Reprezentacja Polski pokonała Szwecję 2:0 i awansowała na mistrzostwa świata w Katarze. Pierwszy raz w historii graliśmy w barażach o miejsce na mundialu. Było sporo obaw o ten mecz - dotychczas kadra nie do końca przekonywała swoim stylem gry, do tego doszły zawirowania z nagłą zmianą selekcjonera.
- Szwedzi na początku zaczęli nas gnieść trochę. Obawiałem się tego meczu, patrząc na Szwedów, jak poczynają sobie z piłką. Bałem się, żeby nie strzelili pierwszej bramki - mówi w rozmowie z nami Jacek Bąk, były reprezentant Polski.
Marcin Borciuch, WP SportoweFakty: Trzeba przyznać, że mądrze zagraliśmy ze Szwecją.
Jacek Bąk, były reprezentant Polski: Na pewno! Przede wszystkim nie straciliśmy bramki, graliśmy konsekwentnie z tyłu. Szwedzi na początku zaczęli nas gnieść trochę, ale mecz ułożył się nam pod ten rzut karny na Grzegorzu Krychowiaku. Dobra zmiana.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szokująca scena! Zdzielił rywala łokciem w twarz
Defensywa mocno zapracowała na wynik. Do końca grał Kamil Glik, który chciał schodzić już po kilku minutach. Czy jego pozostanie na boisku miało aż taki wpływ na obronę?
Poczuł coś już w pierwszym kontakcie z piłką. Dziwne, że nie poczuł na rozgrzewce. Ale chwała jemu, że dotrwał do końca. Za dużo piłek nie rozgrywał, bo noga go jednak bolała. Powtórzę - najważniejsze, że nie straciliśmy bramki. Cała linia obrony zagrała bardzo dobrze. Na wyżyny umiejętności wspiął się też Wojciech Szczęsny, to jest duży plus. Bramkarz musi coś wybronić w takich meczach i obronił kilka takich sytuacji.
Krychowiak dał dobrą zmianę, ale do momentu kartki Jacek Góralski też solidnie pracował w środku pola.
Bałem się, żeby nie dostał czerwonej kartki, bo ten faul można było na czerwoną pociągnąć. Dobrze, że sędzia interpretował to na żółtą kartkę, a nie inaczej. To było dobre posunięcie trenera Czesława Michniewicza, że go zdjął w przerwie. Mamy dobrych piłkarzy na ławce, to trzeba z nich skorzystać, kiedy jesteśmy zagrożeni. Tutaj bardzo duży plus dla Michniewicza.
Dużo dobrego dawał Sebastian Szymański. To może być dla niego przełomowy mecz, jeśli chodzi o karierę reprezentacyjną?
Pokazał się z naprawdę dobrej strony. Przyspieszał, przytrzymywał piłkę. Dawał impuls ofensywny. Był żwawy na boisku. Trener zna takich piłkarzy, jak Szymański czy Krystian Bielik i z nich coś wyciągnął.
Magia Stadionu Śląskiego w Chorzowie dalej działa?
Tak samo ją czuliśmy, jak ja grałem w reprezentacji. To duża historia. Dłuższa niż Stadion Narodowy, który też jest piękny.
Mówi pan, że obawiał się pan Szwecji, ale według selekcjonera zagrała przewidywalnie. Spodziewał się pan po niej czegoś więcej?
Szczerze? Nie. Myślałem właśnie, że będą podobnie grali - twardo, ostro, wybiegani. Nie spodziewałem się po nich niczego większego. Grali 120 minut z Czechami, to trochę tych sił z nich ubyło. Bałem się, żeby nie strzelili pierwszej bramki.
Na początku obawiałem się tego meczu, patrząc na Szwedów, jak poczynają sobie z piłką. Ale fajnie kontrowaliśmy i rzut karny ustawił nam przebieg meczu.
Mamy awans z Czesławem Michniewiczem. Ale czy z Paulo Sousą byłby podobny rezultat?
Nawet o nim nie myślę. To, co nam zrobił, to było frajerstwo. Dobrze, że go już nie ma. Tak się nie robi. Chwała Michniewiczowi, że jest, poukładał zespół, nie robił numerów jak Sousa. Niech będzie trenerem jak najdłużej.
W meczach ze Szkocją i Szwecją mieliśmy dwie zupełnie różne reprezentacje Polski. Jaka ona jest naprawdę, czego się po niej spodziewać?
Pamiętajmy, że w pierwszym meczu nie było Roberta Lewandowskiego, a on bardzo dużo daje tej kadrze. Też wypadło w pierwszym meczu kilku piłkarzy z powodu kontuzji. Mecz ze Szkocją trzeba było zagrać i tyle, podejść do niego na spokojnie. Dobrze, że wtedy Lewandowski wtedy nie zagrał. Ze Szwecją mógł mieć swoją bramkę.
Teraz Liga Narodów. To lepsze przygotowanie niż mecze sparingowe. To będzie dobre przetarcie. Ale dziś żyjemy mundialem, nie zaprzepaściliśmy tej szansy. Możemy zagrać lepiej.
Losowanie grup już 1 kwietnia. Chciałby pan, żeby Polska trafiła do grupy z Katarem, gospodarzem imprezy?
To byłby fajny mecz, ale nie chciałbym grać z Katarem. Nie chciałbym zgrzytów dziwnych z sędziami, decyzji wypaczających mecz, jak to było w Korei Południowej. Jak wiadomo, sędziowie sprzyjają gospodarzem. Wolałbym uniknąć gry z Katarem.
Pamiętajmy, że mundial jest pod koniec roku. Zimą tam jest El Dorado, przy odpowiednich temperaturach można grać 24 godziny na dobę. Gdyby mundial był latem, byłoby sporo zgonów z powodu upałów, gwarantuję. Pamiętam, jak grałem w Katarze (lata 2005-2007 - przyp. red.). Temperatury były po 50 stopni. Katarczycy są do tego przyzwyczajeni. My, Europejczycy, absolutnie nie. Jak schodziłem z boiska przy upale, to miałem drgawki. Nie wiem, co się działo z moim organizmem, ale przez 4-5 dni dochodziło się do siebie po meczu.
Ja się cieszę, że pojadę na te mistrzostwa. Nie tylko wycieczkowo, ale też pewnie na polską reprezentację. Dziś Dauha jest nie do poznania. Mają środki, to wszystko tam rośnie.
Czytaj też:
Krychowiak zażartował ze Szczęsnego
Takiego SMS-a dostał Michniewicz