Piątek i Fiorentina. Transferowy paradoks, który może okazać się zbawienny

Sprowadzenie Krzysztofa Piątka wygląda na dość zaskakujący ruch ze strony Fiorentiny, ale ma kilka racjonalnie przemyślanych argumentów, by okazać się dobrym posunięciem. Dla Polaka wygląda to z kolei jak "być albo nie być".

Michał Płaszczyk
Michał Płaszczyk
Krzysztof Piątek PAP/EPA / CIRO FUSCO / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
Takiego wejścia, jak on nie miał zagranicą żaden polski piłkarz. W zaledwie kilka spotkań rozkochał w sobie sympatyków Genoi i zwrócił uwagę wielu kibiców w Polsce i - przede wszystkim - we Włoszech.

Gdy notował kolejne świetne występy, wielu sceptyków rzucało, że jest to "one season wonder", czyli gracz jednego sezonu i - do tej pory - niestety mieli rację. Fiorentina może dać polskiemu napastnikowi nowy start. Nie tylko piłkarsko, ale i mentalnie. Teraz wraca, póki co na półroczne wypożyczenie, ale najpewniej chętnie zostałby na dłużej

Italia na ratunek

We Włoszech wciąż jest ciepło wspominany. Włosi to romantycy futbolu, dla których sentymenty mają często większą wartość, niż bieżące wydarzenia. Dla wielu z nich 26-letni snajper, to wciąż "Mago Piątek" - czyli czarodziej, jak widniało na jednej z okładek "La Gazzetta dello Sport".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego wejścia na stadion jeszcze nie widzieliście!

- Mimo tego trudniejszego drugiego etapu w Milanie, pozostawił po sobie niesamowite wrażenie i wydaje mi się, że wokół niego wciąż jest taka aura niezwykłości. Strzelając bramkę w debiucie z Napoli, utrzymuje ludzi, którzy w niego wierzą - mówi w rozmowie z WP Sportowe Fakty komentator "Eleven Sports" i ekspert od ligi włoskiej, Mateusz Święcicki.

Italia samemu piłkarzowi kojarzy się - czego można się domyślić - bardzo dobrze. Napastnik podkreślił to sam w jednym z materiałów na kanale YouTube "Violi", zapytany o to, czy cieszy się z powrotu do Włoch.

- Oczywiście, bardzo się cieszę, bo wróciłem do domu. Zrobiłem tu dużo świetnych rzeczy, strzeliłem mnóstwo bramek - przyznał polski snajper.

Konferencja prasowa Krzysztofa Piątka w ramach prezentacji we florenckiej ekipie także przebiegła bardzo pozytywnie. O Hercie Berlin nie było ani słowa, jak gdyby dziennikarze zatrzymali się w 2019 roku. Polak we Włoszech jest po prostu byłym graczem AC Milan, a nie - wciąż obecnym - zespołu z Berlina.

- Wydaje mi się, że jest to dla Piątka dobre miejsce. Nie jest tutaj traktowany jak ktoś, kto przychodzi po problemach w Hercie. Odnoszę wrażenie, że jest traktowany, jakby ostatnie lata nie miały znaczenia - potwierdza Święcicki.

Wice-Vlahović

Dusan Vlahović jest talentem czystej wody i kimś, kto przyniesie Fiorentinie ogromną sumę pieniędzy, gdy będzie odchodził. A to już niedługo, bo negocjacje kontraktowe upadły, a sam piłkarz chciałby zmienić pracodawcę. Niemal na pewno dokona tego latem, a może nawet i zimą.

Serb to świetny zawodnik, który gwarantuje drużynie prowadzonej przez Vincenzo Italiano masę bramek i to bardzo regularnie. 21-latek zaliczył 21 trafień w zeszłym sezonie, a w obecnym ma na swoim koncie już 19 bramek.

Vlahović rozegrał 98 proc. możliwych minut w trwających rozgrywkach Serie A. "Piona" nie będzie miał więc zbyt dużego pola do popisu, jeśli chodzi o czas na boisku. Fakt, że podstawowa "9" ekipy z Artemio Franchi niemal nie odpoczywała, wiązało się też z brakiem klasowego zmiennika.

Motywacja Polaka z pewnością będzie na najwyższym poziomie. Po pierwsze, wraca tam, gdzie był kochany, a po drugie - musi przy małej liczbie minut pokazać, że wciąż umie być zabójczo skuteczny. Z tyłu głowy musi mieć to, że serbski snajper odejdzie i jest to ogromna szansa, by wskoczyć na jego miejsce.

- Piątek będzie pewnie wchodził na kilkadziesiąt minut, a może zagra u boku Vlahovicia. Możliwe, że będzie taki wybór. Przy Vlahoviciu byłoby mu łatwiej. Jest to też plan B na wypadek odejścia Serba. Jeśli by się sprawdził, to zostanie na dłużej - podsumował perspektywy Polaka komentator Eleven Sports.

Ciekawy projekt? Fiorentina, nie Hertha

Berliński klub jawił się jako bardzo ciekawy, przyszłościowy projekt klubu, który już wkrótce ma bić się o europejskie puchary. Wyszło kiepsko. Ciągły chaos, fatalne wyniki, nietrafione transfery, brak określonego stylu gry i kierunku, w którym ma zmierzać drużyna.

Na domiar złego, niezatrzymująca się karuzela trenerska. Pięciu trenerów w dwa lata miał Krzysztof Piątek w Berlinie. Juergen Klinsmann, który ściągał go do Niemiec, odszedł kilka tygodni po transferze polskiego gracza.

Fiorentina jest stabilniejsza. Pod wodzą trenera Italiano spisuje się bardzo dobrze, będąc obecnie na siódmym miejscu w ligowej tabeli. Zespół z Florencji gra ofensywną, przyjemną dla oka piłkę. O stylu gry mówił podczas prezentacji sam 26-latek, który entuzjastycznie podchodzi do taktyki nowej drużyny.

- To jest pewien paradoks, że taki zespół ściąga Piątka, więc zawodnika, który niespecjalnie pasuje do takiej proaktywnej, nowoczesnej piłki opartej na technice. Jest to ruch dziwny, ale kogo innego mogłaby ściągnąć Fiorentina teraz, zimą? - ocenił Święcicki.

Ofiara sukcesu

Piątek jest ofiarą własnego sukcesu. Oczekiwania wobec napastnika wypożyczonego z Herthy dopiero niedawno stały się realne i osiągalne. Po cudownym sezonie 18/19 ludzie oczekiwali, że "Piona" będzie kończył każdy kolejne rozgrywki z przynajmniej 25 bramkami na koncie.

26-latek nie jest aż tak dobrym piłkarzem, jak wydawało się wtedy, ale nie - co bardzo istotne - nie jest tak zły, jak podczas berlińskiej przygody. Jego prawdziwe oblicze jest gdzieś po środku i może właśnie teraz je ujrzymy?

Presja na polskim piłkarzu była ogromna na początku sezonu 19/20. W Milanie zawsze są duże wymagania, ale napastnik z Dzierżoniowa tę poprzeczkę podniósł sobie sam.

Piątek fatalnie wszedł w ligowe zmagania i po kilku meczach posuchy, gdy udało mu się w końcu trafić do bramki, zamiast słynnych pistoletów zdecydował się na pokazanie gestu "uciszania".

Jednocześnie i paradoksalnie, przeszłość reprezentanta Polski jest też jego największym atutem w świetle przenosin do Florencji. To, że się sprawdził zaprowadziło go do powrotu na włoską ziemię.

Teraz albo nigdy?

Raczej: "Jak nie teraz, to kiedy?". Oczywiście, że nie jest to ostatnia szansa dla Krzysztofa Piątka, ale świetna okazja, by pozostać na solidnym poziomie europejskiego futbolu. Jeśli tu się nie uda, to może być szalenie ciężko.

Warunki sprzyjają. Presja będzie znacznie mniejsza, bo we Florencji jest spokojniej, niż w Mediolanie, ale także przez to, że nad Polakiem nie wisi ogromna metka z wielomilionową ceną. 26-letni napastnik będzie mógł powalczyć o europejskie puchary, a rywalizacja z Vlahoviciem - nawet tylko wirtualna, bo jest z góry skazany na porażkę - podziała motywująco.

- Piątek nie trafia do Fiorentiny w okresie kryzysu i napięć, ale w raczej dobrym czasie, kiedy klimat wokół drużyny jest pozytywny. Trener ma aprobatę w środowisku, a zespół nie jest w złej sytuacji - zauważa ekspert Serie A.

"Piona" skuteczny i pewny siebie to postać, która wprowadza wiele pozytywów do polskiego krajobrazu piłkarskiego. Piątek w formie to zawodnik, który bardzo przyda się reprezentacji Polski, nie patrząc nawet na to, kto ją poprowadzi. Nie pozostaje nic więcej, niż tylko życzyć: in bocca al lupo, czyli powodzenia.

Czytaj także:
Wojciech Szczęsny przegnał koszmar minionego lata
Kluby z Premier League chcą reprezentanta Polski

Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×