Passa mistrzowska, która trwała przez 9 kolejnych lat, zakończyła się w zeszłym roku, kiedy to Inter po 11 latach sięgnął po Scudetto. Juventus wywalczył 4. miejsce w ostatniej kolejce rozgrywek. Co właściwie przydarzyło się w Turynie?
Trenerskie eksperymenty
Odejście Massimiliano Allegrego w 2019 roku okazało się potężnym ciosem dla "Starej Damy". Zespół objął Maurizio Sarri, który chwilę wcześniej poprowadził Chelsea do triumfu w Lidze Europy.
Renoma Sarriego we Włoszech nakazywała myśleć, że jest on trafionym wyborem dla ekipy ze stolicy Piemontu. Zostało to jednak brutalnie zweryfikowane, chociaż patrząc tylko na statystyki, można pomyśleć, że nie było najgorzej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: syn gwiazdy futbolu zabawił się z piłką. A potem ta radość!
Na Allianz Stadium kibice mieli oglądać słynne "Sarriball", cechujące się między innymi wysokim pressingiem i wertykalnością podań, co niesie za sobą konieczność dłuższego utrzymywania się przy piłce. Jest to system ofensywny, oparty na formacji 4-3-3 i założeniu, że "gramy swoje, niezależnie od przeciwnika".
Nie do końca udało się to wdrożyć. Poprzednik neapolitańskiego trenera preferuje raczej spokojniejszy, bardziej defensywny futbol. Jego "Juve" bardzo często "przepychało" spotkania, często po mało efektywnej i efektownej grze w ofensywnie. Ciężko było na przestrzeni jednego sezonu odmienić o 180 stopni mentalność drużyny.
Swoja kadencję podsumował sam Maurizio Sarri podczas konferencji przed meczem z Lazio, które obecnie prowadzi a jego poprzednią ekipą.
- Przybyłem do "Juve" w szczególnym momencie. Wygrali osiem tytułów i było niemal pewne, że kolejny tytuł uznawany będzie za coś pewnego. Był to jednak trudny sezon z powodu panującego lockdownu - skomentował.
Zespół Allegrego znany był z żelaznej defensywy. Można powiedzieć, że to przez topową formę duetu Bonucci - Chiellini. Sarri dysponował oboma panami, a także De Ligtem, którego nie potrafił odpowiednio wdrożyć do składu. Sezon 19/20 to aż 43 gole, które strzelono Juventusowi w Serie A.
Przez pierwszą kadencją obecnego opiekuna drużyny, średnia wpuszczonych bramek wyniosła zaledwie 25. Andrea Pirlo, który prowadził klub w poprzednich rozgrywkach również nie dał rady uszczelnić obrony. Jego drużynie strzelono 38 goli w lidze.
Poza fatalnym bronieniem, turyńczycy zaczęli gubić zaskakująco dużo punktów ze słabymi przeciwnikami. Zatracili swój pragmatyzm i bycie skutecznymi do bólu, co było zawsze w ich DNA.
Nie tak miało wyglądać przełamanie rutyny
Sięganie po kolejne mistrzostwa kraju jest bardzo przyjemne, jednak działacze chcieli czegoś więcej. Czegoś, na co czekają od 1996 roku - triumfu w Lidze Mistrzów. Rutynę przełamali jednak inaczej - przegrywając walkę o Scudetto.
Andrea Pirlo miał byś kimś takim, jak Zinedine Zidane dla Realu Madryt, czyli trenerem z pokolenia najnowszych legend, który mimo małego doświadczenia osiągnie sukces. Wyszło bardziej, jak z Clarencem Seedorfem w AC Milanie - nie po myśli działaczy i kibiców.
Były pomocnik Juventusu i Milanu absolutnie nie podołał wyzwaniu. Szaleńcza pogoń, jeśli turyńczycy mają takową w ogóle uskuteczniać na krajowym podwórku, powinna być za tytułem, a nie miejscem dającym awans do Champions League.
Juventus Pirlo był miałki i pełen chaosu - znacznie bardziej, niż sezon wcześniej. Włoski szkoleniowiec gubił się w pomysłach taktycznych i ewidentnie nie był jeszcze gotowy na tak duże wyzwanie, jak "Bianconeri", którzy nie są w dodatku w pełnej harmonii. W tamtym czasie nawet Cristiano Ronaldo wyglądał bardzo kiepsko i często widać było po nim frustrację.
Młody trener padł ofiarą swoich ambicji, a także tego, co zostawili mu poprzednicy - rozpadającego się, wypalonego i starzejącego się zespołu.
Wzmocnienia? Potrzebne wszędzie
Kadra Juventusu nie wygląda najsilniej na tle Serie A po raz pierwszy od dawna. Inter dysponuje bardziej zbilansowanym i zwyczajnie bardziej jakościowym składem. Na tle Europy "Stara Dama" blednie coraz bardziej.
Gwiazdy defensywy i reprezentacji Włoch są już u schyłku kariery, a Matthijs de Ligt nie wnosi tyle, ile się po nim spodziewano. Środek pola jest godny politowania, bo mowa w końcu o zespole, który w sezonie 16/17 był w finale Ligi Mistrzów. Centralna strefa boiska wymaga generalnej przebudowy.
Zaczęto już ten proces od ściągnięcia Manuela Locatellego. Jeśli klub ze stolicy Piemontu poważnie myśli o powrocie na pozycję najlepszego zespołu w kraju, to musi pozbyć się takich zawodników, jak Aaron Ramsey i Arthur Melo, którzy są zwyczajnie zbyt słabi. Adrien Rabiot nie powinien być natomiast zawodnikiem, który tak często gości w podstawowym składzie, bo "Juve" potrzebuje tam kogoś lepszego.
Do wzmocnienia także atak. Na ostatniej prostej jest już transfer Dusana Vlahovicia, który jest wyśmienitą transakcją. 21-letni snajper gwarantuje świetne liczby na poziomie Serie A, dodatkowo na pewno się jeszcze rozwinie. O sprawdzonego, bramkostrzelnego napastnika bardzo ciężko na rynku transferowym.
Powoli trzeba myśleć o nowym stoperze, a także o bocznych obrońcach. Alex Sandro nie jest graczem klasy światowej, z kolei Juan Cuadrado ma już 33 lata.
Dość bycia tylko pretendentem
Póki co, druga kadencja 54-letniego trenera wygląda słabo. "Bianconeri" wciąż nie mają wyników i wyglądają chaotycznie. Nie od razu - choć tym wypadku nie jest to zbyt trafione - Rzym zbudowano. Włocha sprowadzony by odbudował drużynę, a to musi potrwać.
"Teraz jesteśmy gotowi zacząć od nowa z Allegrim, aby wspólnie budować naszą przyszłość; z ogromnym profesjonalizmem, charyzmą, z genialnymi pomysłami, dzięki którym jest zdolny do sprytnego tasowania kart, zarówno na boisku, jak i poza nim" - można było przeczytać w oświadczeniu klubu, gdy ogłaszano powrót Allegrego. Pytanie brzmi, ile w tym PR-u, a ile woli zmiany i uczciwych intencji.
"Juve" pokazuje, że chce podejść do tego na serio i zrobić to na tyle szybko, jak jest to możliwe. Stąd chociażby postawienie wprost sytuacji Ramseya - Jest na wylocie z klubu - podsumował krótko sytuację Walijczyka opiekun turyńczyków.
Vlahović to poważna deklaracja i sygnał: "Żyjemy i mamy się dobrze. Bójcie się, bo wracamy". Juventus to wielka, globalna marka, która musi utrzymać ten status nawet, gdy sportowo nie idzie. Serbski snajper - jeśli zostanie potwierdzony - wydatnie w tym pomoże.
Nie pozostaje nic innego, niż tylko czekać na rozwój zdarzeń. Po półtora roku miałkości, działacze z pewnością zdiagnozowali problemy zespołu i potrzebują czasu na wdrożenie planów naprawczych. "Stara Dama" nie może pozwolić sobie na bycie jednym z pretendentów. Juventus chce być najlepszy.
Czytaj także:
"Magic man Moder". Nowy idol fanów Brighton stanie się podporą reprezentacji?
Raymond Domenech: Szewczenko czy polski trener? Wybór jest prosty