Aleksandar Vuković o kryzysie w Legii. "Postaram się ich przekonać"

Aleksandar Vuković opowiedział o planie na wyciągnięcie Legii z kryzysu. Trener odniósł się także do ostatnich wydarzeń po spotkaniu z Wisłą Płock, gdy piłkarze zostali zaatakowani przez kibiców.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Aleksandar Vuković PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Aleksandar Vuković
- To nie powinno się wydarzyć - zaczął Vuković. - Dopiero we wtorek, po konferencji, spotkam się z drużyną i porozmawiam z chłopakami. Będę starał się ich przekonać, by nie poddawali się nawet w tak trudnej sytuacji - mówił trener. - We wtorkowym treningu wezmą udział wszyscy gracze z wyjątkiem tych kontuzjowanych. Sytuacja, która miała miejsce po meczu z Wisłą Płock, to na pewno dodatkowy problem w zespole. Zobaczymy, jak poszczególni piłkarze zapatrują się na możliwość rozegrania następnego meczu - komentuje "Vuko".

Vuković jeszcze raz nawiązuje do incydentu, który zdarzył się przed ośrodkiem drużyny po przyjeździe z meczu ligowego. Grupa osób wtargnęła do autokaru.

- Na pewno potrzeba czasu, by otrząsnąć się po takiej sytuacji. Przeżyłem coś podobnego w 2017 roku po przyjeździe z drużyną z Poznania. Jedynym plusem tamtego zdarzenia był fakt, że następny mecz graliśmy dopiero za dwa tygodnie. Teraz musimy zareagować błyskawicznie, bo już w środę gramy z Zagłębiem Lubin - wyjaśnia trener.

Serb nie chciał mocniej zagłębiać się w sprawę z kibicami. - Nie będę nikogo do niczego namawiał, by na przykład zawodnicy złożyli zawiadomienia na policję. Nie byłem obecny przy tej sytuacji i nie wiem do końca, co tak naprawdę się wydarzyło - odpowiadał.

Mówi też o najbliższych celach. - Chciałbym w pierwszej kolejności skupić się na dotarciu do zawodników. Kluczowe, by obecną sytuację udźwignęli mentalnie. Pod tym aspektem są problemy od dłuższego czasu. Między innymi z tego powodu wynikają błędy indywidualne zawodników, które przytrafiają się niemal w każdym meczu - analizował.

Trener przypomniał też moment, gdy otrzymał telefon od dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego z propozycją ponownej pracy w zespole. - Byłem ogromnie zaskoczony, ale odebrałem. Rozmawialiśmy przez długi czas. Jestem świadomy tego, co dzieje się w klubie, ale Legia to mój dom - wyjaśniał decyzję powrotu do klubu.

Kontrakt Vukovicia, który został zwolniony z Legii na początku poprzedniego sezonu, dalej obowiązuje - do czerwca 2022 roku. Nie wybiegam daleko w przyszłość, ale mam świadomość, że po wypełnieniu tej umowy raczej nie będzie mnie w klubie - mówi.

Swoje relacje z prezesem Dariuszem Mioduskim ocenia dyplomatycznie. - Są bardzo profesjonalne. Nie będę żył przeszłością - komentuje. - Wracając do Legii pomyślałem: nie robię tego dla siebie, prezesa, czy dyrektora sportowego. Ten klub ukształtował mnie jako piłkarza i człowieka. Spędziłem tu połowę swojego dorosłego życia. Wchodzę do pożaru, mogę się nieźle poparzyć, ale zrobiłem to, bo pali się także mój dom - obrazuje.

- Wiem, że w tym momencie zrobiłem krok wstecz, ale parafrazując słowa byłego prezydenta USA, Kennedy'ego, powiem tak: "nie pytaj, co klub może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla klubu" - mówi szkoleniowiec.

Przypomina też, że Legii nie wolno lekceważyć walki o utrzymanie. Klub przegrał w lidze dwanaście meczów i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. - Nie powiem jednak, że wszystko w drużynie jest złe. Klub rozegrał kilka bardzo dobrych meczów w Lidze Europy, nawet tych przegranych - opowiada szkoleniowiec.

Na koniec Vuković ma apel do kibiców. - Drużynie potrzebne jest wsparcie w tak trudnym momencie. Obrażanie się niczego nie przyniesie. Legia potrzebuje wsparcia prawdziwych kibiców - kończy "Vuko".

ZOBACZ WIDEO: Jest na ustach całego świata. Co za gol!
Czy Legia wywalczy awans do europejskich pucharów w tym sezonie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×