milanie, Berlusconiemu. Gullit (1987) zadedykował nagrodę Nelsonowi Mandeli, George Weah całej Afryce, a Hristo Stoiczkow (1994) też mówił o polityce, ale w innym sensie. - Myślę, że tej polityki jest za dużo przy Złotej Piłce. Powinna być odzwierciedleniem całego roku, a nie tylko jednego czy dwóch meczów – przekonywał w specjalnym wydaniu na 50-lecie plebiscytu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×