Co roku Legia Warszawa jest wskazywana jako główny kandydat do zdobycia mistrzostwa Polski. Obecny sezon jest jednak dla stołecznego klubu gigantycznym rozczarowaniem. Legia po 22. kolejce sklasyfikowana jest na przedostatnim miejscu w ligowej tabeli.
Widmo spadku coraz bardziej zagląda w oczy zawodnikom Legii. Warszawski zespół nie potrafi wyjść z kryzysu, a w ostatniej kolejce jedynie bezbramkowo zremisował z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza i nie wykorzystał szansy na wyjście ze strefy spadkowej.
Dariusz Dziekanowski jest zaskoczony takim obrotem sprawy. Ale to nie jedyne uczucie, jakie wywołuje u niego obecna dyspozycja Legii. Były reprezentant Polski w felietonie dla "Przeglądu Sportowego" nie ukrywa niezrozumienia i wściekłości dla decyzji podejmowanej przez władze Legii.
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
Chodzi o odejście Luquinhasa do New York Red Bulls. Legia straciła jednego z liderów, ale to nie jedyny piłkarzy, jaki zimą odszedł ze stolicy. Pożegnano się też m.in. z Mahirem Emrelim.
"Patrząc na sytuację drużyny, czy raczej generalne klubu z Łazienkowskiej, to tym bardziej niezrozumiałe jest dla mnie to, co się stało w tym oknie transferowym. Konkretnie chodzi mi o sprzedaż najważniejszego i najlepszego zawodnika - Luquinhasa" - napisał Dziekanowski.
Były piłkarz pod uwagę bierze dwa scenariusze, które mogły wpłynąć na taką decyzję Dariusza Mioduskiego.
"Albo finansowa sytuacja klubu jest opłakana, właściciel jest zdesperowany i liczy każdy grosz, albo władze klubu i sztab nie mają żadnego pojęcia o tym, jak wyciągnąć zespół z tak beznadziejnej sytuacji. Nie mieści mi się w głowie, żeby w takim momencie aż tak się osłabić. Bo jeśli w kimś można było pokładać nadzieję i wierzyć, że spadek z ligi jest nierealny, był to Luquinhas. Nic dziwnego, że kolejnym zawodnikom puszczają nerwy" - dodał Dziekanowski.
Czytaj także:
Lukas Podolski wściekły po meczu z Rakowem: Moja opinia o VAR jest jasna!
Co za sytuacja w meczu kolejki! Siedemnastolatek przesądził o wyniku