Od początku musiał mierzyć się z najlepszymi. Najpierw byli to najlepsi chłopcy na Mazowszu, następnie najlepsi piłkarze w kraju, potem największe gwiazdy Bundesligi, w końcu najlepsi na świecie. Robert Lewandowski wygrał wszystko.
Być najlepszym na świecie dziś oznacza, że pokonałeś 250 milionów zawodników. Bo tylu jest zrzeszonych we wszystkich federacjach na świecie. Napastnik Bayernu Monachium od początku musiał udowadniać, że jest lepszy od swoich rywali. Nigdy nie dostał nic za darmo. Często był niedoceniany, wieszano nad nim szklany sufit, który zawsze przebijał.
Michał Zapaśnik, który rywalizował z Lewandowskim o miejsce w kadrze Mazowsza, i zwykle wygrywał, sam nie zrobił kariery na miarę talentu. Wykończyły go kontuzje i po latach został cenionym w swoim powiecie trenerem młodzieży.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: solówka a la Messi! Mijał rywali jak tyczki
- Trochę rywalizowaliśmy, trenowaliśmy wspólnie. Poza tym rywalizowaliśmy w kadrze Mazowsza, on był powoływany z Varsovii ja z OKS Otwock. Potem trenerzy stawiali na mnie, a jego pomijali. To też pokazuje, jaka jest piłka. Bobek - tak na niego wtedy mówiliśmy - był drobny i niepozorny, ale miał wiele cech, które pokazywały, że może grać na wysokim poziomie - wspominał po latach Zapaśnik.
Zapamiętał też zabawną historię, gdy w kadrze Polski U19 trenowało 20 zawodników, ale tylko 18 mogło lecieć na mecz do Izraela. Trener Radosław Mroczkowski skreślił wtedy Grzegorza Goncerza i właśnie Lewandowskiego.
Nie wszyscy widzieli jego talent
W tamtej drużynie napastnikiem numer 1 był Maciej Korzym, który stawiał pierwsze kroki w Legii Warszawa. Był uznawany za wielki talent, miał za sobą "epizod" w Chelsea Londyn, próbował się tam przebić, bezskutecznie. Dziś Chelsea pewnie marzyłaby o ściągnięciu Lewandowskiego, który nie łapał się do kadry. Przewrotność losu.
- Dla nas, zawodników, było jasne, że Robert może grać na wysokim poziomie - mówi Michał Zapaśnik. A gdy pytam, dlaczego nie widzieli tego trenerzy, tylko rozkłada ręce.
Dariusz Banasik, trener Lewandowskiego z Delty Warszawa, a obecnie trener Radomiaka: - Nie powiem, że on w kategoriach młodzieżowych przewyższał wszystkich, ale było widać, że ma wielki talent.
Banasik zabrał Lewandowskiego z powrotem do Legii, ale młody napastnik nie zdołał się przebić i wylądował w Znicz Pruszków.
Andrzej Blacha, trener Lewandowskiego w Zniczu: - Wtedy miałem w Pruszkowie dwóch napastników - Bartka Wiśniewskiego i Damiana Wojtulewicza. Potrzebowaliśmy jeszcze trzeciego. Nie mogę powiedzieć, że to była jednostronna przysługa. On potrzebował nas, my też go potrzebowaliśmy. Wszyscy skorzystali.
Lewandowski wchodził do kadry Znicza powoli, musiał sobie wywalczyć miejsce w składzie. Grał wtedy w ataku z Wiśniewskim i często w relacjach meczowych ten drugi był wymieniany jako lepszy.
- Był czas kiedy mnie to (pytania o Lewandowskiego - red.) trochę drażniło i zastanawiałem się co poszło nie tak, że nie pytają mnie o mnie tylko o kogoś innego, ale to minęło. Grałem z najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki i jest to powód do dumy - mówił Wiśniewski w rozmowie z "Polska Times".
- Robert był bardziej "dziewiątką", a ja grałem na "dziesiątce". Zawsze miał nosa do bramek, ja bardziej robiłem "wiatr" i wiedziałem, że jak zagram piłkę w pole karne to jakimś cudem on do niej dojdzie (....) Wiedzieliśmy, że będzie piłkarzem dużego formatu, ale nikt nie myślał że podbije Zachód - dodawał.
Sprzedawajcie Lewandowskiego!
Lewandowski w Zniczu spędził dwa sezony. Gdy już się przebił do składu, dwukrotnie wygrał klasyfikację na króla strzelców. W II i w I lidze. Wtedy posypały się oferty. Jedna wstępna od Legii Warszawa. Ale ostatecznie do porozumienia nie doszło, bo klub z Warszawy wybrał Mikela Arruabarrenę.
Wtedy też miały paść słynne słowa Mirosława Trzeciaka do szefa Znicza Sylwiusza Muchy-Orlińskiego: "Sprzedawajcie Lewandowskiego, mamy Arruabarrenę!". Ostatecznie Hiszpan zagrał w PKO Ekstraklasie 6 meczów, w których nie strzelił gola.
- Kiedy mówię moim znajomym, że Legia wolała mnie od Lewandowskiego, nie wierzą. Pukają się w czoło. "Mikel, nie pij więcej tego wina". A gdy dowiadują się, że to jednak prawda, śmieją się przez godzinę. Hiszpańskie gazety kilkukrotnie wałkowały ten temat. "Marca" zrobiła nawet reportaż. Dlatego mam do tego duży dystans - opowiadał napastnik w wywiadzie dla sport.pl.
Skoro Legia wzięła Arruabarrenę, Lewandowski poszedł do Lecha. W ataku w tamtym czasie byli znakomity Hernan Rengifo i Piotr Reiss, który był ikoną w Poznaniu. Lewandowski musiał zrezygnować na jego rzecz z numeru 9 na koszulce, do którego był przyzwyczajony. Ale na boisku miejsce wygrał.
W pierwszym sezonie był najlepszym strzelcem drużyny, ale w kraju wyprzedzili go Paweł Brożek i Takesure Chinyama. Wtedy też debiutował w kadrze narodowej. W kolejnym sezonie Lewandowski wygrał już rywalizację o koronę króla strzelców Ekstraklasy. Wyprzedził Iliana Micanskiego i Tomasza Frankowskiego.
Sfrustrowany Barrios
Stamtąd poszedł do Borussii, gdzie cały sezon musiał walczyć z Lucasem Barriosem. Zawodnik z Paragwaju w czasie, gdy Lewy przechodził do BVB, był wielką gwiazdą Bundesligi. Polak był więc rzucany po pozycjach. Nie było łatwo wygryźć rywala, który miał w sezonie 2009/10 aż 19 bramek na koncie.
W kolejnym strzelił 16 goli i zaliczył 7 asyst. To był dobry wynik. Lewandowski w tym samym sezonie 8 goli i 3 asysty. Różnica była taka, że Lewandowski grał znacznie głębiej. Klopp chciał, żeby grali obaj, nie był gotowy na rezygnację z 'Lewego". W sezonie 2011/12 Lewandowski grał znacznie więcej i zdeklasował Barriosa. Strzelił 22 gole, a jego rywal 4.
Barrios był sfrustrowany: - Powinienem grać. Jestem zdrowy, w dobrej formie, nie wiem, dlaczego trener sadza mnie na ławce. To się musi zmienić, bo przecież jestem najlepszym strzelcem Borussii i moje miejsce jest na boisku - mówił. Podczas meczu z Leverkusen, nie podał Lewandowskiemu ręki gdy go zmieniał.
W końcu musiał pożegnać się z Dortmundem. Lewandowski był królem Zagłębia Ruhry. Choć do najlepszych strzelców ligi trochę mu brakowało. Wyprzedzili go Klaas-Jan Huntelaar (29 bramek) i Mario Gomez (26). A w kolejnym sezonie Stefan Kiessling (25 goli przy 24 Lewego).
Jedynym rywalem, który nawiązał z Lewandowskim walkę na dłużej był jednak Pierre-Emerick Aubameyang, który po transferze Polaka do Bayernu zastąpił go w Dortmundzie. W pierwszym sezonie wygrał Lewandowski (30:25), potem zawodnik z Gabonu (31:30), i w końcu w połowie trzeciego sezonu rywal "Lewego" odszedł do Arsenalu. Do momentu transferu Polak prowadził 15:13 w bramkach.
Potem pojawiali się nowi napastnicy, jak Timo Werner czy Erling Haaland, ale oni tak naprawdę startowali z marzeniem dogonienia Polaka, który znajdował się automatycznie na Pole Position.
Nasz napastnik wszedł do innej ligi, rywalizuje w obecnej chwili o miano najlepszego piłkarza świata tylko z Leo Messim, przez wielu nazywanym najlepszym piłkarzem w historii.
Zawodnik z podwarszawskiego Leszna już rok temu wygrał plebiscyt FIFA, pokazując, że nie istnieją rzeczy niemożliwe. Dariusz Banasik, trener Lewandowskiego z Delty Warszawa: - Myślę, że ta jego kariera jest potwierdzeniem tego, że jeśli wielki talent trafi na wielką mądrość, świadomość, to jest szansa na zawodnika wysokiej klasy międzynarodowej.
Piłkarza Roku FIFA poznamy w poniedziałek wieczorem. Transmisję z gali w Zurychu przeprowadzi stacja TVP Sport. Początek o godz. 18:55. Ceremonię można zobaczyć także na kanale FIFA na YouTube.