Wielki nieobecny wreszcie w kadrze. Udowodni błąd Sousy?

Getty Images /  Yegor Aleyev\TASS  / Na zdjęciu: Sebastian Szymański
Getty Images / Yegor Aleyev\TASS / Na zdjęciu: Sebastian Szymański

W momencie odejścia Paulo Sousy, Sebastian Szymański był prawdopodobnie najszczęśliwszym polskim piłkarzem. Gwiazdor Dynama Moskwa wreszcie będzie miał szansę pokazać swoje umiejętności także w reprezentacji.

- Nie wiem, dlaczego trener mnie nie powołuje. Chciałbym poznać powód, dla którego tak się dzieje - mówił jeszcze w listopadzie, w rozmowie z match.tv, Sebastian Szymański. W zasadzie co zgrupowanie, to właśnie nazwisko Szymańskiego wymieniane było, jako największego nieobecnego. Mimo świetnych liczb w Rosji, Paulo Sousa konsekwentnie go pomijał.

- Jeżeli powodem jest jedynie renoma klubu lub ligi, to nie ma tu żadnej sportowej zasady - nie gryzł się w język Szymański. Były Legionista nie boi się głośno okazywać co leży mu na sercu, co udowodnił również w ostatnich dniach, gdy podczas ligowego meczu wyraził swój sprzeciw agresji Rosji na terytorium Ukrainy.

Bolesne doświadczenie

Na pierwszy rzut oka 22-latek nie przywodzi na myśl określeń takich jak “twardziel”. Mierzący 174 cm i ważący zaledwie 60 kilogramów chłopak, długi czas musiał odpierać zarzuty przede wszystkim o zbyt wątłą budowę i słabe warunki fizyczne. - Nie będę się nad tym rozwodzić, wszystko przyjdzie w swoim czasie - kwitował.

ZOBACZ WIDEO: Świat pod wrażeniem postawy PZPN. "Wszyscy powinni iść za przykładem Polski"

To jednak tylko powierzchowne złudzenie, pod którym kryje się zawodnik, o bardzo mocnej psychice. Ta po raz pierwszy zahartowana została w 2013 roku, gdy przedwcześnie z powodu nowotworu zmarł jego ojciec.

- Mówiąc szczerze, nawet zastanawiałem się, czy nie skończyć z piłką. Z dnia na dzień zabrakło człowieka, który był na każdym moim meczu, który mnie wspierał na co dzień. Dostałem jednak bardzo duże wsparcie od rodziny. To ona mnie mobilizowała, za dużo przeszliśmy, żeby odpuścić. Po latach odbieram wszystko trochę inaczej niż wtedy - mówił w rozmowie z "Piłką Nożną".

Jego charakter pomógł ukształtować pierwszy trener - Miłosz Storto - którego spotkał w drużynie TOP 54 Biała Podlaska. To on miał zaszczepić w nastoletnim Sebastianie zadziorność i waleczność. - Bardzo dużo mnie nauczył, to on mnie przygotował do wyjazdu do Warszawy - przyznawał Szymański.

Odwaga

Do stolicy trafił już jako 14-latek. W Legii przebijał się przez kolejne etapy akademii, by już w wieku 17 lat zadebiutować w pierwszej drużynie. W Warszawie szybko zorientowali się, że mają do czynienia z talentem dużego kalibru. Romeo Jozak twierdził nawet, że gdyby Szymański był Chorwatem, to byłby wart 20 milionów euro.

I choć z Legii odszedł ostatecznie za 5,5 mln, to Jozak mógł wcale nie być daleki od prawdy - pomylił się jedynie o kilka lat. Dziś bowiem zespół, który chciałby wyciągnąć Szymańskiego z Dynama, musiałby się liczyć z wydatkiem co najmniej kilkunastu milionów.

Polak to zdecydowany lider swojej drużyny. W obecnym sezonie w 20 meczach zdobył 6 bramek i zanotował 7 asyst. To głównie dzięki niemu, Dynamo może cieszyć się z drugiego miejsca w tabeli Premier Ligi.

Szymański w ostatnim czasie dał się jednak zapamiętać nie tylko ze świetnej gry. W meczu z Chimkami, w którym zdobył gola i zanotował asystę, wyraźnie zamanifestował swój sprzeciw w kwestii wojny w Ukrainie. Po strzeleniu bramki stłumił radość, podbiegł do narożnika boiska, gdzie klęknął na murawie, złożył ręce jak do modlitwy, a następnie wzniósł je ku niebu. Jeszcze bardziej wymowna była mina, z którą odbierał nagrodę gracza meczu.

Taka manifestacja, występując na co dzień na rosyjskich boiskach, wymagała sporej odwagi cywilnej. Na ten moment to jednak wszystko, co może zrobić Szymański w sprawie wojny w Ukrainie. Jak podkreślił jego menadżer, Mariusz Piekarski, obecnie nie ma możliwości, by opuścił Dynamo.

- W obliczu obowiązujących przepisów FIFA nie mamy jednak narzędzi, żeby rozwiązać umowę. Jedyna opcja to rozstanie za porozumieniem stron, a Dynamo nie będzie chciało oddać Sebastiana, bo to najbardziej wartościowy piłkarz klubu pod względem sportowym i finansowym - tłumaczył w Radiu Dla Ciebie.

Możliwe jednak, że już wkrótce się to zmieni. FIFA i UEFA mają bowiem pracować, nad specjalną procedurą transferową dla piłkarzy grających w Rosji.

Wielki powrót?

W przypadku wprowadzenia nowych przepisów, chętnych na Szymańskiego nie powinno brakować, a zainteresowanie nim jeszcze może wzrosnąć, po udanych meczach w reprezentacji.

Szymański ma bowiem sporo do udowodnienia. Kibice i eksperci w ostatnich miesiącach głośno domagali się jego powołania, jednak Paulo Sousa pozostawał niewzruszony. Po tym, jak rozczarował się 22-latkiem w swoim debiutanckim meczu z Węgrami (3:3), już nigdy nie dał mu kolejnej szansy.

Rzecz w tym, że wówczas Szymański został wystawiony... na wahadle. Nowa pozycja zdecydowanie nie pomogła młodemu graczowi przekonać do siebie selekcjonera.

Teraz jednak powinno być o to łatwiej. Z Czesławem Michniewiczem Szymański zna się bowiem jeszcze z czasów reprezentacji U-21. To właśnie obecny selekcjoner dał mu w niej szansę debiutu, a następnie konsekwentnie na niego stawiał. Jeżeli Michniewicz będzie miał pomysł na wykorzystanie byłego Legionisty, to nasza reprezentacja może cieszyć się ze sporego wzmocnienia.

Pierwsza szansa wykazania się u nowego selekcjonera już za kilkanaście dni. Choć wciąż nie ma oficjalnej decyzji FIFA, to wszystko wskazuje na to, że 29 marca Polacy zagrają w finale baraży ze zwycięzcą starcia Czechy - Szwecja.

Czytaj także: 
Legenda przejechała się po piłkarzach Manchesteru United. Padły mocne słowa
Włosi bezlitośni dla Zielińskiego. "To nie miejsce, żeby bawić się w chowanego"