Można to odbierać jako przytyk do pracy, pomysłów, czy umiejętności szkoleniowych selekcjonera polskiej kadry, można też wymieniać jako atut Czesława Michniewicza. Takie wnioski nasuwają się jednak same z dotychczasowej kariera trenera.
W Legii Michniewicz "wykręcił" wyniki ponad stan w europejskich pucharach. Wyeliminował między innymi Bodo/Glimt i Slavię Praga kwalifikując się do fazy grupowej Ligi Europy. A tam, w pierwszych dwóch spotkaniach, pokonał Spartak Moskwa (1:0) i Leicester City (1:0). Nie piękną grą, a sprytem, sposobem, do bólu realizowaną taktyką. Na przykład w Moskwie zespół Michniewicza w zasadzie oddał piłkę rywalowi, by jedyny cios wyprowadzić w doliczonym czasie gry i wygrać.
Było tak również choćby w kadrze młodzieżowej, którą Michniewicz prowadził w latach 2017-20. Polacy wygrali w fazie grupowej młodzieżowych mistrzostw Europy dwa mecze. Pokonali między innymi Włochów 1:0 oddając jeden groźny strzał. A w meczu barażowym o awans na ten turniej z Portugalią, ograli rywali na wyjeździe 3:1 taktycznie ich dominując.
ZOBACZ WIDEO: Bardzo dobra forma Milika. "Marsylia wiele lat czekała na świetnego napastnika"
Wtedy Robert Lewandowski narzekał, że zawodnicy z kategorii wiekowej do lat 21 tylko murują własną bramkę i że nie ma to głębszego sensu. Dziś kapitan reprezentacji musi liczyć się z tym, że za chwilę sam chwyci za szpachelkę i w tym aspekcie dołoży swoją cegiełkę.
W Glasgow ze Szkocją (1:1), w debiucie Michniewicza w roli pierwszego trenera reprezentacji, widzieliśmy dużo chaosu, który wynikał też z wielu innych względów. Nie było Lewandowskiego, który daje drużynie kilkadziesiąt procent więcej jakości i spokoju na boisku. Zagrali gracze po długich przerwach - Bartosz Salamon, Szymon Żurkowski. Grzegorz Krychowiak od grudnia 2021 r. wystąpił o punkty dopiero drugi raz, co było widać. Arkadiusz Reca wrócił do reprezentacji po roku i pokazał, że to nie jemu należy się miejsce w pierwszym składzie. Kontuzji doznał Arkadiusz Milik i już po pół godziny zszedł z boiska.
W tym totalnym miksie można było zobaczyć jednak zdecydowanie więcej pomysłu, pewnych schematów. Tego zabrakło. Może to oznaczać, że właśnie poznaliśmy styl gry kadry - ograniczający się do bardzo prostych środków: twardej obrony i wyczekiwania na jeden, dwa zrywy z przodu.
Martwi bardzo dyskretny występ Piotra Zielińskiego. On akurat nie miał żadnej przerwy, występuje regularnie w klubie i reprezentacji. Niepokoi też fakt, że przeciętni w skali Europy gospodarze poczuli na boisku luz, jak po szklance szkockiej. Nasi gracze na tamtejszy specjał raczej się krzywili.
Co jednak typowe i charakterystyczne dla zespołów Michniewicza, nawet grając słabo, a momentami beznadziejnie, kadra i tak stworzyła kilka świetnych szans na gola. To właśnie creme de la creme trenera. Kto czeka na pięknie grającą reprezentację Polski, może się rozczarować. U Czesława Michniewicza liczy się co innego, a na końcu ma się zgadzać tylko jedno: wynik. We wtorek w meczu ze Szwecją o awans na mundial obraz gry będzie bardzo podobny.
Kamil Grosicki emocjonalnie o powrocie do reprezentacji. "Nie było innej opcji"
Tak kadrowicze solidaryzują się z Ukrainą. Wielkie serca reprezentantów Polski