[b]
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Co zaważyło, że po raz drugi nie został pan selekcjonerem reprezentacji Polski?[/b]
Adam Nawałka, były selekcjoner reprezentacji Polski: Prezes Cezary Kulesza poinformował mnie, że chodziło o długość umowy. Wszystkie inne sprawy były już wcześniej ustalone. Między innymi moja wizja prowadzenia zespołu, o czym rozmawialiśmy już podczas naszej pierwszej rozmowy w połowie stycznia. Prezes wyraził zadowolenie z projektu, który przedstawiłem. Wyjaśnił jednak, że nowy kandydat przyjął warunki umowy, której ja nie chciałem zaakceptować. Przedstawiłem wizję prowadzenia reprezentacji na najbliższy rok, bo o takim przedziale czasowym rozmawialiśmy i to było wcześniej zaakceptowane przez prezesa.
Końcowa rozmowa z prezesem wyglądała tak, jak ją sobie pan wyobrażał?
Myślę że tak. Prezes Kulesza zadzwonił, podziękował za cierpliwość i wyjaśnił sytuację. Owszem, uzgodniliśmy warunki, prawnicy wymienili się dokumentami, ale prezes wcześniej zaznaczył, że sam nie podejmuje ostatecznej decyzji, tylko konsultuje ją z zarządem. Powiedział, że wybrał innego kandydata. Nie dopytywałem, jakiego.
Przez ostatni miesiąc był pan bliski podpisania kontraktu z PZPN dwa razy. Trudno było odciąć emocje?
Znam realia i podchodziłem do tego bardzo zdroworozsądkowo. Od początku nie obiecywałem sobie nie wiadomo czego, jeżeli chodzi o powrót do reprezentacji. Sam nie występowałem z inicjatywą, nie rozpychałem się, tylko otrzymałem konkretną propozycję z naszej federacji. Zdaje sobie sprawę, jak wygląda cały proces. Od początku wychodziłem z założenia, że dopóki nie będzie podpisu na umowie, to nie angażuje się emocjonalnie. Spokojnie czekałem na decyzję, nie czułem się selekcjonerem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kapitalny gol w wykonaniu piłkarki! Trafiła idealnie
Poszukiwanie trenera nie trwało za długo?
Z punktu widzenia szkoleniowca każda godzina jest na wagę złota. Trzeba jednak zrozumieć prezesa, że są to poważne wybory i przedłużający się czas daje prezesowi przewagę. Nie wnikam, jak to przebiegało.
Wszystko jest do nadrobienia, kwestia tylko konkretnego planu. Zdaje sobie sprawę, że byłem kandydatem, bo świetnie znam drużynę, a tu właśnie trzeba wejść do szatni i wiedzieć, co chce się zrobić. Mieć konkretny plan od początku.
Wielu kibiców i ekspertów doceniło pana, że nie uczestniczył pan w medialnych przepychankach związanych z wyborem selekcjonera.
Dziękuję, ale to wynikało też z mojego nastawienia i realnej oceny sytuacji. Dla mnie najważniejszy jest cel sportowy. Przez to można budować wizerunek, nie przez narrację medialną.
W tym czasie otrzymałem dużo wsparcia od bliskich i znajomych. Niezwykle ważne było dla mnie również wsparcie samych zawodników, którzy wypowiadali się na mój temat w mediach. Sprawiało to, że byłem jeszcze bardziej spokojny, a siła i wiara rosły.
Ostatecznie to jednak nie pan poprowadzi kadrę. Czuje pan rozczarowanie?
Nie. Moje nastawienie jest jedno - polska reprezentacja jest ponad wszystkim. Praca z kadrą to największy zaszczyt, duma i obowiązek. Decyzję czy chce się ponownie prowadzić drużynę narodową podejmuje się z automatu. Wiąże się z tym także odpowiedzialność za to, co dzieje się w naszej piłce, w której też trochę zdrowia zostawiłem. Nastała trudna sytuacja po odejściu Paulo Sousy, teraz będziemy rozgrywać najważniejszy mecz 40-lecia: z Rosją w barażach. Z mojej strony decyzja mogła być tylko jedna: jestem gotowy pomóc, nie wahałem się nawet sekundy.
I rozpoczął pan pracę bez umowy.
Podjąłem pewne kroki jeżeli chodzi o przygotowania po to, by nie zostać z tyłu, gdy umowa wejdzie w życie. Dwa tygodnie w takim okresie robią ogromną różnicę. Oczywiście działałem za zgodą prezesa Kuleszy. Przez dwa tygodnie wykonywałem pracę analityczną. Popracowaliśmy z moim statystykiem i nie uważam tego za czas zmarnowany.
Jakie ma pan wnioski po bliższym przyjrzeniu się kadrze?
Musi być olbrzymia wiara w drużynę, poparta świetnymi przygotowaniami w każdym aspekcie: taktycznym i rozpracowaniu indywidualnym zawodników rywali. A do tego dochodzi nasze ustawienie i znajomość piłkarzy, by nie doszło do sytuacji, jaka miała miejsce za poprzedniego szkoleniowca. Widziałem wówczas olbrzymie rezerwy jeżeli chodzi o ustawienie zespołu, o dobór personalny na dane pozycje.
Paulo Sousa to bardzo dobry trener, warsztatowiec. Widać było, że zawodnicy mu zaufali. Ta praca szła do przodu, natomiast - gdy mówimy o zadaniach selekcjonera - liczy się znajomość zawodników. Tutaj były rezerwy, a co za tym idzie - stąd brały się błędy, które decydowały o wynikach meczów. Dokładniej mówiąc: z braku dokładnej analizy i postawienia odpowiednich zawodników na dane pozycje.
Jak pan dziś widzi reprezentację?
Po naszej stronie jest jakość drużyny, suma umiejętności indywidualnych. Mamy najlepszego zawodnika na świecie, kręgosłup drużyny oparty na zawodnikach grających w bardzo dobrych klubach. Ale to jeszcze nie wystarczy by pokonać takiego przeciwnika, jak Rosja, na ich terenie.
Rosjanie będą świetnie przygotowani. Ich trener wprowadził swoją organizację gry, widać to po jego metodycznych działaniach. Zasięgnąłem języka i wiem, że po losowaniu baraży, zaraz po zakończeniu rozgrywek ligowych - zebrał zawodników na 3 dni i natychmiast wyczyścił głowy po ostatnim meczu z Chorwacją w eliminacjach, przegranym 0:1. Zamknął temat i rozpoczął przygotowania pod kątem meczu z Polską. Widzimy jak mocno się do tego przygotowują. Mają nawet w planach zawieszenie kolejki ligowej przed meczem z nami, by wydłużyć swoje zgrupowanie.
My będziemy mieli jeden trening taktyczny, a możemy spodziewać się 120 minut meczu z dogrywką. Na papierze siła jest po naszej stronie, natomiast atutem Rosjan są możliwości - zgranie drużyny, przygotowania. Ich selekcjoner jeździł na zgrupowania tamtejszych klubów. Był w Turcji, w Dubaju. Każdego zawodnika już odwiedził.
Widzi pan przyszłość naszej drużyny?
Celem nadrzędnym jest awans na mistrzostwa świata w Katarze. Wiemy, jakie mogą być reperkusje, jeżeli nie pojedziemy na mundial. Możliwość spadku do trzeciego koszyka w losowaniu i inne negatywne skutki.
Przedstawiając wizję dalszej pracy mówiłem, że trzeba wytyczyć jak najszybciej ścieżkę dla młodych zawodników. Tacy zawodnicy jak Jakub Kamiński, Sebastian Walukiewicz, Adrian Benedyczak i wielu innych było na mojej liście rankingu młodych zawodników.
Co będzie z panem dalej?
Teraz mam w planach, by dobrze przygotować się fizyczne. Mam zamiar pojechać na krótkie zgrupowanie narciarskie w Dolomity. Czas, w którym miałem przerwę w futbolu, wykorzystałem jednak bardzo dobrze.
Po bardzo intensywnym okresie, prawie 40-letnim jako piłkarz i trener, nie było tak naprawdę przerwy, by ocenić sytuację z innej perspektywy. Przez dwa lata odpocząłem pod względem mentalnym, ale też inaczej spojrzałem na piłkę. Świat idzie do przodu jeżeli chodzi o taktykę, rozumienie gry, podejście do piłki. Poświęciłem też sporo czasu na wzbogacenie warsztatu. Obserwowałem mecze ligowe, spotkania lig zagranicznych. Myślę, że ostatni okres bardzo dobrze wykorzystałem. Wyciągnąłem wnioski po przegranych meczach, dogłębnie przeanalizowałem mistrzostwa świata w 2018 roku. Jako trener czuje się bogatszy. W myśl zasady - zwycięstwa cieszą, porażki uczą. Okres rozbratu z piłką pomógł mi. Wróciła energia i radość z piłki.
Nie chcę snuć planów, gdzie chciałbym pracować. Czas pokaże, jestem pełen pozytywnych myśli.
Czyli kariery nie zamierza pan kończyć.
Na pewno nie. Czas też jest ważny, ale z trenerem jest trochę jak z bramkarzem - im starszy, tym bagaż doświadczeń procentuje. W tym momencie trzymam kciuki za reprezentację, a nowego trenera mogę wesprzeć w każdym aspekcie.