Gwiazda Legii totalnie zaskoczyła. Chodzi o Paulo Sousę

WP SportoweFakty / Mateusz Czernecki / Na zdjęciu: Luquinhas
WP SportoweFakty / Mateusz Czernecki / Na zdjęciu: Luquinhas

Luquinhas, nowy kapitan Legii Warszawa i jeden z jej najlepszych piłkarzy, był prawdopodobnie jedyną osobą w Polsce, którą... ucieszyła dezercja Paulo Sousy. W rozmowie z "Piłką Nożną" tłumaczy, dlaczego.

25-letni pomocnik występuje w Legii od początku sezonu 2019/20. Szybko dał się poznać jako świetny drybler i miał duży wkład w wywalczenie przez Wojskowych dwóch ostatnich mistrzostw Polski.

Jego gra cieszy oczy kibiców, ale kilka tygodni temu wydawało się, że odejdzie z Łazienkowskiej 3. Był bowiem jednym z piłkarzy, którzy ucierpieli w ataku chuliganów Legii na klubowy autokar. Więcej TUTAJ.

Brazylijczyk nosił się z zamiarem zmiany klubu, ale postanowił pozostać w Legii, a w nagrodę Aleksandar Vuković... mianował go kapitanem zespołu. - Mam taki charakter, że jestem wdzięczny i nie zapominam pewnych rzeczy. Kiedy zacząłem o tym myśleć, uświadomiłem sobie, ile Legia mi dała - tłumaczy.

ZOBACZ WIDEO: PZPN oferował pracę Engelowi? Były selekcjoner mówi wprost

Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Najpierw śmierć babci, później przejęcie opaski kapitańskiej w Legii - sporo się dzieje w twoim życiu w ostatnich dniach.

Luquinhas, nowy kapitan Legii Warszawa: To prawda, to były słodko-gorzkie chwile. Odeszła babcia, z którą byłem zżyty. W takiej chwili uświadamiasz sobie, że nigdy nie jesteś przygotowany na pożegnanie kogoś tak bliskiego. Rodzina zorganizowała pogrzeb, nie mogłem w nim uczestniczyć, byłem na obozie. Z drugiej strony przyszła zupełnie nieoczekiwana radość i duma, kiedy trener Vuković zaprosił mnie na spotkanie i poinformował o swojej decyzji. Byłem mocno zaskoczony, ponieważ nigdy nie wyobrażałem siebie w tej roli. Pewnie jestem zaprzeczeniem niektórych kapitanów, ale trener od razu wytłumaczył, że zasługuję na opaskę.

Vuković w ogóle pytał cię o zdanie?

Zaprosił mnie na rozmowę i zakomunikował, że chce mi powierzyć opaskę. Tłumaczył, że po wydarzeniach z grudnia zasłużyłem na to. Naprawdę byłem w szoku. Dla mnie kapitan to definicja cech przywódczych, bycia liderem w szatni, a ja jestem nieco inny. Tak mi się wydaje. Nie mówię po polsku czy po angielsku, ale trener uważa, że jestem przykładem dla całej szatni. To, jak koledzy zareagowali na wiadomość, było niesamowite. Wybuch radości, głośne okrzyki, gratulacje - coś pięknego. Nie jestem naturalnym kandydatem, a wszyscy się ucieszyli.

Jak zareagował Artur Jędrzejczyk?

Z wielkim uśmiechem. Żartował, ale powiedział mi, że bardzo się cieszy i da mi wsparcie. Muszę się od niego uczyć, więc od razu odpowiedziałem, że teraz to on musi mnie słuchać i szanować jako kapitana.

Trudno sobie wyobrazić, abyś z dnia na dzień stanął na środku szatni i wygłaszał mowę motywacyjną...

Trener powiedział, że bycie kapitanem wyraża się przez moją grę i postawę, więc mam się nie zmieniać, ale dawać przykład swoimi występami i formą. Usłyszałem, że najlepiej zareaguję na opaskę, jeśli pozostanę tym samym Luquinhasem, co zawsze. Sztab docenił moje podejście do życia, naturalność. Czuję, jak wielkie to wyróżnienie i odpowiedzialność, więc teraz chciałbym dać jeszcze więcej.

Jak wytłumaczyć to, co wydarzyło się jesienią?

Odpowiedzi jest wiele. Ilu piłkarzy, tyle odpowiedzi. Moje pierwsze dwa lata w Legii były spektakularne, a czegoś takiego jak w tym sezonie jeszcze nigdy nie przeżyłem. To jest gigantyczna nauka na przyszłość. Lekcja, jak łączyć grę na dwóch frontach. Nie mogliśmy uwierzyć, że tak dobrze idzie nam w Lidze Europy, a tak fatalnie w Ekstraklasie. Wyciągnę z tego bardzo wiele na przyszłość. Skupialiśmy się na tej sytuacji kilka miesięcy, szukając odpowiedzi, ale nie ma jednego dobrego wytłumaczenia.

O co więc walczy Legia w tym sezonie?

Naszym celem jest awans w tabeli oraz zwycięstwo w krajowym pucharze. Wiem, jakim klubem jest Legia i mogę powiedzieć, że do tego dążymy.

Miałeś wątpliwości, aby przylecieć w styczniu do Warszawy?

Będę szczery. Po tym, co się wydarzyło, powiedziałem sobie: Luqui, to się już nigdy więcej nie powtórzy, nie chcę już ani razu być w takiej sytuacji. Emocje były olbrzymie. Mam jednak taki charakter, że jestem wdzięczny i nie zapominam pewnych rzeczy. Kiedy zacząłem o tym myśleć, uświadomiłem sobie, ile Legia mi dała, jak wiele jej zawdzięczam i jak bardzo pozwoliła mi się rozwinąć. Uwielbiam ludzi, tych kibiców, pracowników klubu, których nawet jeśli nie rozumiem, to zawsze do mnie świetnie podchodzili. Chciałem wrócić do Warszawy, bo dobrze się czuję w tym mieście.

Luquinhas to nowy kapitan Legii
Luquinhas to nowy kapitan Legii

Widziałeś akcję kibiców na Twitterze, którzy wymyślili specjalny hashtag?

Tak, żona pokazała mi wiele wpisów. Dostaliśmy mnóstwo wiadomości z tym hasłem i próśb, abym został. To właśnie żona mi je tłumaczyła: Luqui wróć, Luqui kochamy cię, Luqui, to się więcej nie powtórzy. Takie sytuacje sprawiają, że jestem dumny i szczęśliwy.

Latem były za ciebie oferty, teraz również pojawiają się zapytania. Zostaniesz w Legii na długie lata czy tylko do najbliższych wakacji?

W piłce co chwilę dużo się dzieje i rzeczywiście słyszałem o zainteresowaniu kilku klubów. Mogę powiedzieć, że były ciekawe oferty. Dla mnie na końcu ważne są jeszcze inne wartości. Trener Vuković zawsze był ze mną szczery i traktował mnie w wyjątkowy sposób. Czułem jego zaufanie i wiarę w moją osobę. Teraz jeszcze uhonorował mnie opaską. Dla mnie to też wzięcie na siebie odpowiedzialności, ale czuję, że temu podołam. Trener był ze mną szczery i ja też jestem szczery, więc opowiedziałem mu uczciwie o innych propozycjach. Ale dzisiaj, widząc jak on we mnie wierzy, myślę głównie o tym, aby się odwdzięczyć.

Gdzie mogłeś trafić?

Trzeba pytać moich agentów.

Jesteś najczęściej faulowanym piłkarzem ligi. Jak się gra z taką świadomością, że to tobie wyrządzają największą krzywdę?

Przyzwyczaiłem się. Jestem najczęściej faulowanym zawodnikiem w Polsce, ale byłem też najczęściej faulowany w dzieciństwie, na podwórku, kiedy grałem z kolegami. Naprawdę przywykłem, że jak uciekałem, to wszyscy chcieli mnie zatrzymać faulem. Nauczyłem się też, jak upadać i jak sobie z tym radzić. Kiedyś się na tym koncentrowałem.

Jako kibic Flamengo jak zareagowałeś na odejście Paulo Sousy z reprezentacji Polski?

Ucieszyłem się, i to bardzo! Będę szczery, że każdy taki przyjazd trenera robi duże wrażenie i buduje emocje. Jestem kibicem Flamengo od najmłodszych lat, więc oczywiście śledziłem to z mojej, brazylijskiej strony. Wszyscy w kraju tym żyją i mają wielkie oczekiwania. Ja też mam wielkie nadzieje, bo Flamengo musi wygrywać. Myślę, że Sousie się to uda. Bardzo w niego wierzę.

Źródło artykułu: