Powtórzyć cud sprzed 10 lat

Jeżeli Legia ma z kimś w cudownych okolicznościach przedłużyć swój byt w europejskich pucharach, to Spartak Moskwa wydaje się do tego idealnym kandydatem. W Warszawie wspominanie meczu sprzed 10 lat, to jeden z bardzo nielicznych promyków nadziei.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
radość piłkarzy Legii Warszawa WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: radość piłkarzy Legii Warszawa
25 sierpnia 2011 roku. Moskwa. Stadion Łużniki. Mecz o być albo nie być w europejskich pucharach. Legia, po remisie 2:2 w pierwszym starciu, by awansować do fazy grupowej Ligi Europy musi go w zasadzie wygrać.

Mija jednak pierwsze 27 minut, a na tablicy wyników widniej 2:0 dla Rosjan. Debiutującego w bramce Legii Dusana Kuciaka pokonują bracia Kombarow, najpierw Kirił, a następnie Dmitrij.

W tym momencie można powoli zacząć godzić się z myślą, że jest po meczu. Marzenia o grze w Europie można odkładać na kolejny rok. W głowach kibiców Legii nie zdążyła jednak jeszcze dobrze zakiełkować ta myśl, a już nadzieje przywraca im Michał Kucharczyk, który kilkadziesiąt sekund później zdobywa bramkę kontaktową.

ZOBACZ WIDEO: Ale sztuczka! Zobacz piękną bramkę z Ligi Mistrzów

Co więcej, tuż przed przed przerwą fantastycznym strzałem z dystansu popisał się Maciej Rybus i mecz zaczynał się od nowa. - Bramka życia Macieja Rybusa! - komentował rozemocjonowany Bożydar Iwanow.

Ostatecznie o wszystkim zadecydowały ostatnie sekundy spotkania. Po pełnych walki drugich 45 minutach, świetnym dośrodkowaniem popisał się Jakub Wawrzyniak, a piłkę do bramki skierował Janusz Gol. Obecny piłkarz Górnika Łęczna już na zawsze stał się symbolem spektakularnego awansu.

Seria, która zdała się na nic

Awans wydarty na Łużnikach był czymś więcej niż tylko pojedynczym sukcesem. Zapoczątkował on wówczas złotą erę Legii. Warszawianie tamten sezon w Europie zakończyli dopiero na 1/16 finału LE, gdzie nie bez walki ulegli Sportingowi Lizbona.

Dość powiedzieć, że w kolejnych pięciu latach Legioniści tylko raz nie zagrali w fazie grupowej europejskich pucharów, a w sezonie 2016/2017 przełamali 20-letnią niemoc polskich klubów i awansowali do Ligi Mistrzów.

W Warszawie nie udało się jednak przekuć tej serii sukcesów w coś trwałego. Od momentu awansu do Champions League, który miał sprawić, że "Wojskowi" odjadą reszcie ligi, Legia rokrocznie kompromitowała się w kwalifikacjach do pucharów. Dopiero w obecnym sezonie udało się przełamać złą passę. I niewykluczone, że zostanie ona przełamana z przytupem. Do tego jednak ponownie potrzeba cudownego zwycięstwa ze Spartakiem.

Uratować sezon

Choć 10 lat temu mecz o wszystko z Rosjanami rozgrywany był na ich terenie, to mimo wszystko nadzieje na korzystny rezultat mogły być nieco większe.

Obecnie bowiem Legia jest w największym kryzysie od... i tu w ostatnim czasie dochodzimy do prawdziwej licytacji zamierzchłymi datami. Dla przykładu seria 7 porażek z rzędu w PKO  Ekstraklasie, którą przerwała dopiero wygrana z Jagiellonią (1:0), była najdłuższą od 85 lat. Zresztą wówczas Legia jedyny raz w swojej historii spadła z ligi.

W klubie na dziś nie funkcjonuje niemal nic. Prezes Dariusz Mioduski, próbując gasić pożary, tylko dolewa benzyny do ognia, czy to słynnym już wywiadem przed meczem z Leicester, czy ostatnio wychodząc do kibiców na Twitterze, rozmawiając z nimi w pokoju #LegiaTalk.

Ostatnia nadzieja w tym, że na "mecz sezonu", jak określił go sam Mioduski, piłkarze zepną się na 150 procent. Pokazali już bowiem, że mecze w Europie wyzwalają w nich dodatkowe pokłady energii i umiejętności.

Początek meczu Legia - Spartak w czwartek, 9 grudnia, o godzinie 18:45.

Czytaj także:
Arcyważny gol Szymańskiego! Został bohaterem derbów
ŁKS pożegnał wychowanka. Kolejny Polak będzie grał za oceanem

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×