Reprezentację Polski Paulo Sousa przejął w styczniu 2021 roku zastępując na tym stanowisku Jerzego Brzęczka. Taką decyzję podjął wtedy Zbigniew Boniek, wówczas prezes związku.
Kontrakt z PZPN gwarantował Portugalczykowi miesięcznie 70 tys. euro, czyli - według aktualnego kursu unijnej waluty - ponad 320 tys. zł. Żaden z jego poprzedników na tym stanowisku nie mógł liczyć na taką pensję.
Co więcej. Poprzednicy, czyli Adam Nawałka (80-120 tys. zł.) i Brzęczek (160 tys. zł.) nawet łącznie nie mieli tyle, ile sam Sousa. Można zatem powiedzieć, że to lukratywna umowa, jak na PZPN.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak Lewandowski to trafił?! Kapitalny strzał!
To jednak nie wszystko, bo do kosztów samego Sousy należy doliczyć jeszcze utrzymanie jego sztabu, który inkasował miesięcznie 80 tys. euro, czyli w przeliczeniu na złotówki, niemal 370 tys. zł.!
Zatem przez 11 i pół miesiąca pracy z reprezentacją Polski, Sousa zgarnął do kieszeni ok. 800 tys. euro, a jego sztab ok. 920 tys. euro, co łącznie daje kwotę rzędu niemal 8 mln złotych! Co dali w zamian? Blamaż na Euro 2020 i zagrożenie awansu do MŚ 2022.
Sousa ze swoimi ludźmi najpierw odpuścili ostatni mecz el. MŚ 2022 z Węgrami (1:2), przez który straciliśmy "rozstawienie" w barażach. Teraz, na trzy miesiące przed tymi arcyważnymi meczami w walce o mundial w Katarze, chce uciec do Brazylii i przejąć Flamengo Rio de Janeiro.
Zobacz także:
Paulo Sousa - niewdzięcznik i dezerter [OPINIA]
Sousa i jego agent mają to w genach. Znowu oszukali wszystkich!