W wypowiedziach Polaków, co prawda między słowami, ale można było wyczytać, że spodziewają się właśnie zwycięstwa Szwecji w półfinale baraży o awans do MŚ 2022. Dysponowała ona atutem własnego stadionu, jest wyżej w rankingu FIFA, nie była trapiona kontuzjami podobnie jak Czesi.
Mecz był pełny ostrożności. Nikt nie chciał podjąć ryzyka i odsłonić kart. Trudno się temu dziwić. Po kilku miesiącach oczekiwania i analizowania gry przeciwnika, wszystko musiało się rozstrzygnąć w jednym meczu. W 12. minucie gospodarzom na boisku i na trybunach zrobiło się gorąco, ale Michael Oliver nie uznał gola po lądowaniu piłki w bramce Szwedów. Powodem był faul atakującego Czecha.
Bramkarz Szwecji miał więcej wrażeń niż Tomas Vaclik i to było małe zaskoczenie. Co prawda uderzenie Adama Hlozka zostało obronione, ale drużyna ze Skandynawii nie odpowiadała równie groźnymi. Stąd pewien pomruk rozczarowania, wyczekiwania na Friends Arenie. Dopiero w 29. minucie mógł on się przerodzić w gwar radości, ale Dejan Kulusevski spudłował ze świetnej pozycji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: naprawdę tak chciał czy... mu zeszło?!
Szwecja straszyła na papierze nie tylko Kulusevskim, ale też Emilem Forsbergiem, Viktorem Claessonem czy Alexandrem Isakiem. Czesi jednak radzili sobie w obronie, zgodnie ze słowami Jakuba Brabeca z jednej z konferencji prasowych. Jeden strzał celny, Czechów, przez 45 minut, nie wystawiał dobrej recenzji "widowisku".
Po przerwie sędzia zaczął wyceniać faule Szwedów na żółte kartki i była to jedyna zmiana w trwającej od ponad godziny "kopaninie". W pewnym momencie z miejsca na trybunach powstał Zlatan Ibrahimović, jakby chciał pokazać swoim kompanom z reprezentacji, że widzi ich niezdarność i nie podoba mu się to co ogląda.
Selekcjoner Szwedów nie mógł wprowadzić zawieszonego Ibrahimovicia, ale nie mógł też bezczynnie czekać na jakiekolwiek celne uderzenie podopiecznych. Po godzinie Janne Andersson wprowadził z ławki rezerwowych Pierre'a Bengtsona i Robina Quaisona. Czas pokaże, że był to kluczowy manewr.
Roszady poskutkowały pierwszym strzałem celnym Szwecji. W 79. minucie Tomas Vaclik złapał piłkę skierowaną w bramkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W odpowiedzi Jan Kuchta znalazł się sam kilkanaście metrów od bramki Szwecji i swoim beznadziejnym strzałem przesądził o wymienieniu go na Tomasa Pekharta z Legii Warszawa. Weszli też Jesper Karlstron z Lecha Poznań i wypożyczony z tego samego klubu Jan Sykora.
W dogrywce Szwedzi wreszcie zagrali tak jak oczekiwano od nich przed meczem, czyli spędzali czas na połowie Czechów i przeważali. Potwierdził to decydującym golem Robin Quaison w 110. minucie. Gospodarze przyspieszyli, Quaison wymienił podania z Alexandrem Isakiem i pokonał Tomasa Vaclika. 1:0 i coraz bardziej bezbronnym Czechom nie udało się na to odpowiedzieć.
Mecz Polska - Szwecja we wtorek o godzinie 20:45.
Szwecja - Czechy 1:0 pd. (0:0, 0:0, 0:0)
1:0 - Robin Quaison 110'
Składy:
Szwecja: Robin Olsen - Marcus Danielson, Joakim Nilsson, Victor Lindelof, Martin Olsson (61' Pierre Bengtson) - Viktor Claesson (62' Robin Quaison), Kristoffer Olsson (107' Jesper Karlstrom), Albin Ekdal (72' Mattias Svanberg), Emil Forsberg (115' Anthony Elanga) - Dejan Kulusevski, Alexander Isak (115' Filip Helander)
Czechy: Tomas Vaclik - David Zima, Jakub Brabec, Tomas Holes, Michal Sadilek (90' Jan Sykora) - Antonin Barak (90' Ladislav Krejci), Tomas Soucek - Lukas Masopust (76' Milan Havel), Adam Hlozek (111' Ondrej Lingr), Jakub Jankto (76' Ales Mateju) - Jan Kuchta (83' Tomas Pekhart)
Żółte kartki: Nilsson, Claesson, Ekdal, K. Olsson, Karlstrom (Szwecja) oraz Holes, Zima, Soucek, Mateju (Czechy)
Sędzia: Michael Oliver (Anglia)
Czytaj także: Glenn Hysen, szwedzka legenda: Boję się Polski. Z jednego, bardzo konkretnego, powodu!
Czytaj także: Szwedzi zaniepokojeni przed meczem z Polską. Chodzi o... Chorzów