Sebastian Nowak: Nie wiem gdzie leży nasz problem

W drużynie, która stawia sobie ambitne cele jak awans do ekstraklasy zazwyczaj prym wiodą zawodnicy z linii napadu i pomocy, na których spoczywa odpowiedzialność za grę ofensywną drużyny. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w drużynie Górnika Zabrze. Śląska drużyna, która w minionym sezonie spadła z ekstraklasy jest co prawda liderem I ligi i ma spore szanse na awans. Samą grą jednak swoich fanów nie rozpieszcza, a prym na boisku wiodą zawodnicy z destrukcji. - Nie potrafię powiedzieć gdzie leży nasz problem - mówił po meczu golkiper Górnika, Sebastian Nowak.

- Przed meczem w Kluczborku zakładaliśmy sobie, że chcemy nie tylko zdobyć trzy punkty, ale przede wszystkim odnieść przekonywujące zwycięstwo i pokazać, że Górnik potrafi dobrze grać w piłkę. Niestety po raz kolejny przedmeczowe założenia spełzły na niczym, bo znów o zwycięstwo musieliśmy drżeć do ostatniego gwizdka sędziego - kręcił z niezadowoleniem głową bramkarz Górnika, Sebastian Nowak. - Wygraliśmy mecz i zdobyliśmy punkty, które bardzo nas cieszą. Nie da się jednak ukryć, że nie gramy imponującej piłki. Zawodzi trochę koncentracja, którą tracimy po strzeleniu pierwszej bramki. To owocuje tym, że prowadząc 1:0 cofamy się do obrony i nie bardzo mamy pomysł na rozgrywanie akcji ofensywnych. To jest nasz problem - dodał doświadczony golkiper zabrzańskiej drużyny.

Kluczowy bramkarz utytułowanego śląskiego klubu swojego występu w Kluczborku wstydzić się jednak nie musi. W końcowym kwadransie spotkanie kilkukrotnie ofiarnymi interwencjami ratował Górnika przed stratą bramki. - Nie jestem do końca zadowolony ze swojego występu. O ile w drugiej połowie grało mi się dobrze, to w pierwszej sprokurowałem sytuację, w której Kluczbork mógł objąć prowadzenie. Na szczęście mój błąd naprawił Mariusz Magiera, który bardzo mi pomógł. Ja w drugiej połowie pomogłem drużynie i to naturalna kolej rzeczy. Jeżeli każdy będzie z pełnym zaangażowaniem robił to, co do niego należy będzie dobrze - podkreślił gracz drużyny ze stadionu przy ulicy Roosevelta.

27-letni golkiper drużyny trenera Ryszarda Komornickiego nie umie znaleźć przyczyn nie najwyższej formy drużyny na starcie ligowych zmagań. - Zupełnie nie rozumiem skąd bierze się rozprężenie w naszej grze po zdobyciu bramki. Nie chodzi w tym przypadku raczej o problemy z psychiką. Problem leży w zupełnie innej naturze, ale gdzie - nie potrafię powiedzieć. Nie wygląda to wszystko w naszym wykonaniu najlepiej. Nie potrafimy realizować przedmeczowych założeń na odpowiednim poziomie. Musimy siąść i wszystko przemyśleć, bo szczęście nam sprzyja, ale kiedyś to się skończy. To jest oczywiście gdybanie, bo gramy przeciętnie, a nadal wygrywamy i jesteśmy liderem. Ile razy jednak można fundować sobie nerwowe końcówki. Zamiast strzelić dwie-trzy bramki i kontrolować boiskowe wydarzenia. My tego jednak nie potrafimy wypełnić - denerwował się wychowanek MOSiR Jastrzębie Zdrój.

- Czekamy na przełomowy mecz, który wygramy wyraźnie. Mam nadzieję, że nastąpi to już w środę, przy okazji starcia z Pogonią Szczecin. Bardzo byśmy chcieli żeby wówczas, gdy będziemy schodzić z boiska po ligowym starciu w środę pożegnały nas brawa kibiców, a nie gwizdy. Na pewno do tego meczu przystąpimy pod względem taktycznym bardzo dobrze przygotowani. Trener dobrze rozpracuje rywala i powie nam jak mamy zagrać by to spotkanie wygrać. Jeżeli jednak my nie będziemy wypełniali założeń taktycznych szkoleniowca czeka nas kolejna walka na noże. Trudno spodziewać się, że Pogoń położy się przed Górnikiem i odda nam mecz bez walki. Przed nami jeszcze wiele pracy. Cieszy pozycja w tabeli i ilość punktów. Teraz musimy się postarać o to, by styl gry także była dla nas powodem do satysfakcji. Do tego będziemy dążyć - zapewnił uzdolniony bramkarz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Komentarze (0)