Były reprezentant kraju (66 występów) pamięta też najazd rosyjskich wojsk na region Donbasu. Z Doniecka musiał uciekać były klub Lewandowskiego - Szachtar. Stadion drużyny, który był jedną z aren mistrzostw Europy 2012, został uszkodzony podczas wojny - między innymi ostrzelany pociskami moździerzowymi. Donbas Arena zaliczana wówczas do jednego z najnowocześniejszych obiektów na świecie, kosztowała ponad 300 milionów euro.
- Interesy, nieruchomości, dobytki znajomych. I nagle w jednym momencie straciliśmy wszystko. Przyjaciele potracili kolosalne majątki, a nawet życie - opowiadał nam Lewandowski.
Po ośmiu latach od tamtych zdarzeń, były piłkarz znowu nie może uwierzyć w to, co widzi. 24 lutego, w czwartek nad ranem, Rosja zaatakowała Ukrainę. Obecnie trwa inwazja na kraj naszych sąsiadów.
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
- Dzieją się rzeczy przerażające - komentuje Mariusz Lewandowski. - Do końca wierzyłem, że nie dojdzie do wojny. Nie spodziewałem się, że obudzę się i zobaczę w telewizji bombardowanie kraju, w którym żyłem kilkanaście lat - dzieli się emocjami były reprezentant Polski. - Mam tylko nadzieję, że w ciągu kilku dni wszystko się zakończy, że już zobaczyliśmy maksymalne zło. Wierzę, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i nie zobaczymy totalnie zdemolowanych miast - dodaje.
Legenda Szachtara
Mariusz Lewandowski był pierwszym polskim piłkarzem, który wyjechał na Ukrainę. Z Groclinu Grodzisk przeniósł się w 2001 roku do Doniecka. Uczestniczył w budowie wielkiego Szachtara od podstaw. Zdobył z klubem dziesięć trofeów, w tym pięć mistrzostw i Puchar UEFA. W głosowaniu kibiców został wybrany do klubowej jedenastki wszechczasów.
Drugi ukraiński zespół, w którym Lewandowski grał, czyli PFK Sewastopol - już w ogóle stawiał od zera. Polak pomagał zorganizować nawet ekipę, która budowała stadion. Po 3,5 roku w PFK Sewastopolu Lewandowski zakończył karierę (sezon 2013/14). Później pracował jako trener Zagłębia Lubin i Termaliki Nieciecza.
Czekają w garażach
Lewandowski mówi nam, że jest teraz w kontakcie między innymi z piłkarzami Szachtara Donieck. - Koledzy nie wiedzą, co się dzieje. Niektórzy czekają, niektórzy opuszczają Ukrainę. Jedni pozamykali się w domach i z nich nie wychodzą. Inni schowali się w garażach. W taki sposób czekają na rozwój sytuacji - opowiada.
Nasz rozmówca oglądał w Internecie film nagrany przez brazylijskich zawodników Dynama Kijów i Szachtara. Widać na nim piłkarzy z rodzinami, którzy w swoim ojczystym języku zwracają się do ambasady z prośbą o pomoc w zorganizowaniu ewakuacji.
Jogadores brasileiros do Shakhtar e do Dínamo estão reunidos com as famílias em um hotel de Kiev. Acabaram de gravar esse vídeo pedindo ajuda das autoridades brasileiras para deixar o país. pic.twitter.com/7ah1RuKGo2
— Arthur Quezada (@ArthurQuezada) February 24, 2022
Brazylijczycy chcą opuścić teren Ukrainy. Przebywają oni w hotelu w Kijowie. Serwis maisfutebol.iol.pt pisze, że zawodnicy "w pośpiechu uciekają z samymi ubraniami na plecach i nie mają możliwości wylotu". Nie ma bowiem połączeń lotniczych, a do tego brakuje paliwa do samolotów. W Szachtarze gra aż jedenastu Brazylijczyków.
- Chłopaki czują strach, niepewność. Są z rodzinami, boją się o najbliższych. Rozmawiam z ludźmi, którzy są na Ukrainie, którzy są blisko klubów, i oni nie spodziewali się takiej reakcji Rosji. Dla nich to wszystko zdarzyło się nagle - relacjonuje Lewandowski.
Lewandowski też uciekał
Lewandowski pamięta dokładnie uczucie strachu. W 2014 roku musiał uciekać z Sewastopola. - Choć nie było wtedy bombardowań, to też byłem przerażony. Z Krymu udało mi się wywieźć rodzinę wcześniej, szybko ewakuowałem ją do Polski - mówi.
- Dostaliśmy sygnał, co się może wydarzyć i możliwość wylotu. Od razu skorzystaliśmy - wspomina. - Pamiętam, że znajomi ambasadorzy również szybko opuszczali to miejsce. Rosyjskie wojsko weszło na ulice i tak naprawdę zajęcie Krymu zajęło im "pięć minut" - opowiada.
- Znam Ukraińców bardzo dobrze, to świetni i waleczni ludzie. Nie będę uchodził za eksperta od spraw polityki, ale powiem jedno: trzeba to mądrze zakończyć. Rosja to mocarstwo, inne gabaryty pod każdym względem. Jeden niewłaściwy krok może spowodować lawinę kolejnych konsekwencji. Jest gorąco, mam nadzieję, że ktoś ugasi ten pożar - komentuje nasz rozmówca.
- Poczułem dziś niepokój. Może naiwnie, ale dalej wierzę, że atak Rosji nie pójdzie dalej. Bądźmy dobrej myśli - kończy Mariusz Lewandowski.
Piłkarze Szachtara i Dynama proszą o pomoc. Są zrozpaczeni
Poruszenie na Ukrainie. Oto co mówią ludzie