Więcej pytań niż odpowiedzi. Mecz reprezentacji Polski ze Szkocją (1:1) nie dał spokoju Czesławowi Michniewiczowi i kibicom Biało-Czerwonych w perspektywie najważniejszego spotkania 2022 roku, jakim będzie wtorkowe starcie ze Szwecją w barażach do mistrzostw świata.
Debiut nowego selekcjonera wypadł blado. Polacy wyglądali źle na tle agresywnych i poukładanych gospodarzy, którzy dokładnie wiedzieli, co chcą grać. W naszej drużynie panował chaos, który szczęśliwie doprowadził do wyrównującego gola Krzysztofa Piątka w ostatniej akcji meczu.
Co trzeba koniecznie poprawić, żeby pokonać na Stadionie Śląskim Szwedów i awansować na turniej w Katarze? Były reprezentant Polski, obecnie ekspert stacji Canal + Grzegorz Mielcarski nie ma wątpliwości, że we wtorek musimy zobaczyć inny zespół. Nie jest też jednak tak, że po starciu na Hampden Park nie dostrzega pewnych pozytywów.
ZOBACZ WIDEO: Zrobiło się niezręcznie. Zobacz, jak zareagował Lewandowski
- Mieliśmy w tym meczu zbyt wiele słabych punktów. A w piłce na najwyższym poziomie, już jeden słabszy element każdy rywal umie wykorzystać. W naszej drużynie było ich co najmniej kilka - przede wszystkim bardzo przeciętnie grali wahadłowi, nie funkcjonował też środek pola - mówi WP SportoweFakty srebrny medalista olimpijski z Barcelony.
- Najbardziej zawiódł mnie Piotrek Zieliński, od którego oczekuję o wiele więcej. Nie brał gry na siebie, nie pokazywał się do podań. A on już jest piłkarzem na takim poziomie, że nie może się chować za plecami innych. Czytam też wiele bardzo krytycznych opinii nt. Grzegorza Krychowiaka, ludzie wytykają mu zwłaszcza stratę piłki w drugiej połowie, po której Szkoci mieli świetną okazję. Ale tu zawiodło ustawienie całej drużyny, nie może być tak, że rywal biegnie nieatakowany na naszą bramkę 20 metrów. Tak nie może być, gdzie była asekuracja?
- Nie będzie takiego meczu, w którym jeden ze środkowych pomocników nie straci piłki. Ale formacje muszą być tak ustawione, by móc zdążyć z pomocą i zabezpieczyć sytuację - przekonuje.
Mielcarski widzi też jednak kilka jasnych postaci w obozie Biało-Czerwonych.
- Z dobrej strony pokazał się Łukasz Skorupski, nieźle wyglądał Bartosz Salamon, który jednak zmarnował znakomitą sytuację. To nie była 100 procentowa szansa, ale 150 procentowa. Na wyróżnienie zasługuje też Sebastian Szymański, który w kilkanaście minut zrobił więcej, niż Piotr Zieliński przez cały mecz. Widać było u niego ten błysk.
- Chyba największym naszym pozytywem po meczu ze Szkocją jest fakt, że mimo słabej gry i tak stworzyliśmy sobie cztery bardzo dobre sytuacje i zdołaliśmy strzelić gola. Na miejscu trenera reprezentacji Szkocji byłbym po prostu wściekły. Tu może trzeba upatrywać szansy przed spotkaniem ze Szwecją.
Były napastnik m.in. Widzewa Łódź, FC Porto czy AEK Ateny chce zobaczyć reprezentację Polski na mistrzostwach świata w Katarze. Aby jednak zwiększyć szanse awansu, jego zdaniem Czesław Michniewicz powinien porzucić pomysł gry w ustawieniu z trzema środkowymi obrońcami i wahadłowymi.
Szwecja - piłkarskie przekleństwo Polaków--->>>
- Nie chcę być krytykantem, ale jest dużo do poprawy. Przede wszystkim po raz kolejny moim zdaniem okazało się, że naszym zawodnikom nie pasuje system 1-3-5-2. Nie mamy odpowiednich wahadłowych do takiej gry - każdy z naszych zawodników tam wystawianych ma swoje braki, albo zbyt słabo gra w ofensywie, albo w obronie. Tak było z Kamilem Jóźwiakiem, tak widzieliśmy to teraz u Arkadiusza Recy.
Reprezentacja Polski gra w systemie z trzeba obrońcami od kilkunastu miesięcy, gdy kadrę po Jerzym Brzęczku przejął Paulo Sousa. Według Mielcarskiego spotkania, w którym nasza drużyna funkcjonowała w takim ustawieniu, można policzyć na palcach jednej ręki.
- Uważam, że gra czterema obrońcami daje naszym piłkarzom więcej komfortu. Wtedy jest większa szansa na odpowiednią asekurację, współpracę między formacjami. Teraz funkcjonuje to po prostu słabo. Graliśmy już tyle meczów w tym systemie i dobrze wyglądało to raz czy dwa. Po prostu nie potrafimy tak grać.
Nie dość, że gra naszej drużyny przeciwko Szkocji wyglądała słabo, to na dodatek aż trzech piłkarzy skończyło mecz z kontuzjami. Ukłucie w mięśniu dwugłowym poczuł Arkadiusz Milik, poważny uraz mięśnia przywodziciela wykluczył z dalszej gry Salamona, a w piątkowy poranek pojawiła się informacja o siedmiu szwach założonych na ścięgno Achillesa u Krzysztofa Piątka (WIĘCEJ TUTAJ).
Dwaj ostatni na pewno nie zagrają przeciwko Szwecji, niepewny jest występ snajpera Olympique Marsylia. Jeśli 28-latek nie dojdzie do siebie, Michniewicz będzie miał do dyspozycji w ataku Roberta Lewandowskiego i Adama Buksę. Wcześniej z powodu urazu wypadł też Karol Świderski.
Czy w takiej sytuacji Polskę stać na grę w meczu o wszystko dwoma napastnikami?
- Zawsze zdążymy zagrać dwójką z przodu, wystarczy do tego jedna zmiana z ławki rezerwowych. Ale nie mamy sobie takiej jakości, by pozwolić sobie na dalsze granie trójką obrońców i powielanie błędów. Możemy też zobaczyć Lewandowskiego grającego jako "10" za Buksą, ale czy na pewno tego chcemy? Musimy też mieć siłę na bokach, a przy ustawieniu z wahadłowymi tego bardzo brakuje. Dlatego najlepszym wyjściem byłoby chyba 1-4-2-3-1 - podsumowuje Mielcarski.