Marek Wawrzynowski: Wielki sukces Lewandowskiego. Ale jeszcze większe rozczarowanie [OPINIA]

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Robertowi Lewandowskiemu Złota Piłka po prostu się należała. Niestety dziś jest to bardziej konkurs na najpopularniejszego niż na najlepszego piłkarza świata.

Drugie miejsce Roberta Lewandowskiego to niestety kolejny dowód na to, że plebiscyt "France Football" to bardziej konkurs piękności i popularności niż realna ocena jakości zawodników.

Lionel Messi oczywiście jest jednym z największych zawodników w historii, nie ma co do tego wątpliwości. Ale czy akurat zasłużył na nagrodę za rok 2021? Może tak, gdyby nie było Lewandowskiego w fantastycznej formie. Messi skończył swój udział w Lidze Mistrzów w 1/8 finału, jego Barcelona zajęła zaledwie 3. miejsce w lidze hiszpańskiej. Sam Messi nie rozczarował, zwłaszcza wiosną był świetny, strzelił 23 bramki i miał 8 asyst w 21 meczach, ale nie wystarczyło to do wygrania ligi. Messi wygrał Puchar Hiszpanii, ale przede wszystkim Copa America. Za to po transferze do ligi francuskiej w Paris Saint-Germain długo był cieniem samego siebie, miał problem w meczach z przeciętnymi zespołami ligi francuskiej. Dopiero w dwóch ostatnich meczach poprawił grę i statystyki, ale to było już po głosowaniu.

Lewandowski w tym czasie zdobył mistrzostwo Niemiec z Bayernem Monachium, z wyraźną przewagą, zaszedł nieco dalej w Lidze Mistrzów, przede wszystkim jednak strzelał z regularnością karabinu maszynowego, łącznie 51 goli w 41 meczach. Do tego dorzucił 9 asyst. Bayern bez Lewandowskiego odpadł z PSG w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, a jego brak był bardziej niż widoczny. A przede wszystkim do tego pobił 49-letni rekord Bundesligi należący do Gerda Muellera, co jest niewiarygodnym osiągnięciem, historycznym.

ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać w nieskończoność. Jak on to zrobił?!

Nie twierdzę, ze Lewandowski zmiażdżył Messiego, bo tak nie było. Po prostu był nieco lepszy. Do tego nie można zapominać, że fantastycznie grał w poprzednim roku i jedynie wskutek idiotycznej dyskusji organizatorów o odwołaniu nagrody, nie ma już jednej statuetki na koncie.

Ktoś powie, że nagroda jest za jeden rok nie za dwa, ale też trudno nie odnieść wrażenia, że Messi dostaje nagrodę nie za to, kim jest, ale za to kim przez wiele lat był. Był Bogiem futbolu, nowym wcieleniem Maradony, w pewnych aspektach słabszym, w pewnych lepszym.

Przez wiele lat jeden jedyny Cristiano Ronaldo mógł mu dorównać. Dzięki Messiemu Barcelona stała się punktem odniesienia dla współczesnego futbolu. Ale to przeszłość. Dziś Lewandowski wszedł na najwyższy poziom, stanął na szczycie. Nagroda dla Messiego? Ok, ale to tak jakby Rolling Stonesi dostali w 2021 roku nagrodę za utwór, który nagrali wiele lat temu. Ok, wciąż świetnie się słucha, ale to było już dawno temu.

Lewandowski od dwóch lat osiągnął poziom Messiego (obecny), prześcignął go nawet. Być może nie jest zawodnikiem tak wielowymiarowym, ale trzeba powiedzieć, że osiągnął doskonałość na swojej jakże widowiskowej pozycji.

Nie jest to pierwszy raz, gdy głosowanie jest rozstrzygane na rzecz zawodnika bardziej znanego. W 2010 roku wygrał Messi, choć genialny sezon zaliczył Wesley Sneijder (mistrzostwo Włoch, puchar Włoch, Liga Mistrzów, genialny mundial i wicemistrzostwo świata). Holender zajął zaledwie 4. miejsce w głosowaniu. W 2013 roku genialny sezon miał Franck Ribery, ale w dziwnych okolicznościach przesunięto głosowanie i wygrał Cristiano Ronaldo. Pewnie gdyby Messi nie było Messim, w 2019 roku też miałby problem, żeby pokonać będącego w genialnej formie Virgila van Dijka. Ale wtedy nie było też na rzecz Van Dijka tak wyraźnej przewagi nam Messim, jaką obecnie ma Lewandowski.

Takich przykładów w przyszłości pewnie było więcej, choć dziś jest to bardziej widoczne, gdy decydują wielkie koncerny. Konkurs stał się czymś w rodzaju konkursu piękności, popularności. Oczywiście bardzo chcielibyśmy, mimo jego wszystkich minusów, żeby Lewandowski wygrał. Bo to wciąż najbardziej prestiżowa indywidualna nagroda świata.

Drugie miejsce to ogromne rozczarowanie i jednocześnie gigantyczny sukces. Lewandowski tym samym ma prawo oficjalnie nazywać się najlepszym piłkarzem w historii polskiego futbolu. A do tego wciąż jest młody ciałem i się rozwija. W sezonie 2015-16 miał 28 lat i mówiono wówczas, że osiągnął apogeum w najlepszym wieku dla piłkarza. Dziś ma 33 i jest piętro wyżej niż wtedy. Z piłkarza wybitnego stał się jednym z dwóch najlepszych piłkarzy świata. Naszym zdaniem najlepszym.

I pewnie nie pierwszym najlepszym, który jeszcze nie ma w swojej kolekcji tej nagrody. Idol Lewandowskiego, Thierry Henry, był dwa razy na podium, ale nigdy na najwyższym stopniu. Nie wygrywali też inni absolutnie wybitni piłkarze jak choćby Bergkamp, Iniesta, Xavi, Baresi czy Paolo Maldini.

A Lewandowski? Na jego szczęście futbol zmienił się bardzo, zwłaszcza w kwestii treningu, regeneracji. Dziś zawodnik jest w stanie utrzymywać najwyższą formę przez 10-12 lat, kiedyś ten szczyt wynosił 2-3 lata. Dlatego mam przeczucie, że Lewandowski jeszcze swoją nagrodę wygra.

ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: