Mariusz Lewandowski wspiera Ukraińców. "Pamiętam swoją ucieczkę z Krymu"

Newspix / Tomasz Wantula / Na zdjęciu: Mariusz Lewandowski, trener KGHM Zagłębia Lubin
Newspix / Tomasz Wantula / Na zdjęciu: Mariusz Lewandowski, trener KGHM Zagłębia Lubin

Koledzy nie wiedzą, co się dzieje. Pozamykali się w domach, pochowali w garażach - opowiada Mariusz Lewandowski, przez trzynaście lat grał w lidze ukraińskiej. Sam też uciekał do Polski. Teraz opowiada nam, co czują piłkarze ukrywający się w Kijowie.

W tym artykule dowiesz się o:

Były reprezentant kraju (66 występów) pamięta też najazd rosyjskich wojsk na region Donbasu. Z Doniecka musiał uciekać były klub Lewandowskiego - Szachtar. Stadion drużyny, który był jedną z aren mistrzostw Europy 2012, został uszkodzony podczas wojny - między innymi ostrzelany pociskami moździerzowymi. Donbas Arena zaliczana wówczas do jednego z najnowocześniejszych obiektów na świecie, kosztowała ponad 300 milionów euro.

- Interesy, nieruchomości, dobytki znajomych. I nagle w jednym momencie straciliśmy wszystko. Przyjaciele potracili kolosalne majątki, a nawet życie - opowiadał nam Lewandowski.

Po ośmiu latach od tamtych zdarzeń, były piłkarz znowu nie może uwierzyć w to, co widzi. 24 lutego, w czwartek nad ranem, Rosja zaatakowała Ukrainę. Obecnie trwa inwazja na kraj naszych sąsiadów.

ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry

- Dzieją się rzeczy przerażające - komentuje Mariusz Lewandowski. - Do końca wierzyłem, że nie dojdzie do wojny. Nie spodziewałem się, że obudzę się i zobaczę w telewizji bombardowanie kraju, w którym żyłem kilkanaście lat - dzieli się emocjami były reprezentant Polski. - Mam tylko nadzieję, że w ciągu kilku dni wszystko się zakończy, że już zobaczyliśmy maksymalne zło. Wierzę, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i nie zobaczymy totalnie zdemolowanych miast - dodaje.

Legenda Szachtara 

Mariusz Lewandowski był pierwszym polskim piłkarzem, który wyjechał na Ukrainę. Z Groclinu Grodzisk przeniósł się w 2001 roku do Doniecka. Uczestniczył w budowie wielkiego Szachtara od podstaw. Zdobył z klubem dziesięć trofeów, w tym pięć mistrzostw i Puchar UEFA. W głosowaniu kibiców został wybrany do klubowej jedenastki wszechczasów.

Drugi ukraiński zespół, w którym Lewandowski grał, czyli PFK Sewastopol - już w ogóle stawiał od zera. Polak pomagał zorganizować nawet ekipę, która budowała stadion. Po 3,5 roku w PFK Sewastopolu Lewandowski zakończył karierę (sezon 2013/14). Później pracował jako trener Zagłębia Lubin i Termaliki Nieciecza.

Czekają w garażach 

Lewandowski mówi nam, że jest teraz w kontakcie między innymi z piłkarzami Szachtara Donieck. - Koledzy nie wiedzą, co się dzieje. Niektórzy czekają, niektórzy opuszczają Ukrainę. Jedni pozamykali się w domach i z nich nie wychodzą. Inni schowali się w garażach. W taki sposób czekają na rozwój sytuacji - opowiada.

Nasz rozmówca oglądał w Internecie film nagrany przez brazylijskich zawodników Dynama Kijów i Szachtara. Widać na nim piłkarzy z rodzinami, którzy w swoim ojczystym języku zwracają się do ambasady z prośbą o pomoc w zorganizowaniu ewakuacji.

Brazylijczycy chcą opuścić teren Ukrainy. Przebywają oni w hotelu w Kijowie. Serwis maisfutebol.iol.pt pisze, że zawodnicy "w pośpiechu uciekają z samymi ubraniami na plecach i nie mają możliwości wylotu". Nie ma bowiem połączeń lotniczych, a do tego brakuje paliwa do samolotów. W Szachtarze gra aż jedenastu Brazylijczyków.

- Chłopaki czują strach, niepewność. Są z rodzinami, boją się o najbliższych. Rozmawiam z ludźmi, którzy są na Ukrainie, którzy są blisko klubów, i oni nie spodziewali się takiej reakcji Rosji. Dla nich to wszystko zdarzyło się nagle - relacjonuje Lewandowski.

Lewandowski też uciekał

Lewandowski pamięta dokładnie uczucie strachu. W 2014 roku musiał uciekać z Sewastopola. - Choć nie było wtedy bombardowań, to też byłem przerażony. Z Krymu udało mi się wywieźć rodzinę wcześniej, szybko ewakuowałem ją do Polski - mówi.

- Dostaliśmy sygnał, co się może wydarzyć i możliwość wylotu. Od razu skorzystaliśmy - wspomina. - Pamiętam, że znajomi ambasadorzy również szybko opuszczali to miejsce. Rosyjskie wojsko weszło na ulice i tak naprawdę zajęcie Krymu zajęło im "pięć minut" - opowiada.

- Znam Ukraińców bardzo dobrze, to świetni i waleczni ludzie. Nie będę uchodził za eksperta od spraw polityki, ale powiem jedno: trzeba to mądrze zakończyć. Rosja to mocarstwo, inne gabaryty pod każdym względem. Jeden niewłaściwy krok może spowodować lawinę kolejnych konsekwencji. Jest gorąco, mam nadzieję, że ktoś ugasi ten pożar - komentuje nasz rozmówca.

- Poczułem dziś niepokój. Może naiwnie, ale dalej wierzę, że atak Rosji nie pójdzie dalej. Bądźmy dobrej myśli - kończy Mariusz Lewandowski.

Piłkarze Szachtara i Dynama proszą o pomoc. Są zrozpaczeni

Poruszenie na Ukrainie. Oto co mówią ludzie