Najciemniej pod latarnią. Piłkarz-zadaniowiec nie zawiódł trenera

Bartosz Kopacz wrócił do składu Lechii Gdańsk jako prawy obrońca i wywiązał się ze swoich zadań. Był pewny siebie w działaniach defensywnych, a do tego dorzucił konkret w postaci asysty. - Od zawsze lubiłem tę pozycję - powiedział zawodnik.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Bartosz Kopacz i Patryk Kun PAP/EPA / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Bartosz Kopacz i Patryk Kun
Wygląda na to, że problem sam się rozwiązał. We wcześniejszych meczach Lechii Gdańsk na prawej obronie grał Mateusz Żukowski, jednak popełniał coraz więcej błędów i trener Tomasz Kaczmarek stracił do niego cierpliwość. Szansę gry na boku defensywy dostał nominalny stoper Bartosz Kopacz i kolejny raz udowodnił, że może stanowić o sile zespołu. Nie dość, że był skuteczny w działaniach obronnych, to jeszcze przeprowadził parę akcji na połowie przeciwnika, a jedna z nich zakończyła się przytomną asystą.

- W sumie od zawsze lubiłem tę pozycję. Mogę pokazać na niej inne atuty niż na środku obrony. Nie są one może jakieś super ofensywne, ale zawsze potrafię coś tam zrobić. Z Rakowem udało się dać konkret w postaci asysty, co zdarza mi się dość rzadko. Zazwyczaj jest to jedna, może dwie na sezon. Nie była to przypadkowa asysta po jakiejś odbitce. Przed dośrodkowaniem spojrzałem jak wygląda sytuacja w polu karnym i fajnie, że Ilkay Durmus to wykończył - powiedział nam Kopacz po spotkaniu.

Asystę mógł mieć jeszcze w pierwszej połowie, gdy przeprowadził kapitalny rajd środkiem pola niczym legendarny Lucio, podał na wolne pole do Conrado, ale ten nie wykorzystał dobrej sytuacji. - W zeszłym sezonie miałem pojedyncze akcje i cieszę się, że jeszcze tego nie zatraciłem. Potrafię szybko przestawić się z jednej pozycji na drugą. Nie ma z tym żadnego problemu - dodał Kopacz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Zobacz kapitalnego gola!

Problemu nie mieli też piłkarze Lechii, którzy podnieśli się po dotkliwej przegranej w Szczecinie (1:5) i w efektownym stylu ograli w sobotni wieczór Raków Częstochowa. Gdańszczanie swój koncert rozpoczęli jednak dopiero po przerwie. - Pierwsza połowa nie była wybitna w naszym wykonaniu. Powiedziałbym nawet, że była przeciętna. Ale w drugiej widziałem już ogień w oczach kolegów. Biegaliśmy jak te króliczki z reklamy Duracell. Druga połowa układała się po naszej myśli. Sami się napędzaliśmy, bo widzieliśmy, że nasz upór przynosi efekty - powiedział obrońca Lechii.

Gdańszczanie zdominowali swojego przeciwnika i - jak przyznawał nawet trener Marek Papszun - wygrali zasłużenie. - Nie czuliśmy żadnego zmęczenia. Sam byłem zdziwiony, że tak dobrze czułem się na boisku. Mogłem biegać i biegać - dodał Kopacz.

W kolejnym spotkaniu Lechii z Jagiellonią Białystok nie zagra filar defensywy Michał Nalepa, który w starciu z Rakowem otrzymał czwartą w tym sezonie żółtą kartkę i czeka go przymusowa pauza. W związku z tym trener Kaczmarek będzie musiał kombinować ze składem. Warianty są dwa: przesunięcie Kopacza na środek obrony i powrót do Żukowskiego z boku lub Kristers Tobers jako stoper i Kopacz pozostający jako boczny defensor. - Muszę teraz walczyć o króla asyst - uśmiechnął się Kopacz. - Decyzja należy do trenera - podsumował.

CZYTAJ TAKŻE:
Raków straci Papszuna? "Odpowiedź do końca roku"
Lechia planuje odchudzenie kadry. Niepewna przyszłość zawodników

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×