Legia jest szkółką, w której są sami uczniowie i żadnego nauczyciela

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Dariusz Mioduski
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski przejął od wspólników klub w marcu 2017 roku. Wcześniej musiał dzielić się władzą, teraz o wszystkim decyduje sam. Bilans jego rządów trudno ocenić jednoznacznie źle albo dobrze, choć obecnie sytuacja jest tragiczna.

Po tym, jak Legia Warszawa przegrała ze Spartakiem Moskwa i odpadła z Ligi Europy, nastroje wśród fanów i dziennikarzy bardzo się zradykalizowały. Właściciel Dariusz Mioduski na początku kreślił wielkie wizje rozwoju klubu. Legia miała się stać poważnym graczem na europejskim rynku. Nie spełniła jednak tych oczekiwań. Oczywiście, dziś większość fanów odsądza Mioduskiego od czci i wiary. Zapracował na to. Choć też bilansu jego wieloletnich rządów nie można nazwać tragicznym.

Wybudowanie wartego ponad 100 milionów euro imponującego kompleksu treningowego to wydarzenie wręcz epokowe. Nigdy wcześniej żaden klub w Polsce nie miał takiego ośrodka. To też ogromna inwestycja w akademię piłkarską. A przecież od początku Mioduski przekonywał, że realizuje model, który miałby polegać na "produkcji piłkarzy" i ich sprzedaży. Tak jak działa wiele klubów na zachodzie: Ajax, Benfica i kilka mniejszych.

Tyle, jeśli chodzi o wizję długofalową. Na razie z jej realizacji wynika niewiele. Legia sprzedała Radosława Majeckiego i Michała Karbownika łącznie za 12,5 mln euro, to oczywiście dużo, ale miało być tych zawodników więcej. A na razie nic na to nie wskazuje. Pojawiają się oczywiście młodzi gracze w składzie drużyny z Warszawy, ale nie mówimy o piłkarzach potencjalnie wartych miliony euro.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: czerwona kartka po zdobyciu bramki? To możliwe

Na razie zatem trudno nazwać akademię sukcesem, ale na pewno zbudowany jest fundament pod przyszłe sukcesy.

Spektakularny zjazd

Kibiców interesuje jednak głównie pierwsza drużyna. A ta popadła w przeciętność i  przechodzi największy kryzys być może w historii klubu. Ale nie oszukujmy się, kibiców nie interesują piękne budynki i ładnie prowadzona strona internetowa. Kibiców interesują konkretne wyniki sportowe.

Mioduski właścicielem klubu jest od 8 lat, ale dopiero od 4,5 zarządza nim sam. Licząc cały okres, Legia Mioduskiego zdobyła w ciągu ośmiu sezonów sześć tytułów mistrzowskich i dwa wicemistrzowskie. Do tego dołożyła trzy puchary Polski. Na rynku lokalnym stała się hegemonem.

Po tym, jak obecny właściciel i prezes przejął pełnię władzy, drużyna zdobyła cztery  tytuły mistrzowskie i jeden wicemistrzowski. To bardzo dobry wynik. Jednocześnie przestała liczyć się w Europie, w pucharach przegrała wszystko, co możliwe. Odpadała z Sheriffem Tiraspol (znacznie słabszym niż obecnie), Dudelange czy Karabachem. Miała też kilka niezłych meczów w tym okresie, ale ogólnie grała znacznie poniżej oczekiwań. Dopiero w tym sezonie udało się awansować do Ligi Europy i trzeba przyznać, że Legia po drodze zagrała kilka dobrych spotkań. Ale jej wynik w fazie grupowej nie powala, choć pamiętajmy, że wywalczenie choćby punktu w tej grupie było sukcesem (Legia zdobyła 6 punktów).

Generalnie jednak w ciągu ostatnich kilku lat Legia zaliczyła spektakularny zjazd, co przede wszystkim obserwujemy w lidze. Po raz pierwszy od czasów powojennych drużyna z Warszawy jest prawdziwym chłopcem do bicia. Nawet w Pucharze Polski męczy się z drużynami półamatorskimi.

Legijna szkółka

Jak doprowadzono do tego stanu? Zdecydowały błędy właściciela, a więc Dariusza Mioduskiego oraz jego dyrektora sportowego, Radosława Kucharskiego. W rozmowie z kibicami na legijnym czacie "LegiaTalk" na twitterze Mioduski prosił o cierpliwość. Stwierdził, że w Legii wciąż wszyscy się uczą. I to też jest wielki problem Legii. Uczy się właściciel, uczy się dyrektor sportowy a dodatkowo zatrudniano trenerów, którzy też się uczyli. Legia jest więc szkołą, w której są sami uczniowie i żadnego nauczyciela.

Historia trenerów Legii od czasu przejęcia samodzielnych rządów przez Mioduskiego przedstawia się następująco:

Romeo Jozak - pierwsza praca
Dean Klafurić  - wcześniej pracował z kobietami, w niższych ligach albo jako asystent. Miał minimalne doświadczenie
Ricardo Sa Pinto - niezły trener o psychopatycznej osobowości
Aleksandar Vuković - wcześniej pracował głównie jako asystent lub trener tymczasowy
Czesław Michniewicz - czołowy ekstraklasowy trener
Marek Gołębiewski - wcześniej pracował w niższych ligach.

Może wynika to z jakiejś obsesji kontroli, może z oszczędności, ale tu rysuje się poważny problem. Legia od lat nie miała trenera klasy międzynarodowej, choć sądząc po pensjach piłkarzy, stać ją na to. Dlaczego? Na pewno żaden trener nie wszedłby w taki układ z dyrektorem sportowym, że nie ma wpływu na transfery.

Inna sprawa to dobór trenerów pod kątem stylu gry. Sam Mioduski przyznał, że wybierał szkoleniowców w zależności od sytuacji. Czyli raz trenera do kontrataku, raz do posiadania. Ten absurdalny brak konsekwencji jest o tyle problematyczny, że niekoniecznie do profilu trenera dopasowywano zawodników. I dziś doszło do tego, że Gołębiewski, który lubi szybką kombinacyjną piłkę, nie ma do tego wykonawców. Widać to było bardzo dobrze w meczu ze Spartakiem, gdzie zawodnicy chcą, ale nie potrafią. Piłka chodzi od lewej do prawej. Legii zabrakło piłkarskich argumentów.

Ryzykowna gra

Zresztą to samo widać w lidze. Legia, mając zdecydowanie najdroższą kadrę, nie jest w stanie zdominować żadnego rywala. Większość trenerów ligowych, może wszyscy poza Maciejem Skorżą, daliby się pewnie pokroić za takich piłkarzy, jakimi dysponował Michniewicz czy obecnie Gołębiewski. I ci zawodnicy są dziś w strefie spadkowej.

Wszystko to jest o tyle dziwne, że Mioduski wydaje się człowiekiem myślącym sensownie, działającym konsekwentnie. Odniósł wielki sukces w biznesie, ale nie potrafi przełożyć tego na futbol.

Dziś, po niemal 5 latach jego rządów, Legia jest w bardzo złej sytuacji, choć nie bez wyjścia. W tym czasie wydarzyło się kilka dobry rzeczy, ale wskazówka między dobrym a złym przechyla się bardziej w tę drugą stronę. Przyjście Marka Papszuna może wszystko zmienić. Charyzmatyczny i bezkompromisowy trener ma szansę odbudować zaufanie do właściciela. Ale jeśli to się nie uda, Dariusz Mioduski przegra całkowicie.

ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: