Artur Długosz: W sobotę w starciu Śląska Wrocław z Legią Warszawa nie pojawił się pan na murawie. Jest pan tym faktem rozczarowany?
Łukasz Madej: Nie, nie jestem rozczarowany. Wiem, że w tej chwili nie jestem w optymalnej formie, czego potwierdzeniem były badania, które przeprowadziliśmy. Po prostu bez sensu było wchodzić i grać, kiedy nie było takiej potrzeby, nie było takiego przymusu. Mógł wejść kto inny, kto jest w lepszej formie. Ja nad tym pracuję i myślę, że już niedługo, za kilka - kilkanaście dni będę w tej optymalnej formie i ta praca, którą teraz wykonujemy przyniesie efekty.
W Śląsku Wrocław chce pan grać na skrzydle czy bardziej jako ofensywny pomocnik?
- Ja w ogóle chcę grać. Zdaję sobie jednak sprawę, że na razie moja forma fizyczna nie jest odpowiednia. Jeżeli wszystko w tym elemencie poprawię to wiem, że będę dobrze grał w piłkę nożną.
Przyszedł pan do Śląska aby się odbudować, wywalczyć stałe miejsce w składzie, przypomnieć się polskim kibicom...
- Przede wszystkim trafiłem tutaj, aby udowodnić coś sobie i wszystkim dookoła. Liczy się to, aby dobrze grać w piłkę. Obojętnie gdzie się gra, zawsze każdy chce grać dobrze. Nieważne, czy to jest Śląsk Wrocław czy inny klub - przyszedłem po to, aby dobrze grać w piłkę.
Właśnie, dlaczego zdecydował się pan właśnie na Śląsk Wrocław?
- Śląsk złożył akurat najkonkretniejszą ofertę. Tak naprawdę z moim menadżerem na początku nie myśleliśmy o powrocie do Polski, ale te negocjacje z klubem greckim i austriackim się przeciągały. Zdecydowaliśmy się na Śląsk, gdy pojawiła się taka możliwość. Śląsk może być drużyną, która w tym sezonie lub przyszłym może o coś walczyć, także była to kusząca perspektywa. Buduje się tu nowy zespół, powstaje nowa siła w polskiej piłce, więc uznaliśmy, że możemy zaryzykować.
Jest pan zadowolony z tego transferu?
- Będę zadowolony jak będę grał i będę dobrze grał.
Podpisał pan kontrakt na rok z opcją przedłużenia. Planuje pan pozostać na dłużej we Wrocławiu?
- Za wcześnie w tej chwili na takie deklaracje. Myślę, że jeżeli będę tutaj dobrze grał przez rok to przedłużymy kontrakt i wtedy będziemy mogli się zastanowić co dalej.
To, że we Wrocławiu gra Sebastian Mila miało wpływ na to, że zdecydował się pan na grę w Śląsku?
- Rozmawiałem z Sebastianem, ale myślę, że nie miało to takiego bezpośredniego wpływu. Wymieniliśmy poglądy, wymieniliśmy jakieś tam uwagi. Dzwoniłem do Sebastiana, pytałem się jak tutaj jest, ale nie był to decydujący czynnik.
Śląsk gra w miarę dobrze, Śląsk zdobywa punkty, ale jak na razie jest ich mało. Jaka jest recepta na to, aby na przykład w takim pojedynku jak ten ostatni z Legią Warszawa wrocławianie wywalczyli trzy oczka, a nie jeden?
- Wydaje mi się, że remis z Legią nie jest złym wynikiem. Legia zawsze jest drużyną, która o coś tam bardzo mocno walczy. Myślę, że jeszcze nie jedna ekipa się potknie na Legii. Tych punktów będzie przybywało. Zawodnicy kontuzjowani dochodzą do formy, także ta rywalizacja się zwiększy, zwiększy się także pole manewru trenera. Wydaje mi się, że będzie dobrze.
Nie szwankuje gra ofensywna? Śląskowi w starciu z Legią Warszawa brakowało sytuacji bramkowych.
- Zgadza się. W sobotę takich czystych, klarownych sytuacji brakowało. Przypuszczam, że wynikało to z tego, że gra toczyła się w środku pola. Tam było całe ognisko walki. Przez to drużyny nie potrafiły się przebić pod bramkę rywali.
Pan będzie receptą na większą ilość goli zdobywanych przez Śląsk?
- Chciałbym tego bardzo, także zobaczymy.